Słońce zaglądało do sypialni
najmłodszych Krukonek. Rozświetlało bladoniebieską tapetę kontrastującą z
ciemną posadzką pokrytą puszystymi dywanikami. Pomieszczenie było naprawdę
przytulne. Po obu stronach okna stały pojedyncze łóżka, które jeszcze
kilkanaście godzin temu były równo zasłane jedwabną pościelą. Przy każdym z
nich, na stoliku nocnym w eleganckich świecznikach przechylały się wypalone do
połowy świeczki, które bardzo się przydały przy wczorajszych nocnych rozmowach
w gronie nowo zapoznanych koleżanek. Zaś
naprzeciwko wejścia do dormitorium miała swoje miejsce magiczna szafa.
Dziewczyny przez długi czas zastanawiały się, kto mógł wymyślić tak niesamowite
zaklęcie. Komoda pomieściła w sobie wszystkie rzeczy pierwszoklasistek i to w
taki sposób, że kiedy ją otwierały, każda widziała tylko swoje równo poukładane
ubrania i inne skarby. Jakby kilka szaf w jednej.
Nika niechętnie
przebudziła się po jakże krótkiej nocy. Niestety, ale pora wstawać. Wypełzła (i
to dosłownie) ze swojego nowego łóżka. Ociągając się niemiłosiernie,
doprowadziła się do ładu. Nałożyła czarne szaty z herbem Ravenclawu i zeszła do
pokoju wspólnego. Było to obszerne pomieszczenie. Posadzka wysłana granatowym
dywanem upstrzonym w złote gwiazdki. Podobny był sufit, który imitował, choć
nie tak idealnie jak w wielkiej sali, gwieździste niebo. Przy ścianach stały na
baczność regały po brzegi wypełnione najróżniejszymi księgami. A między nimi
ukrywały się okna w stylu gotyckim. Dla kogoś postronnego pokój mógłby się
wydawać przytłaczającym, ale w rzeczywistości był tak samo przytulny, jak
dormitorium. I dodatkowo był bardzo funkcjonalny. W końcu to książki w dużej
mierze wypełniały przestrzeń.
Kiedy reszta nowych
koleżanek Niki przygotowała się na pierwszy dzień lekcji, w piątkę udały się na
śniadanie. Nika miała nadzieję, że znajdzie tam gdzieś Hermionę. Od wczorajszej
ceremonii przydziału nie miały okazji pogadać. A rozmowa na pewno im się przyda
w zaistniałej sytuacji. Panna Snape już postanowiła, że tak tego nie zostawi.
Przyjaciółki nie mogą być rozdzielone. I dzisiaj ma zamiar namówić Mionę, by
razem przekonały o swojej racji dyrektora. A on już im pomoże.
Niestety
młoda Krukonka nie znalazła swojej przyjaciółki w wielkiej sali.
Najprawdopodobniej musiały się minąć. Jednak Nika nie była zbyt spokojna.
Denerwowała się, że teraz straci swoją przyjaciółkę. A wiedziała, że drugiej
takiej nie znajdzie. Żadne z nowych koleżanek nie wydawały się na pierwszy rzut
oka tak fajne, jak Hermiona. Amanda była strasznie zadufana w sobie. Uważała,
że jest wyjątkowa, ponieważ ma sławnego dziadka. Ta blondynka to wnuczka
różdżkarza z Pokątnej, pana Ollivandera. Kolejna jedenastolatka, która
przedstawiła się Nice to Lisa Turpin. Raczej nieśmiała szatynka, która nie może
pogodzić się z faktem, że przez cały rok szkolny musi przebywać w Hogwarcie.
Jest jeszcze Padma Patil, której siostra bliźniaczka dostała się do
Gryffindoru. Może chociaż z nią Nika znajdzie wspólny język. W końcu obie
zostały pozbawione swoich najbliższych osób w nowym otoczeniu. Z czwórką
dziewczyn dormitorium dzieliła jeszcze jedna rówieśniczka. Niestety okazała się
bardzo małomówna. Właściwie od wczorajszego wieczoru nie odezwała się ani
słowem. Nawet się nie przedstawiła, a jedenastolatki wolały jej dłużej nie
zadręczać pytaniami. Zostawiły ją samej sobie, co raczej nie wpłynęło
negatywnie na jej samopoczucie.
Po
śniadaniu brunetka ze spuszczoną głową udała się prędko do sowiarni. Przed
pierwszą lekcją chciała jeszcze wysłać list do rodziców. Wbiegła kamiennymi
schodami do wieży, w której królowały sowy. Gnieździły się w najróżniejszych
kątach. Większość z nich spała. Jednak co chwilę grono ptaków nocy powiększało
się. Bowiem do sowiarni przylatywały nowe sowy z wiadomościami. W tłumie ptaków Nika odnalazła swoją sówkę –
Dubi. Pogłaskała ją na powitanie, poczym jeszcze raz przeczytała swoją
wiadomość:
Drogi Tato,
W szkole
bardzo mi się podoba. Dostałam się do Ravenclawu. Powiedz mamie, na pewno się
ucieszy. Jednak żałuję, że nie jestem razem z Hermioną. Ona od wczoraj jest
dumną Gryfonką. Niestety Tiara Przydziału nie zawsze działa według naszej
myśli. W ogóle bardzo dziwna była ceremonia przydziału. Ten stary kapelusz
mówił coś o tobie, że byłeś w Slytherinie i wspomniał o kimś jeszcze… Niby
jeszcze jakiś Snape był w Slytherinie. Wiesz coś na ten temat?
Twoja córka, Nika
Dziewczynka przywiązała liścik
do nóżki sowy i wypuściła ją na zewnątrz.
— Ładna sowa.
Nika
gwałtownie odwróciła się na te słowa. Kiedy wchodziła do sowiarni nikogo tam
nie było. I nie zauważyła, by ktoś wchodził, kiedy czytała list. Nieźle się
wystraszyła. Pierwszy dzień w szkole, a już taki stres.
—
Cześć – zza rogu wyłoniła się ta małomówna współlokatorka Niki.
—
Przestraszyłaś mnie. – Przywitała ją z wyrzutem panna Snape.
—
Przepraszam, nie chciałam. Jestem Lavena. – Wyciągnęła w stronę Niki dłoń.
—
Nika – czarnowłosa nie zaszczyciła rówieśniczki uściskiem dłoni — ale to chyba
już wiesz, bo się wczoraj przedstawiałyśmy wszystkie w dormitorium. Tylko ty
nie raczyłaś się odezwać ani słowem. Chyba, że byłaś wówczas w innym świecie. A
właściwie to dlaczego nie jesteś na lekcji? – Dokończyła z wyższością w głosie.
—
Wylałam na swój plan lekcji kakao i nie wiem, gdzie powinnam się udać.
Widziałam ciebie, jak wspinasz się po schodach, więc pomyślałam, że może ty
wiesz, gdzie mamy pierwszą lekcję.
—
Na pewno nie tutaj, więc niepotrzebnie traciłaś energię wchodząc schodami na
samą górę. A edukację w Hogwarcie zaczynamy od zielarstwa na błoniach.
Nika
zarzuciła swoją torbę na ramię i nie oglądając się na nową znajomą wyszła z sowiarni.
Szybkim krokiem udała się do cieplarni numer 5, gdzie miały odbywać się
zajęcia. Lavena ruszyła za nią.
Zielarstwa
nauczała pani Sprout, opiekunka Hufflepuffu. Bardzo miła kobiecina, ale
przedmiot, którego nauczała, wydawał się trochę nudny. Nika nigdy nie
interesowała się roślinkami. Nawet nie przypuszczała, że czegoś takiego uczą w
Hogwarcie. Przecież to nie ma nic wspólnego z magią. Za to następna lekcja,
transmutacja bardziej przypadła Nice do gustu. Nie tylko dlatego, że
perspektywa, iż w przyszłości dziewczyna będzie potrafiła zamienić stół w łóżko,
była bardzo kusząca. Ale tę lekcję Krukoni mieli razem z Gryfonami. Nareszcie
Nika mogła porozmawiać z Hermioną.
—
Tak mi przykro, że nie jesteśmy w jednym domu – prawie ze łzami w oczach czarnowłosa
przywitała swoją przyjaciółkę.
—
Brakuje mi ciebie, wiesz. Szukałam cię wczoraj wieczorem, po kolacji. Nigdzie
nie mogłam cię znaleźć. No i dzisiaj na śniadaniu też ciebie nie widziałam.
—
Wczoraj byłam zmęczona, więc już nigdzie nie wychodziłam z wieży. A dzisiaj też
ciebie szukałam. Na szczęście teraz możemy już pogadać.
—
Panno Snape – nad rozgadanymi uczennicami stanęła profesor McGonagall. – Myli
się pani. Teraz nie możecie sobie pogadać, gdyż jest lekcja i powinnyście
słuchać, by potem na egzaminie nie było żadnych wątpliwości.
Skruszone
przyjaciółki przeprosiły nauczycielkę i do końca lekcji już się do siebie nie
odezwały. Dopiero po dzwonku ustaliły, że spotkają się po obiedzie w sali
wejściowej.
—
Dlaczego nie powiedziałaś mi, że ten Malfoy to taki idiota? Bo przecież go
znacz, no nie? – Herma wyrzucała z siebie złość jaką zdążyła skumulować na
historii magii ze Ślizgonami.
—
Jakoś nie było okazji. Poza tym na takich idiotów szkoda słów.
Dziewczyny
opowiedziały sobie o własnych wrażeniach z pierwszego dnia w szkole. Poza tym
ustaliły plan spotkań. Nika już się nie martwiła, że straci przyjaciółkę.
Hermiona uświadomiła jej, że na nią zawsze może liczyć. A inne domy nie
stanowią żadnej przeszkody w kontynuowaniu tej długoletniej przyjaźni między
sąsiadkami.
~~*~~
Sowia poczta. Uczniowie
z niecierpliwością wyczekują listów. Niestety nie każdy coś otrzymał. Nice było
bardzo przykro, kiedy Dubi nie przyleciała. Myślała, że ojciec szybko odpowie
na jej wiadomość i rozwieje jej wątpliwości. Niestety jedenastolatka musi
jeszcze trochę poczekać. Zastanawiała się, czy nie powinna napisać do mamy. Ta
na pewno by jej szybko odpisała. Tylko, czy ona coś wie na temat dwóch
Snape’ów. Może lepiej jej nie niepokoić.
— Przepraszam –
czarnowłosą delikatnie szturchnęła Lavena i nieśmiało zapytała – gdzie mamy
pierwszą lekcję?
— Co? – Nika odwróciła
się do koleżanki i spojrzała na nią takim wzrokiem, że ta postanowiła już
więcej się nie odzywać, tylko czekała, aż ktoś się ruszy i skieruje w stronę
klasy, w której będą odbywać się zajęcia.
— Padma, idziemy?
Tak jak podejrzewała
panna Snape, najlepiej dogadywała się z Padmą. Wczoraj razem siadały w ławce,
wieczorem pomagały sobie w odrabianiu lekcji i dzisiaj usiadły obok siebie przy
śniadaniu. Dobrze im się rozmawiało. Obie były w podobnej sytuacji, więc
wiedziały jak czuje się ta druga. Nika nawet zaczęła się zastanawiać, czy nie
zapoznać swojej nowej koleżanki z Mioną. Na pewno by się polubiły.
Krukonki zabrały ze
sobą ciasteczka czekoladowe na drogę i udały się na historię magii. W
międzyczasie żywo dyskutowały. Nie zauważyły przez to, że mają ogon. Podążała
za nimi ta mała Lavena.
W końcu, przed
eliksirami, Nika się zdenerwowała. Chciały spokojnie sobie z Padmą porozmawiać,
a za nimi wciąż się ciągnęła małomówna szatynka z warkoczykami.
— Czego ty ode mnie
chcesz? – Zapytała ze złością w głosie.
— Ja… — jedenastolatka
zaczęła się jąkać. – Ja tylko szłam na lekcję.
— To dziwne, że akurat
w tym samym momencie, co ja. – Nika była naprawdę wściekła.
— Bo ja nie mam planu… —
nie zdążyła dokończyć, bo Snape jej przerwała:
— To idź do Flitwicka,
a nie myśl, że pożyczę ci swój!
— Nika – uspokajała ją Padma – daj spokój. Po
co się denerwować?
— Wkurza mnie. Łazi za
nami i podsłuchuje.
— A co my tu mamy za kłótnię?
— Nad trójką dziewczyn stanął przerażający mężczyzna w czarnych powłóczystych
szatach. Włosy miał w kolorze smoły. Błyszczały się od łoju, jaki zdążył się na
nich osadzić od ostatniego mycia. O ile w ogóle kiedyś takowe było. Okalały one
szarą twarz, która kontrastowała z czarnymi oczami. – Do klasy! – Rozkazał, a
dziewczyny posłusznie wślizgnęły się do sali. – To się tyczy wszystkich –
zaznaczył, kiedy część uczniów przyglądała się całej sytuacji z boku.
Nauczyciel, ciągnąc po
posadzce swoją szatę przeszedł na sam przód. W międzyczasie zdążył jednym
machnięciem różdżki pozamykać wszystkie okiennice. W pomieszczeniu zrobiło się
ciemno. Poza tym pachniało stęchlizną. Było nieprzyjemnie. A profesor, swoją
osobą wcale nie zamierzał tego zmieniać.
— Nazywam się Severus
Snape – co? Snape? Nika
otworzyła szeroko oczy. Hermiona i Padma spojrzały na nią pytająco. –
Będę was nauczał sztuki przyrządzania eliksirów. – Ciągnął dalej. — Jest to
bardzo trudne, więc lepiej nie przerywajcie mi, kiedy mówię. Ani teraz, ani
nigdy. Chyba, że chcecie stąd wylecieć.
– Wszyscy byli cicho. Nikt się nie odważył choćby ruszyć głową. – Wielu
z was pewnie uważa, że ów przedmiot nie ma nic wspólnego z magią, bo nie
wymachujemy tutaj różdżkami. Ale to nie znaczy, iż macie go olewać. Nie
oczekuję od was, że docenicie piękno zawarte we wszystkich przygotowywanych
tutaj wywarach. Jednak mam nadzieję, iż nie okażecie się kompletnymi idiotami,
jakich do tej pory musiałem uczyć. – Większość uczniów otworzyła usta ze
zdziwienia, za co od razu dostali naganę. – Zamknąć te pyski! – Już nikt nie
podniósł wzroku znad ławki.
Profesor podszedł do
katedry. Przerzucił kilka papierów. Do ręki wziął zwój z listą obecności i
zaczął czytać. Wyczytywani musieli wstać, co robili z niechęcią. Zatrzymał się na
chwilę przy Harrym Potterze:
— Potter, Harry. Ach,
tak. Chłopiec, Który Przeżył – spojrzał na Harry’ego czarnymi oczami, w których
dało się wyczuć chłód i przeszedł do kolejnego nazwiska.
— Snape… — znów się
zatrzymał. Nawet nie przeczytał imienia. Teraz to skierował swój wzrok na Nikę.
Nie było to przyjemne. Tym bardziej, że cała sala lustrowała dziewczynę
jedenastoletnimi ślepiami. – Nika – dokończył, a dziewczyna wstała i spojrzała
mu prosto w oczy. Miał takie same, jak jej ojciec. Pomyślała sobie, o tym co mówiła
Tiara i chwilowo odpłynęła, czym jeszcze bardziej zezłościła nauczyciela. –
Siadaj Snape, chyba że oczekujesz specjalnego zaproszenia? – Usiadła i przez resztę
lekcji siedziała cicho, jak mysz pod miotłą.
Po
dwóch godzinach siedzenia z głową w książce, na dodatek w zimnych lochach, uczniowie
wyszli na błonia. Było ciepło, aczkolwiek panowała już jesienna atmosfera. Nika
wraz z Padmą i Hermioną usiadły pod jednym ze starych drzew. Właśnie miały się
zabrać za pracę domową z eliksirów, ale dołączyli do nich chłopcy z
Gryffindoru. Harry i Ron. I wtedy padło to pytanie, którego Nika obawiała się
najbardziej.
—
Nika? Ten Snape, to twoja rodzina?
***
Dedykacja: Ann Dreamy, w ramach przeprosin, że jeszcze nie przeczytałam u Ciebie rozdziału, a przecież dzisiaj miał się pojawić następny. Wybacz.
I właśnie pojawił się pierwszy rozdział w tym roku szkolnym. Jak Wam się podoba? Wiem, że niektórzy zastanawiali się, jak zareagował Severus, kiedy usłyszał nazwisko Niki na ceremonii przydziału, ale postanowiłam tego nie ujawniać. Możecie się jedynie domyślać. Za to macie Seva w roli nauczyciela :)
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.
No Snape musiał pewnie długo myśleć o tej całej sytuacji, bo na lekcji nie okazywał zbytniego zaskoczenia. Przynajmniej tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Nika nie powinna prosić o przeniesienie się do Gryffindoru. Myślę, że Tiara wiedziała co robi, Ravenclaw to jej przeznaczenie. I moim zdaniem Hermiona robi dobrze, że nie namawia przyjaciółki do przeniesienia.
Nie podoba mi się zachowanie Niki w stosunku do tej małomównej koleżanki. Oj źle, Nika, źle.
Puchonka ;>
U mnie nowy rozdział (klik)
Ravenclaw = Przeznaczenia. Ty zawsze trafiasz w samo sedno :) Mnie również się wydaje, że Nika jednak powinna zostać w Ravenclawie.
UsuńPostawa, jaką Nika okazuje wobec Laveny, pokazuje, że nikt nie jest idealny i mimo wszystko panna Snape ma trudności by odnaleźć się w nowej roli.
Pozdrawiam
Oj uwierz mi, nie zawsze. Czasem na szczęście, czasem niestety...
UsuńDobrze pokazujesz słabszą stronę Niki. Zastanawiam się czy jest czymś umotywowana... Szczególnie zwróciłam uwagę na to zachowanie uwagę. No cóż, mam swoje powody ;_;
Brakuje jej przyjaciółki po prostu. Ale i tak uważam, że ich przyjaźń przetrwa. No chyba, że będziesz chciała poprowadzić historię Hermiony jak w książce - bez Niki.
Pozdrawiam.
jest cudny ale w lochach nie ma okien. kocham Tw opowiadanie! a jak tam wiersz???
OdpowiedzUsuńRomilda Asteria Ellid
W Hogwarcie wszystko jest możliwe. Nawet okna w lochach :D
UsuńA co do wiersza, na razie stoję w miejscu. Brak weny.
tak, zgadzam się z Julą. nawet współczuję tej Lavenie.
OdpowiedzUsuńa i nie za bardzo rozumiem tytuł, chć mnie zaintrygował. te strągi czy jakoś tak... no cóż... czeka na c.d.
OdpowiedzUsuńa zmiana narracji to dobry pomysł, choć troszeczkę błędów przy tym robisz ale rozumiem że nie masz zbytnio czasu. Matura... mnie sprawdzian 6klasisty przeraża
Romilda Asteria Ellis
Tytuł... Nigdy nie mam na niego pomysłu, ale w końcu udaje mi się coś wymyślić i chyba nawet dobrze to zrobiłam, bo o to właśnie chodzi, by tytuł intrygował :)
UsuńDziękuje za dedykacje i nic się nie stało :)
OdpowiedzUsuńRozdział ma bardzo intrygujący tytuł. Jestem ciekawa, kim dla Niki jest Snape i tego, co odpisze jej ojciec. Wydaje mi się, że lepiej byłoby, gdyby Nika nie zmieniała domu. W końcu, nie bez powodu Tiara przydzieliła ją do Ravenclawu. Musi być bardzo inteligentna. Sądzę, że Sev był zdziwiony czytając nazwisko Niki na lekcji... ale to tylko moje domysły. Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.
Ja już nie wiem co powiedzieć... Rozdział bardzo mi się podobał, a tytuł jest... interesujący... Trochę nie podoba mi się nastawienie Niki do Laveny, ale przecież nikt nie jst idealny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i życzę weny :]
HEUREUX
Właśnie, nikt nie jest idealny. Nie chciałam tworzyć baśniowej postaci. Nika ma być człowiekiem, który może być po prostu słaby.
UsuńPozdrawiam :)