Pełna nadziei zeszła do lochów. Zawsze, gdy
schodziła w podziemia Hogwartu, przeszywał ją dreszcz. I tym razem nie było
inaczej. Ale to nie z powodu panującej tam złowrogiej atmosfery. Po prostu w
niższych partiach zamku było zimno. Latem chłód ten był zbawienny, jednak gdy
na dworze robiło się coraz zimniej i tutaj człowiek odczuwał lodowaty powiew, a
z ust wydobywała się para.
Obejrzała
się jeszcze raz za siebie, by sprawdzić, czy nikt jej nie śledził. Pusto.
Uczniowie o tej porze przebywają w pokojach wspólnych, ewentualnie w
bibliotece. Nie musiała się więc martwić, że kogoś spotka. A jednak wolała
zachować wszelkie środki ostrożności. Nie miała zamiaru przed nikim się
tłumaczyć. Tym bardziej kłamać, bo prawdy i tak by nie mogła wyznać. Swoje
relacje z profesorem postrachem w tej szkole wolała zachować dla siebie.
Zapukała
w te same dębowe drzwi, co poprzedniej nocy i nie czekając na zaproszenie,
wśliznęła się do środka. Severus już na nią czekał. Siedział za swoim
zniszczonym biurkiem i zlustrował Nikę przeszywającym spojrzeniem. Dziewczyna
miała wrażenie, jakby wkradł się do jej umysły, ale natychmiast odepchnęła te
bezpodstawne myśli i zajęła miejsce po przeciwnej stronie stołu. W tej samej
chwili Snape wstał i zaczął przechadzać się po gabinecie.
Przez dobrych kilka
minut trwali w ciszy. Żadne z nich nie odezwało się ani słowem. Nawet się
przecież nie przywitali. W końcu jednak mężczyzna o haczykowatym nosie przerwał
milczenie, które obojgu zaczynało ciążyć. Dźwięk jego szorstkiego głosu
sprawił, że dwunastolatka aż się wzdrygnęła.
— Powinniśmy zacząć od początku. Podejrzewam,
że ojciec nic ci nie mówił na temat swojej rodziny. Gdyby to zrobił, byłbym
wielce zdziwiony. Niestety bez tych informacji daleko nie zajdziemy. Nie będę w
stanie ci niczego wyjaśnić. – Mówił jakby wcześniej przygotował sobie tekst tej
przemowy. – Jak się już pewnie domyślasz, wiem, dlaczego miewasz te sny. O tym
jednak później. Najpierw powinnaś się dowiedzieć, dlaczego Stella i Tom
przybyli po ciebie do Hogwartu.
Ostatnie słowa wprawiły
dziewczynę w niecodzienne podniecenie. Bardzo chciała poznać prawdę. Już tak
długo się na tym zastanawiała i nie znajdowała żadnej odpowiedzi. Sama nie
potrafiła sobie w logiczny sposób wytłumaczyć niespodziewanej wizyty rodziców.
Próbowała pytać, ale oni nie byli skorzy do odpowiedzi. W końcu jednak pozna
prawdę. Chciała już z tego powodu skakać z radości, ale w porę się powstrzymała
widząc wyczekujące spojrzenie stryja. Natychmiast z powrotem przywołała poważny
wyraz twarzy.
— Gdy dowiedziałem się o twoich koszmarach,
zacząłem zastanawiać się nad ich przyczyną. Szybko doszedłem do wniosku, że to
nie są zwykłe sny. Są związane z historią twojego rodu. Jak tylko sobie to
uświadomiłem, „otworzyłem Księgę”. O samej Księdze dowiesz się w swoich czasie
– natychmiast zgasił pytające spojrzenie bratanicy i kontynuował wywód. – Skutkiem
tego potężnego zaklęcia było odtworzenie przeszłości w teraźniejszości. Możesz
tego nie rozumieć, ale zapewniam, nie musisz. Kiedy dojdziemy do dalszej części
opowieści, sytuacja powoli zacznie się rozjaśniać. Tak jak wspomniałem, użyłem
skomplikowanego i silnego zaklęcia, którego moc wyczuli twoi rodzice.
Postanowili po ciebie przyjechać, ponieważ uznali, że jesteś w
niebezpieczeństwie.
— A jestem? – Teraz
dziewczyna nie wytrzymała i musiała przerwać monolog Severusa. Cała ta historia
wydawała jej się dziwna. Była skomplikowana. Nic z tego nie rozumiała. Nawet
przeszło jej przez myśl, że stryjek ją po prostu wkręca. Ale mówił o tym
wszystkim z taką powagą, że nie było tam miejsca na żarty.
— W Hogwarcie nic ci
nie grozi. A przynajmniej dopóki nie wydarzy się coś jeszcze?
— Co?
— Zadajesz idiotyczne
pytania. Jakbyś mi ciągle nie przerywała, to byś szybciej się wszystkiego
dowiedziała.
Nika jednak nie
podzielała jego zdania. Ze słów mężczyzny nic nie wynikało. Przyszła tutaj,
żeby rozwiązać problem z dręczącymi ją koszmarami. A on opowiada jej o jakiejś
księdze. Ma szczęście, że chociaż wyjaśnił jej powód wizyty rodziców. Zaraz.
Nic przecież nie wyjaśnił. Dziewczyna nadal nie jest pewna, co oni robili w
szkole. Nie mogli jakoś inaczej ściągnąć jej do domu, skoro sądzili, że w
Hogwarcie nie jest bezpieczna? Poza tym, o jakie zagrożenie chodzi?
— Ale ja nic z tego nie
rozumiem. – Krukonka miała mętlik w głowie. Nie potrafiła teraz na szybko
poukładać myśli. Severus tylko westchnął i zrezygnowany opadł na swoje krzesło
za biurkiem.
— Naprawdę nie wiem,
jak coś tak zagmatwanego można jaśniej wyjaśnić. Jeśli chcesz odpocząć od
koszmarów, to lepiej spróbuj zrozumieć. Przecież staram się i tak mówić jak
najprostszym językiem. Nie używam żadnych wyszukanych zwrotów, czy naukowych
pojęć, których znaczenia mogłabyś się jedynie domyślać. Twój ojciec jest taki
sam. Kilka razy trzeba mu tłumaczyć, by pojął sens zdania. Dlaczego musiałaś po
nim odziedziczyć wszystkie negatywne cechy? Ach, tak. On nie ma zalet.
— Nie obrażaj mojego
taty – dziewczyna zerwała się na równe nogi. Sama nie bardzo wiedziała, co
właściwie robi, dlaczego tak się zdenerwowała. Przecież już nie raz stryjek
próbował wyprowadzić ją w ten sposób z równowagi. W końcu powinna nauczyć się
nad tym panować.
— Tak nie będziemy
rozmawiać. Albo się uspokoisz, albo będziesz musiała męczyć się z tymi snami. –
I on był wściekły, ale w odróżnieniu od Niki, zachowywał stoicki spokój.
— Przepraszam –
dziewczyna w jednej chwili ochłonęła, jakby osoba, która przed chwilą tak
impulsywnie zareagowała, opuściła jej ciało. Na powrót zajęła miejsce przy
biurku.
— Skoro już jedna
sprawa została wyjaśniona, możemy przejść do sedna – Severus kontynuował, jakby
zapominając o incydencie sprzed minuty. Nawet złość z niego wyparowała. A kiedy
przemawiał, był jak w transie. Zadowolony, że może mówić. – Masz na pewno
świadomość, że koszmary nie znikną jak za dotknięciem różdżki. Nie zdołam ci
wszystkiego powiedzieć w ciągu jednego wieczoru, a ty tym bardziej nie zdołasz
przyswoić wszystkich informacji, wyciągnąć z nich wniosków i wcielić w życie
pewnych zmian. – W jego głosie wyczuwało się wyższość. W tamtej chwili był nie
tylko mistrzem eliksirów, ale i jedyną osobą, która znała prawdę o snach Niki.
Był górą. Wiedział o tym i nie omieszkał tego wykorzystać.
Od kiedy poznał
bratanicę, czuł, że jest wyjątkowa. Nie była zwykłą jedenastolatką, która
zagubiona przychodzi do Hogwartu i z każdym kolejnym dniem zaczyna poznawać
tajniki magii. Ona miała magię w sobie. Emanowała nią. Inaczej niż zwyczajni
czarodzieje. Miała dzięki temu władzę nad innymi, choć nie była tego świadoma.
Nadal nie odkryła swoich zdolności, przez co nie panuje nad nimi. Ale on ją
wszystkiego nauczy. I choć tak bardzo nie cierpi zawodu nauczyciela, nienawidzi
odkrywać tajników warzenia eliksirów przed uczniami, którzy i tak nic z lekcji
nie wyniosą, dla Niki zrobi wyjątek. Opowiadanie jej rodzinnych historii będzie
dla niego przyjemnością, bo ona będzie chłonąć każde jego słowo. Nareszcie ktoś
go wysłucha, ktoś mu zaufa, ktoś kto nie jest Dumbledorem.
— Najpierw powinnaś
poznać swoją najbliższą rodzinę ze strony ojca. Mnie już znasz. Jestem jego
przyrodnim bratem. Mamy różnych ojców. Twoim dziadkiem jest Ernest Terry –
czarodziej z arystokrackiej rodziny wywodzącej się z Walii. Ważniejsza jednak
jest twoja babcia, a moja matka – Eileen Prince. Jest kluczową osobą w tym
wszystkim. O niej powinnaś wiedzieć najwięcej. Niestety nie będzie to proste.
Podobnie jak jej życie. Była osobą bardzo tajemniczą, przez co nawet ja
niewiele wiem. Ale ty możesz odkryć znacznie więcej.
Czarnowłosa Krukonka siedziała
na samym skraju stołka. Była tak skupiona na słowach stryja, że nawet nie
zauważyła, kiedy ześlizgnęła się na tak niebezpieczną odległość. W głowie
notowała każde zdanie wydobywające się z ust Severusa. Próbowała
usystematyzować wszystkie nowe informacje. Niestety nie było to takie proste,
kiedy z każdą sekundą pojawiały się to nowe pytania. Ernest Terry, czy on
jeszcze żyje? A babcia? Dlaczego tata nigdy nie wspomniał ani słowem o swoich
rodzicach? Może gdyby szybciej o tym wszystkim wiedziała, teraz nie musiałaby
się męczyć z koszmarami? Albo przynajmniej wcześniej dowiedziałaby się od
stryjka jak z nimi walczyć. Bo chyba w końcu się dowie? To przecież dlatego tu
przyszła. Żeby wreszcie móc spokojnie spać.
— Twój dziadek żyje,
babcia niestety już nie, a ojciec pewnie nic ci nie mówił, bo po prostu sam
niewiele wiedział. Nie był przywiązany do rodziny. Miał żal do matki, że nigdy
nie poznał swojego ojca.
Nika ze zdziwienia
otworzyła usta. Wpatrywała się w stryja ogromnymi oczami. Nie żeby zaskoczyły
ją odpowiedzi, ale sam fakt, że… Czy on faktycznie czytał jej w myślach? A
dziewczyna sądziła, że nawet w świecie magii ludzie nie mają takich
umiejętności. Czyżby się myliła?
— Jak ty to robisz?
Skąd wiesz, o czym myślę? – zapytała głośno, choć, jak jej się wydawało, wcale
by nie musiała. Była zachwycona zdolnościami stryja. Jednocześnie bała się
tego. Nie chciała, by każda jej myśl została przez niego odczytana. A jeśli i
inni to potrafią?
— Lata praktyki –
odpowiedział zadowolony z siebie.
— Nauczysz mnie tego? I
czy można się przed tym bronić? – Drugie pytanie zadała z lekkim zawstydzeniem.
— Nauczę.
— Naprawdę? –
Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.
— Nie rozumiesz słowa ‘nauczę’?
– Teraz zadowolenie przerodziło się w irytację. Nie po to się tutaj spotkali,
by rozprawiać o takich głupotach jak legilimencja. Jednak dziewczyna nie była
tak dojrzała, jak mu się wcześniej wydawało. Naraz zdał sobie sprawę, że mimo
swoich wyjątkowych zdolności, Nika jest nadal tylko dwunastolatką i jeszcze
niewiele wie o życiu.
— Rozumiem, tylko…
— Wiesz, co?
Zdecydowanie za dużo myślisz.
— To przez te koszmary.
Nie mogę spać, więc w wolnych chwilach rozwijam swoją wyobraźnię – i dopiero
gdy te słowa wypłynęły z jej ust, uświadomiła sobie jak beznadziejna była to
riposta. Tylko bardziej się pogrążyła.
— Koszmary. To właśnie
po to tutaj jesteśmy, dlatego bądź tak łaskawa i przestań wreszcie myśleć o
głupotach i skup się na tym, co mam ci do powiedzenia. – Nie wytrzymał.
Podniósł nieco głos. Podziałało. Nika umilkła, a do gabinetu wkradła się błoga
cisza. Kiedy Severus wystarczająco się nią nacieszył, wrócił do przerwanej opowieści.
– Eileen była bardzo skrytą osobą. Nie lubiła mówić o sobie ani swoich
problemach. Wolała to wszystko spisać. Pamiętasz dziennik, który przykuł twoją
uwagę, gdy nieporoszona wtargnęłaś do mojego pokoju?
— To było w czasie
przerwy świątecznej – Nika przypomniała sobie tą dziwną sytuację. I nagle ją
oświeciło. – Czy babcia…?
— Tak, to jej
pamiętnik. Starożytna Księga. Długa
tradycja. Krótkie zaklęcie. Ona jest tu. Napisała te słowa w dniu twoich
narodzin. Nie znałem sensu owych słów do czasu, gdy nie przypomniałem sobie, co
powiedziała na łożu śmierci.
Severus podszedł do
szafki w rogu gabinetu. Wyciągnął z kieszeni szaty niepozorny kluczyk, którym
otworzył kredens. Rozchylił skrzypiące drzwiczki i wyjął z wnętrza kamienną
misę. Postawił ją ostrożnie na biurku.
— Myślodsiewnia –
wyjaśnił nadal milczącej Nice. – Zaraz zrozumiesz.
Z szuflady w biurku
wydobył małą flaszkę ze srebrnym płynem, który niebezpiecznie oblepił szklane
ścianki. Odkorkował pojemnik i całą zawartość przelał do misy. Srebrzysta esencja
zawirowała i utworzyła niewielki lej.
— Pochyl się.
Nika intuicyjnie
schyliła się nad misą. Mały nosek prawie dotykał gęstej cieczy. I w tej samej
chwili świat zawirował jej przed oczami. Nogi oderwały się od posadzki. Czuła,
jakby leciała. Faktycznie tak było. Przelatywała przez otchłań myśli. Ale żadne
z nich nie były wyraźne. No i nie były jej.
Wylądowała w
nieprzeniknionych ciemnościach na mokrej ulicy. Musiała podeprzeć się rękami,
żeby nie upaść na twarz. Gdzie była? Jakim cudem znalazła się w obcym sobie
miejscu? A może wcale nie było obce? Czy było rzeczywiste? Raczej tak. Nie
mogłaby sobie przecież wymyślić tak odurzającego smrodu. I wtedy poczuła na
swoim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Już miała krzyczeć z przerażenia, gdy
usłyszała cichy pomruk Severusa.
— Tam – mężczyzna
wskazał jakiś punkt, którego Nika nie mogła dostrzec i pomaszerował w tamtą
stronę.
Dziewczyna szybkim
krokiem ruszyła za nim. Modliła się do Merlina, by go nie zgubić. Jej wzrok
nadal nie przyzwyczaił się do ciemnej nocy. Na szczęście stryjek wydawał się
znać tę okolicę. Ich kroki odbijały się głośnym echem o zrujnowane budynki,
które najprawdopodobniej stały wzdłuż ulicy. W powietrzu nadal unosił się
zapach niezidentyfikowanego odoru przywodzącego na myśl rozkładające się
zwłoki. Nikę przeszył dreszcz strachu. Na dodatek potknęła się o coś i o mało
nie wpadła na Severusa, który jakby nie dostrzegając podejrzanego otoczenia
parł na przód.
Zatrzymali się w
jeszcze ciemniejszym zaułku. Krukonka nie miała pojęcia, po co tam przyszli. Dopiero
gdy Snape otworzył drzwi, dziewczyna zorientowała się, że stali przed czyimś
mieszkaniem. Na dodatek bez pukania weszli do środka. Wewnątrz paliło się mdłe
światło, które mimo wszystko oślepiło brunetkę. Ale udało jej się dostrzec
ponury nastrój tego mieszkania. Severus jednak nie pozwolił jej dłużej się
rozglądać i pociągnął ją skrzypiącymi schodami na piętro. Weszli do pokoju z
którego dochodziły głosy cichej rozmowy.
Tapeta w kolorze kawy z
mlekiem. Kwieciste zasłony. Miękki brązowy dywanik. Wydawałoby się, że właśnie
wystrój najpierw przykuje uwagę Niki. Ale ona nie oglądała się wokół, jak
chciała to zrobić na parterze. Jej wzrok był skierowany na łóżko. Leżała tam
Eileen Prince. Jej babcia. Czarnowłosa natychmiast do niej podbiegła. Ale
kobieta nie mogła jej widzieć. Nie mogła nawet wyczuć jej obecności. Nika i
Severus byli tylko duchami, które nawiedziły czyjeś wspomnienie. Po policzkach
młodej czarownicy pociekły łzy. Jej babcia umierała. Powoli odchodziła do
innego świata. Jej dusza ulatniała się z ciała. Dziewczyna dostrzegła to w jej
czarnych, ale już zamglonych oczach. Ale mimo nadchodzącego końca, na twarzy
kobiety malował się uśmiech. Tak szczery, jakiego Nika jeszcze nie widziała.
Był skierowany do młodzieńca klęczącego przy łóżku. Mężczyzna w swojej chudej
dłoni trzymał pomarszczoną dłoń umierającej. W kącikach czarnych jak węgiel
oczu zebrały się łzy. Dopiero teraz panna Snape domyśliła się, że była to
młodsza wersja jej stryjka. Ale ten cierpiący chłopak zupełnie nie przypominał
człowieka, który stał obok niej.
— Synku – z ust Eileen
wydobył się cichy głosik. – Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – mówiła to z
wielką nadzieją w sercu, ale z takim trudem na ciele.
— Mamo, proszę, nie
odchodź – młodszy Severus spojrzał na nią błagalnie. Jakby chciał swoim
wzrokiem wrócić jej kończące się już życie.
— Severusie, nadszedł
mój czas. Wykonałam swoje zadanie prawie do końca – wzięła głębszy oddech, co
sprawiło, że zaczęła się krztusić. Syn chciał jej pomóc, ale ona tylko go
powstrzymała gestem dłoni i łamiącym się głosem mówiła dalej. – Pozostała tylko
jedna rzecz. Jest w szufladzie – Kobieta przeniosła swój wzrok na komodę i dała
prawie niezauważalny znak, by Severus podszedł do mebla i wyjął coś z jego
wnętrza.
Mężczyzna niepewnie
podniósł się z podłogi. Upewniając się o co chodzi matce, zrobił krok w stronę
komódki. Otworzył górną szufladę i wyciągnął białą kopertę. Eileen sprawdziła
ukradkowym spojrzeniem, czy jej syn wziął odpowiedni artefakt i zamknęła oczy,
by już nigdy więcej ich nie otworzyć. Wtedy młodzieniec się odwrócił.
Zorientował się, że matka umarła. Z płaczem rzucił się na jej martwe ciało.
Nika poczuła ucisk w
żołądku. Wokół niej pojawiła się mgła. Wspomnienie zaczynało się rozsypywać w
proch. Wirowała w tunelu przeszłości. Zaczęła dusić się własnymi łzami. W końcu
poczuła grunt pod nogami. Jednak nie zdołała utrzymać równowagi. Zakręciło jej
się w głowie i upadła na chłodną posadzkę w gabinecie Snape’a. Opuściły ją
wszystkie siły. Przed oczami stanął jej obraz ponurej postaci…
***
Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałam z opublikowaniem tego rozdziału. Napisałam go już dawno i chyba zapomniałam dodać na bloga. W każdym razie jest. Po bardzo długiej przerwie. Ale to się nie liczy. Już nie zależy mi na tym, żeby pisać regularnie. Nie będę na siłę ślęczeć nad klawiaturą, by potem jeszcze kilka razy poprawiać to, co udało się z wielkim wysiłkiem napisać. Chcę czerpać radość z tworzenia tego i nie tylko tego opowiadania. Chcę się bawić słowami. Chcę się przy tym odprężać. Dlatego data kolejnej publikacji jest wielką niewiadomą. Może jutro, a może w przyszłym miesiącu? Jedno mogę na pewno obiecać. Nie porzucę tego opowiadania. Ono zbyt wiele dla mnie znaczy. Nieważne, czy będę je pisać jeszcze przez pół roku, czy kilka następnych lat, ale na pewno je dokończę.