20 lipca 2015

Rozdział XXXII - Początek podróży po odpowiedzi

Pełna nadziei zeszła do lochów. Zawsze, gdy schodziła w podziemia Hogwartu, przeszywał ją dreszcz. I tym razem nie było inaczej. Ale to nie z powodu panującej tam złowrogiej atmosfery. Po prostu w niższych partiach zamku było zimno. Latem chłód ten był zbawienny, jednak gdy na dworze robiło się coraz zimniej i tutaj człowiek odczuwał lodowaty powiew, a z ust wydobywała się para. 

Obejrzała się jeszcze raz za siebie, by sprawdzić, czy nikt jej nie śledził. Pusto. Uczniowie o tej porze przebywają w pokojach wspólnych, ewentualnie w bibliotece. Nie musiała się więc martwić, że kogoś spotka. A jednak wolała zachować wszelkie środki ostrożności. Nie miała zamiaru przed nikim się tłumaczyć. Tym bardziej kłamać, bo prawdy i tak by nie mogła wyznać. Swoje relacje z profesorem postrachem w tej szkole wolała zachować dla siebie.
                
Zapukała w te same dębowe drzwi, co poprzedniej nocy i nie czekając na zaproszenie, wśliznęła się do środka. Severus już na nią czekał. Siedział za swoim zniszczonym biurkiem i zlustrował Nikę przeszywającym spojrzeniem. Dziewczyna miała wrażenie, jakby wkradł się do jej umysły, ale natychmiast odepchnęła te bezpodstawne myśli i zajęła miejsce po przeciwnej stronie stołu. W tej samej chwili Snape wstał i zaczął przechadzać się po gabinecie.

Przez dobrych kilka minut trwali w ciszy. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem. Nawet się przecież nie przywitali. W końcu jednak mężczyzna o haczykowatym nosie przerwał milczenie, które obojgu zaczynało ciążyć. Dźwięk jego szorstkiego głosu sprawił, że dwunastolatka aż się wzdrygnęła.

— Powinniśmy zacząć od początku. Podejrzewam, że ojciec nic ci nie mówił na temat swojej rodziny. Gdyby to zrobił, byłbym wielce zdziwiony. Niestety bez tych informacji daleko nie zajdziemy. Nie będę w stanie ci niczego wyjaśnić. – Mówił jakby wcześniej przygotował sobie tekst tej przemowy. – Jak się już pewnie domyślasz, wiem, dlaczego miewasz te sny. O tym jednak później. Najpierw powinnaś się dowiedzieć, dlaczego Stella i Tom przybyli po ciebie do Hogwartu.

Ostatnie słowa wprawiły dziewczynę w niecodzienne podniecenie. Bardzo chciała poznać prawdę. Już tak długo się na tym zastanawiała i nie znajdowała żadnej odpowiedzi. Sama nie potrafiła sobie w logiczny sposób wytłumaczyć niespodziewanej wizyty rodziców. Próbowała pytać, ale oni nie byli skorzy do odpowiedzi. W końcu jednak pozna prawdę. Chciała już z tego powodu skakać z radości, ale w porę się powstrzymała widząc wyczekujące spojrzenie stryja. Natychmiast z powrotem przywołała poważny wyraz twarzy.

— Gdy dowiedziałem się o twoich koszmarach, zacząłem zastanawiać się nad ich przyczyną. Szybko doszedłem do wniosku, że to nie są zwykłe sny. Są związane z historią twojego rodu. Jak tylko sobie to uświadomiłem, „otworzyłem Księgę”. O samej Księdze dowiesz się w swoich czasie – natychmiast zgasił pytające spojrzenie bratanicy i kontynuował wywód. – Skutkiem tego potężnego zaklęcia było odtworzenie przeszłości w teraźniejszości. Możesz tego nie rozumieć, ale zapewniam, nie musisz. Kiedy dojdziemy do dalszej części opowieści, sytuacja powoli zacznie się rozjaśniać. Tak jak wspomniałem, użyłem skomplikowanego i silnego zaklęcia, którego moc wyczuli twoi rodzice. Postanowili po ciebie przyjechać, ponieważ uznali, że jesteś w niebezpieczeństwie.

— A jestem? – Teraz dziewczyna nie wytrzymała i musiała przerwać monolog Severusa. Cała ta historia wydawała jej się dziwna. Była skomplikowana. Nic z tego nie rozumiała. Nawet przeszło jej przez myśl, że stryjek ją po prostu wkręca. Ale mówił o tym wszystkim z taką powagą, że nie było tam miejsca na żarty.

— W Hogwarcie nic ci nie grozi. A przynajmniej dopóki nie wydarzy się coś jeszcze?

— Co?

— Zadajesz idiotyczne pytania. Jakbyś mi ciągle nie przerywała, to byś szybciej się wszystkiego dowiedziała.

Nika jednak nie podzielała jego zdania. Ze słów mężczyzny nic nie wynikało. Przyszła tutaj, żeby rozwiązać problem z dręczącymi ją koszmarami. A on opowiada jej o jakiejś księdze. Ma szczęście, że chociaż wyjaśnił jej powód wizyty rodziców. Zaraz. Nic przecież nie wyjaśnił. Dziewczyna nadal nie jest pewna, co oni robili w szkole. Nie mogli jakoś inaczej ściągnąć jej do domu, skoro sądzili, że w Hogwarcie nie jest bezpieczna? Poza tym, o jakie zagrożenie chodzi?

— Ale ja nic z tego nie rozumiem. – Krukonka miała mętlik w głowie. Nie potrafiła teraz na szybko poukładać myśli. Severus tylko westchnął i zrezygnowany opadł na swoje krzesło za biurkiem.

— Naprawdę nie wiem, jak coś tak zagmatwanego można jaśniej wyjaśnić. Jeśli chcesz odpocząć od koszmarów, to lepiej spróbuj zrozumieć. Przecież staram się i tak mówić jak najprostszym językiem. Nie używam żadnych wyszukanych zwrotów, czy naukowych pojęć, których znaczenia mogłabyś się jedynie domyślać. Twój ojciec jest taki sam. Kilka razy trzeba mu tłumaczyć, by pojął sens zdania. Dlaczego musiałaś po nim odziedziczyć wszystkie negatywne cechy? Ach, tak. On nie ma zalet.

— Nie obrażaj mojego taty – dziewczyna zerwała się na równe nogi. Sama nie bardzo wiedziała, co właściwie robi, dlaczego tak się zdenerwowała. Przecież już nie raz stryjek próbował wyprowadzić ją w ten sposób z równowagi. W końcu powinna nauczyć się nad tym panować. 

— Tak nie będziemy rozmawiać. Albo się uspokoisz, albo będziesz musiała męczyć się z tymi snami. – I on był wściekły, ale w odróżnieniu od Niki, zachowywał stoicki spokój.

— Przepraszam – dziewczyna w jednej chwili ochłonęła, jakby osoba, która przed chwilą tak impulsywnie zareagowała, opuściła jej ciało. Na powrót zajęła miejsce przy biurku.

— Skoro już jedna sprawa została wyjaśniona, możemy przejść do sedna – Severus kontynuował, jakby zapominając o incydencie sprzed minuty. Nawet złość z niego wyparowała. A kiedy przemawiał, był jak w transie. Zadowolony, że może mówić. – Masz na pewno świadomość, że koszmary nie znikną jak za dotknięciem różdżki. Nie zdołam ci wszystkiego powiedzieć w ciągu jednego wieczoru, a ty tym bardziej nie zdołasz przyswoić wszystkich informacji, wyciągnąć z nich wniosków i wcielić w życie pewnych zmian. – W jego głosie wyczuwało się wyższość. W tamtej chwili był nie tylko mistrzem eliksirów, ale i jedyną osobą, która znała prawdę o snach Niki. Był górą. Wiedział o tym i nie omieszkał tego wykorzystać.

Od kiedy poznał bratanicę, czuł, że jest wyjątkowa. Nie była zwykłą jedenastolatką, która zagubiona przychodzi do Hogwartu i z każdym kolejnym dniem zaczyna poznawać tajniki magii. Ona miała magię w sobie. Emanowała nią. Inaczej niż zwyczajni czarodzieje. Miała dzięki temu władzę nad innymi, choć nie była tego świadoma. Nadal nie odkryła swoich zdolności, przez co nie panuje nad nimi. Ale on ją wszystkiego nauczy. I choć tak bardzo nie cierpi zawodu nauczyciela, nienawidzi odkrywać tajników warzenia eliksirów przed uczniami, którzy i tak nic z lekcji nie wyniosą, dla Niki zrobi wyjątek. Opowiadanie jej rodzinnych historii będzie dla niego przyjemnością, bo ona będzie chłonąć każde jego słowo. Nareszcie ktoś go wysłucha, ktoś mu zaufa, ktoś kto nie jest Dumbledorem.

— Najpierw powinnaś poznać swoją najbliższą rodzinę ze strony ojca. Mnie już znasz. Jestem jego przyrodnim bratem. Mamy różnych ojców. Twoim dziadkiem jest Ernest Terry – czarodziej z arystokrackiej rodziny wywodzącej się z Walii. Ważniejsza jednak jest twoja babcia, a moja matka – Eileen Prince. Jest kluczową osobą w tym wszystkim. O niej powinnaś wiedzieć najwięcej. Niestety nie będzie to proste. Podobnie jak jej życie. Była osobą bardzo tajemniczą, przez co nawet ja niewiele wiem. Ale ty możesz odkryć znacznie więcej.

Czarnowłosa Krukonka siedziała na samym skraju stołka. Była tak skupiona na słowach stryja, że nawet nie zauważyła, kiedy ześlizgnęła się na tak niebezpieczną odległość. W głowie notowała każde zdanie wydobywające się z ust Severusa. Próbowała usystematyzować wszystkie nowe informacje. Niestety nie było to takie proste, kiedy z każdą sekundą pojawiały się to nowe pytania. Ernest Terry, czy on jeszcze żyje? A babcia? Dlaczego tata nigdy nie wspomniał ani słowem o swoich rodzicach? Może gdyby szybciej o tym wszystkim wiedziała, teraz nie musiałaby się męczyć z koszmarami? Albo przynajmniej wcześniej dowiedziałaby się od stryjka jak z nimi walczyć. Bo chyba w końcu się dowie? To przecież dlatego tu przyszła. Żeby wreszcie móc spokojnie spać.

— Twój dziadek żyje, babcia niestety już nie, a ojciec pewnie nic ci nie mówił, bo po prostu sam niewiele wiedział. Nie był przywiązany do rodziny. Miał żal do matki, że nigdy nie poznał swojego ojca.

Nika ze zdziwienia otworzyła usta. Wpatrywała się w stryja ogromnymi oczami. Nie żeby zaskoczyły ją odpowiedzi, ale sam fakt, że… Czy on faktycznie czytał jej w myślach? A dziewczyna sądziła, że nawet w świecie magii ludzie nie mają takich umiejętności. Czyżby się myliła?

— Jak ty to robisz? Skąd wiesz, o czym myślę? – zapytała głośno, choć, jak jej się wydawało, wcale by nie musiała. Była zachwycona zdolnościami stryja. Jednocześnie bała się tego. Nie chciała, by każda jej myśl została przez niego odczytana. A jeśli i inni to potrafią?

— Lata praktyki – odpowiedział zadowolony z siebie.

— Nauczysz mnie tego? I czy można się przed tym bronić? – Drugie pytanie zadała z lekkim zawstydzeniem.

— Nauczę.

— Naprawdę? – Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.

— Nie rozumiesz słowa ‘nauczę’? – Teraz zadowolenie przerodziło się w irytację. Nie po to się tutaj spotkali, by rozprawiać o takich głupotach jak legilimencja. Jednak dziewczyna nie była tak dojrzała, jak mu się wcześniej wydawało. Naraz zdał sobie sprawę, że mimo swoich wyjątkowych zdolności, Nika jest nadal tylko dwunastolatką i jeszcze niewiele wie o życiu.

— Rozumiem, tylko…

— Wiesz, co? Zdecydowanie za dużo myślisz.

— To przez te koszmary. Nie mogę spać, więc w wolnych chwilach rozwijam swoją wyobraźnię – i dopiero gdy te słowa wypłynęły z jej ust, uświadomiła sobie jak beznadziejna była to riposta. Tylko bardziej się pogrążyła.

— Koszmary. To właśnie po to tutaj jesteśmy, dlatego bądź tak łaskawa i przestań wreszcie myśleć o głupotach i skup się na tym, co mam ci do powiedzenia. – Nie wytrzymał. Podniósł nieco głos. Podziałało. Nika umilkła, a do gabinetu wkradła się błoga cisza. Kiedy Severus wystarczająco się nią nacieszył, wrócił do przerwanej opowieści. – Eileen była bardzo skrytą osobą. Nie lubiła mówić o sobie ani swoich problemach. Wolała to wszystko spisać. Pamiętasz dziennik, który przykuł twoją uwagę, gdy nieporoszona wtargnęłaś do mojego pokoju?

— To było w czasie przerwy świątecznej – Nika przypomniała sobie tą dziwną sytuację. I nagle ją oświeciło. – Czy babcia…?

— Tak, to jej pamiętnik. Starożytna Księga. Długa tradycja. Krótkie zaklęcie. Ona jest tu. Napisała te słowa w dniu twoich narodzin. Nie znałem sensu owych słów do czasu, gdy nie przypomniałem sobie, co powiedziała na łożu śmierci.

Severus podszedł do szafki w rogu gabinetu. Wyciągnął z kieszeni szaty niepozorny kluczyk, którym otworzył kredens. Rozchylił skrzypiące drzwiczki i wyjął z wnętrza kamienną misę. Postawił ją ostrożnie na biurku.

— Myślodsiewnia – wyjaśnił nadal milczącej Nice. – Zaraz zrozumiesz.

Z szuflady w biurku wydobył małą flaszkę ze srebrnym płynem, który niebezpiecznie oblepił szklane ścianki. Odkorkował pojemnik i całą zawartość przelał do misy. Srebrzysta esencja zawirowała i utworzyła niewielki lej.

— Pochyl się.

Nika intuicyjnie schyliła się nad misą. Mały nosek prawie dotykał gęstej cieczy. I w tej samej chwili świat zawirował jej przed oczami. Nogi oderwały się od posadzki. Czuła, jakby leciała. Faktycznie tak było. Przelatywała przez otchłań myśli. Ale żadne z nich nie były wyraźne. No i nie były jej.

Wylądowała w nieprzeniknionych ciemnościach na mokrej ulicy. Musiała podeprzeć się rękami, żeby nie upaść na twarz. Gdzie była? Jakim cudem znalazła się w obcym sobie miejscu? A może wcale nie było obce? Czy było rzeczywiste? Raczej tak. Nie mogłaby sobie przecież wymyślić tak odurzającego smrodu. I wtedy poczuła na swoim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Już miała krzyczeć z przerażenia, gdy usłyszała cichy pomruk Severusa.

— Tam – mężczyzna wskazał jakiś punkt, którego Nika nie mogła dostrzec i pomaszerował w tamtą stronę.

Dziewczyna szybkim krokiem ruszyła za nim. Modliła się do Merlina, by go nie zgubić. Jej wzrok nadal nie przyzwyczaił się do ciemnej nocy. Na szczęście stryjek wydawał się znać tę okolicę. Ich kroki odbijały się głośnym echem o zrujnowane budynki, które najprawdopodobniej stały wzdłuż ulicy. W powietrzu nadal unosił się zapach niezidentyfikowanego odoru przywodzącego na myśl rozkładające się zwłoki. Nikę przeszył dreszcz strachu. Na dodatek potknęła się o coś i o mało nie wpadła na Severusa, który jakby nie dostrzegając podejrzanego otoczenia parł na przód.

Zatrzymali się w jeszcze ciemniejszym zaułku. Krukonka nie miała pojęcia, po co tam przyszli. Dopiero gdy Snape otworzył drzwi, dziewczyna zorientowała się, że stali przed czyimś mieszkaniem. Na dodatek bez pukania weszli do środka. Wewnątrz paliło się mdłe światło, które mimo wszystko oślepiło brunetkę. Ale udało jej się dostrzec ponury nastrój tego mieszkania. Severus jednak nie pozwolił jej dłużej się rozglądać i pociągnął ją skrzypiącymi schodami na piętro. Weszli do pokoju z którego dochodziły głosy cichej rozmowy.

Tapeta w kolorze kawy z mlekiem. Kwieciste zasłony. Miękki brązowy dywanik. Wydawałoby się, że właśnie wystrój najpierw przykuje uwagę Niki. Ale ona nie oglądała się wokół, jak chciała to zrobić na parterze. Jej wzrok był skierowany na łóżko. Leżała tam Eileen Prince. Jej babcia. Czarnowłosa natychmiast do niej podbiegła. Ale kobieta nie mogła jej widzieć. Nie mogła nawet wyczuć jej obecności. Nika i Severus byli tylko duchami, które nawiedziły czyjeś wspomnienie. Po policzkach młodej czarownicy pociekły łzy. Jej babcia umierała. Powoli odchodziła do innego świata. Jej dusza ulatniała się z ciała. Dziewczyna dostrzegła to w jej czarnych, ale już zamglonych oczach. Ale mimo nadchodzącego końca, na twarzy kobiety malował się uśmiech. Tak szczery, jakiego Nika jeszcze nie widziała. Był skierowany do młodzieńca klęczącego przy łóżku. Mężczyzna w swojej chudej dłoni trzymał pomarszczoną dłoń umierającej. W kącikach czarnych jak węgiel oczu zebrały się łzy. Dopiero teraz panna Snape domyśliła się, że była to młodsza wersja jej stryjka. Ale ten cierpiący chłopak zupełnie nie przypominał człowieka, który stał obok niej.

— Synku – z ust Eileen wydobył się cichy głosik. – Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – mówiła to z wielką nadzieją w sercu, ale z takim trudem na ciele.

— Mamo, proszę, nie odchodź – młodszy Severus spojrzał na nią błagalnie. Jakby chciał swoim wzrokiem wrócić jej kończące się już życie.

— Severusie, nadszedł mój czas. Wykonałam swoje zadanie prawie do końca – wzięła głębszy oddech, co sprawiło, że zaczęła się krztusić. Syn chciał jej pomóc, ale ona tylko go powstrzymała gestem dłoni i łamiącym się głosem mówiła dalej. – Pozostała tylko jedna rzecz. Jest w szufladzie – Kobieta przeniosła swój wzrok na komodę i dała prawie niezauważalny znak, by Severus podszedł do mebla i wyjął coś z jego wnętrza.

Mężczyzna niepewnie podniósł się z podłogi. Upewniając się o co chodzi matce, zrobił krok w stronę komódki. Otworzył górną szufladę i wyciągnął białą kopertę. Eileen sprawdziła ukradkowym spojrzeniem, czy jej syn wziął odpowiedni artefakt i zamknęła oczy, by już nigdy więcej ich nie otworzyć. Wtedy młodzieniec się odwrócił. Zorientował się, że matka umarła. Z płaczem rzucił się na jej martwe ciało.

Nika poczuła ucisk w żołądku. Wokół niej pojawiła się mgła. Wspomnienie zaczynało się rozsypywać w proch. Wirowała w tunelu przeszłości. Zaczęła dusić się własnymi łzami. W końcu poczuła grunt pod nogami. Jednak nie zdołała utrzymać równowagi. Zakręciło jej się w głowie i upadła na chłodną posadzkę w gabinecie Snape’a. Opuściły ją wszystkie siły. Przed oczami stanął jej obraz ponurej postaci… 

***
Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z opublikowaniem tego rozdziału. Napisałam go już dawno i chyba zapomniałam dodać na bloga. W każdym razie jest. Po bardzo długiej przerwie. Ale to się nie liczy. Już nie zależy mi na tym, żeby pisać regularnie. Nie będę na siłę ślęczeć nad klawiaturą, by potem jeszcze kilka razy poprawiać to, co udało się z wielkim wysiłkiem napisać. Chcę czerpać radość z tworzenia tego i nie tylko tego opowiadania. Chcę się bawić słowami. Chcę się przy tym odprężać. Dlatego data kolejnej publikacji jest wielką niewiadomą. Może jutro, a może w przyszłym miesiącu? Jedno mogę na pewno obiecać. Nie porzucę tego opowiadania. Ono zbyt wiele dla mnie znaczy. Nieważne, czy będę je pisać jeszcze przez pół roku, czy kilka następnych lat, ale na pewno je dokończę.