12 października 2013

Rozdział VII - W krainie snu

— Nika?
                
Dziewczyna ostrożnie otworzyła oczy. Przyćmionym spojrzeniem objęła zarys ludzkiej postaci, która się nad nią nachylała i coś do niej mówiła. W końcu doszedł do dziewczyny sens wypowiadanych słów.

— Jak się czujesz? – Zapytała z troską przyjaciółka czarnowłosej.
— Hermiona? – Wydusiła z siebie. – Co się stało?

— Ron zapytał… Ty odeszłaś… — Zaczęła wyjaśniać półsłówkami Miona. – Pobiegłam za tobą, ale nie chciałaś ze mną gadać. Szukałam cię po całym zamku, przez co ominęła mnie nauka latania, a ty leżałaś nieprzytomna. Wtedy Flitwick, a teraz skrzydło szpitalne.
                
Nika dopiero teraz zorientowała się, że leży na szpitalnym łóżku w białej pościeli w nieznanym pomieszczeniu. Była to przestrzeń bardzo sterylna, ale nie brakowało jej niejakiej przytulności, dlatego pacjenci czuli się tutaj bardzo komfortowo. Delikatne zasłonki w oknach przepuszczały wąskie promienie światła słonecznego. A nieuczulające roślinki umieszczone przy samym wejściu nadawały świeżości. Do tego na stoliku nocnym przy łóżku dziewczyny stał wazonik z ciętymi kwiatami. Na ich widok zrobiło jej się bardzo miło. Poczuła się prawie jak w domu. Bo kiedy jest chora, mama zawsze stara się ją pocieszyć właśnie poprzez dekorowanie najbliższego otoczenia córki pachnącymi kwiatami.
                
— Hermiono, uspokój się. – Czarnooka próbowała uciszyć rozdygotaną Mionę.
                
— Nie mogę, bo… Jestem wkurzona na Rona. Jak on mógł? Ten rudzielec nie ma za grosz wyczucia – wyrzucała z siebie całą złość, gdy nagle na salę weszła niska kobieta.
                
— Panno Granger – zwróciła się do szatynki – pani koleżanka potrzebuje w tym momencie dużo spokoju – wymownie spojrzała na drzwi poczym zwróciła się do pacjentki – panienko Snape, proszę odpoczywać.
                
Hermiona już dłużej nie wyżywała się na Weasleyu. Posłusznie opuściła skrzydło szpitalne umożliwiając przyjaciółce wypoczynek. Ale Nika wcale go nie potrzebowała. Jak najszybciej chciała wyjaśnić całą sprawę. Już nie mogła wytrzymać tej niepewności. Zależało jej, by poznać prawdę.
                
Po chwili drzwi na końcu sali otworzyły się z głuchym trzaskiem. Pani Pomfrey, pielęgniarka, wyleciała natychmiast ze swojego gabinetu. Z groźną miną biegła ku przybyszom, którzy mieli śmiałość zakłócić spokój jej pacjentom, a właściwie jednej pacjentce. Już miała się na nich wydrzeć, gdy między tłumem chłopców, którzy wparowali do jej oazy spokoju, dostrzegła innego, nieprzytomnego. Kazała go położyć niedaleko łóżka Niki. Zaraz potem nadeszła pani Hooch i Miona. Kobiety wymieniły między sobą kilka zdań i rozkazały rozejść się uczniom. Tylko Hermiona ich nie posłuchała i po cichutku przysiadła na skraju łóżka przyjaciółki.
                
— Kto to? – Zapytała brunetka.
                
— Harry Potter.
                
— Co? Co jemu się stało? – Nika usilnie się dopytywała. Niestety i Hermiona nie mogła wiedzieć jaka była przyczyna utraty przytomności przez Wyjątkowego Chłopca.
                
— Sama jestem ciekawa.
                
— A co ty tu jeszcze robisz? – Pielęgniarka z flaszką jakiegoś fioletowego płynu zauważyła nieproszonego gościa.
                
— Ja… Już idę – zaskoczona i speszona Hermiona nie wdawała się w dalsze dyskusje, tylko odeszła pozostawiając przyjaciółkę na pastwę Morfeusza.

~~*~~

„Stałam w szmaragdowej sukni po środku dużego pokoju. Ściany były barwy wrzosu. Na podłodze leżał puszysty dywan. Rozejrzałam się dookoła. Nie było żadnego okna, ani drzwi, tylko portrety jakichś nieznanych mi osób ozdabiały ściany. Rozmawiały między sobą, więc wywnioskowałam, że to świat czarodziejów. Byłam bardzo spokojna. Usiadłam na podłodze i… zaczęłam spadać. Teraz leciałam w dół pionowego tunelu, którego końca nie było widać. Wylądowałam na stromych schodach. Na szczęście nie stoczyłam się po nich. Postanowiłam wejść na górę. Trochę się zmęczyłam. W końcu znalazłam się w lochu. Wszędzie były pajęczyny. Zakurzona posadzka. Dziurawe mury. Wtedy dostrzegłam małe dziecko wpatrujące się w podłogę.  Miało może 4 latka. Podeszłam do niego:

— Jak się nazywasz?

Ono spojrzało na mnie, a ja natychmiast odskoczyłam. Zaczęłam się cofać, ale… nie było wyjścia. Gdzie się podziały te drzwi???”


— Nika!
                
Dziewczyna obudziła się i machinalnie wyrwała się z pozycji leżącej. Otarła pot z czoła. To był tylko sen – pomyślała. Rozejrzała się wokół. Wszędzie biel. Nadal była w skrzydle szpitalnym. To już kolejny dzień, kiedy nie uczestniczy w zajęciach. A dopiero co rozpoczął się rok szkolny. Będzie musiała jak najszybciej nadrobić zaległości. Dlatego ma nadzieję, że już niedługo pani Pomfrey pozwoli jej wrócić do monotonnego życia ucznia Hogwartu.

Spojrzała teraz na łóżko Harry’ego. Wpatrywał się w nią wielkimi oczyma. Zielonymi oczyma? Jakby już gdzieś je widziała. Ale nie miała sił, by o tym myśleć. Próbowała wrócić do rzeczywistości. Chłopak coś mówił. Ale do Niki nie dochodziły żadne słowa. Widziała tylko ruch jego warg.

— Nika? – brunet zawołał o wiele głośniej i dopiero teraz dziewczyna usłyszała jego głos. – Miałaś jakiś straszny sen? – Zapytał z troską, ale i niejakim przerażeniem w głosie.

— Tak, tak… — jedenastolatka opadła na poduszkę jeszcze raz przypominając sobie ten okropny widok.

— Krzyczałaś, a pani Pomfrey gdzieś wyszła. — Chłopak próbował ocucić koleżankę słowami. — Nie mogłem cię dobudzić z tej odległości. Wołałem, ale ty nie reagowałaś.

— Tak, tak… — Nika w bardzo powolnym tempie dochodziła do siebie. 

***
              
Tom siedzi od kilku dni w swojej pracowni i w ogóle stamtąd nie wychodzi. Nie odzywa się do swojej żony. Stella mogłaby pomyśleć, że stracił głos, ale nieraz słyszała, jak mąż wydawał rozkazy skrzatowi domowemu. Odkąd Nika wyjechała do szkoły, Tom stał się jakiś dziwny. Już nawet nie spoglądał na swoją partnerkę. Kobieta czuła się przez to osamotniona. Nie miała z kim porozmawiać. A kiedy wychodziła za mąż, wyobrażała sobie, że jej życie będzie idealne. Rano śniadanie z rodziną, potem praca, a wieczorem z lampką wina przy kominku rozmowa z mężem. Przez pewien czas faktycznie tak było. Ale potem wszystko zaczęło się psuć. Stella musiała więcej czasu poświęcać córce, a Tom tymczasem zaszywał się w swoim gabinecie i wciąż nad czymś tam pracował. Gdy Nika trochę podrosła, większość czasu spędzała z Hermioną, a Stella znów była sama. Tak, jak przed ślubem. W końcu kryzys minął. Ale od września znów się zaczęło. Jednak czarnowłosa piękność czuła, że tym razem to zupełnie inna sprawa.
              
Naprawdę martwiła się o męża. Czyżby to tęsknota za jedyną córką wprowadziła go w jakąś depresję? A była przekonana, że ta choroba dotyka tylko mugoli. Myliła się?
                
Każdego dnia próbowała nawiązać kontakt z mężem. Ale on wciąż milczał. Unikał żony. Jednak Stella jeszcze się nie poddała i nadal próbuje:
                
— Tom, co się stało? Proszę, powiedz.
           
Nic. Żadnego odzewu. Jakby mówić do głazu. Głuchy na wołanie żony. Zaszyty we własnym świecie. Może czas najwyższy zaprowadzić go do Świętego Munga? Nie, jeszcze nie teraz.
           
Szczupła dama zeszła do przestronnego salonu. Usiadła na wygodnej skórzanej sofie. Jednym ruchem różdżki zapaliła świeczki zdobiące stolik i przywołała z kuchni Proroka. Natknęła się na artykuł o włamaniu do Gringotta. Już się przestraszyła, że to ich ktoś okradł. Ale od razu uzmysłowiła sobie, że wtedy dostaliby przecież powiadomienie z banku. Uspokojona odłożyła gazetę i podeszła do okna wychodzącego na ogród.
            
Coś się poruszyło? Zamrugała gwałtownie i jeszcze raz spojrzała wytężając wzrok, ale na dworze panował mrok i nikogo, ani nic nie dostrzegła. Nie mogąc niegdzie znaleźć sobie odpowiedniego miejsca, przeszła teraz do kominka. Ogrzała mimowolnie dłonie, poczym z powrotem usiadła na sofie. Była rozdrażniona. Nie wiedziała, co  ze sobą zrobić. W końcu pogrążyła się w myślach. Jednak już po chwili skarciła siebie za tę chwilę zapomnienia. Bowiem znów powróciły wspomnienia. Lata spędzone w Hogwarcie. To był piękny czas, aczkolwiek bardzo trudny dla młodej czarownicy, dlatego tak bardzo nie lubiła myśleć o szkole.  
         
Skrzypienie schodów. Stella zruszyła się na ten dźwięk. Odwróciła wzrok w stronę holu. Tom nareszcie wyszedł ze swojej nory. Kobieta ucieszyła się, że może teraz w końcu dowie się, dlaczego jej mąż od kilku dni jest w tak kiepskim nastroju.
            
— Stello – czarnowłosy mężczyzna podszedł ze spuszczoną głową do żony. Już nie przypominał tego pewnego siebie i przystojnego łamacza damskich serc, jak to określiła sąsiadka Granger. Wydawał się taki bezbronny. W końcu spojrzał kochance w oczy. Nie robił tego tak długo. Ujął jej delikatną dłoń i zaczął mówić. – Muszę ci o czymś powiedzieć. Dostałem list od Niki. Napisała, że dostała się do Ravenclawu.

— Och, to wspaniale – Stella przerwała mu wyrażając swój zachwyt, choć wiedziała, że chciał powiedzieć coś jeszcze. Nagle poczuła, że boi się tej prawdy i chciała odwlec moment rozmowy, na którą tak długo czekała. – Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej?

— W drugiej części listu… — uznał, że pytanie żony było retoryczne i biorąc głęboki wdech ciągnął – ona… Wie o Severusie.

— Jak to? – Kobieta wyrwała swoją dłoń z uścisku męża. Zerwała się na równe nogi i podniesionym głosem mówiła dalej. – Przecież to niemożliwe. Nigdy nie miała się o nim dowiedzieć. Co teraz będzie?

— Spokojnie – Tom próbował ją jakoś uspokoić, ale ona była cała rozdygotana z emocji.— Na szczęście nie wie o wszystkim.

— Ale jak?

— Dobrze wiesz, że nie utrzymywałem kontaktu z Severusem. Dlatego nie mogłem wiedzieć, że pracuje w Hogwarcie.

— Co? Severus w Hogwarcie? – Czarnowłosa była kompletnie zaskoczona.

— Chcę się z nim spotkać i porozmawiać.

— Nie. Nie możesz.

— Przykro mi. Już wysłałem do niego sowę z tą informacją. Przepraszam.

Tom Snape objął swoją żonę. Mocno ją przytulił. Przypomniały mu się lata młodości. Kiedy byli tak szalenie w sobie zakochani. Nie widzieli świata poza sobą. Ona wiele razy mówiła, że go kocha. A on? Tylko się do niej uśmiechał i całował ją wtedy tak namiętnie. Jeszcze nigdy nie wypłynęły z jego ust te dwa słowa, które każda kobieta chciałaby usłyszeć: kocham cię. Mężczyzna wiedział, że to, co do niej czuje to jest coś więcej niż przyjaźń, niż przywiązanie. Mógłby nawet przysiąc, iż łączy ich miłość. Ale nie potrafił tego powiedzieć na głos. Nadal nie potrafi. 


***

Dedykacja: JoAnna I.-K., która jest kolejnym obserwatorem opowiadania.
Co mogłabym powiedzieć o tym rozdziale? Sama nie wiem, czy jestem z niego zadowolona. Ale na pewno lubię ostatnią część. Dobrze mi się ją pisało i to chyba widać. Ale pozostawiam Wam ogólną opinię na temat tej notki. Pozdrawiam serdecznie. 

7 komentarzy:

  1. Ja nwm Ty mnie chcesz chyba zabić, serio. Nadal nie mówisz o co chodzi z tym Tomem i Severusem? Umrę z ciekawości! nawet nie mam pomysłów o co może chodzić >.<
    Życzę mnóstwo, mnóstwo weny. Pisz szybciutko ! :DD
    Puchonka ;>

    Zapraszam do mnie na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu buduję napięcie :P Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. czy w następnej części będzie Paul? no jeśli tak to akcję tę właściwą zaczęłaś dużo wcześniej ale rozumiem. bo, jeśli dobrz pamiętam, to ostatnio zaczęłaś o snach pisać w drugim tomie.
    rozdział piękny
    całuski i weny
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com
    blogerka-potter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Paula będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Mnie się bardzo podoba.
    Mnie także ciekawi wątek z Tomem i Severusem.
    Przepraszam, że poprzednich nie komentowałam. Miałam mało czasu...
    Przy okazji, u mnie nn.
    Pozdrawiam i czekam na następny ;]
    HEUREUX

    OdpowiedzUsuń
  4. Natknęłam się dziś na Twojego bloga i jestem urzeczona.
    Masz bardzo ładny szablon pasujący do opowiadania, skoro główna bohaterka jest Krukonką i bardzo podoba mi się modelka na szablonie(wiesz może, jak się nazywa?).
    Podoba mi się również Twój styl pisania i dbałość o szczegóły, tak jak wspomnienie o nieuczulających roślinach. Podejrzewam, że mało kto zwróciłby uwagę na taką wzmiankę, a wpływa to pozytywnie na odbiór przez czytelnika. Fajne jest również, że nie tylko korzystasz z postaci wykreowanych przez Rowling, ale również wprowadzasz swoje. Jedyne, co mnie razi to język, jakiego używają jedenastolatkowie, gdyż mówią zbyt dojrzale. Wiem, że chcesz czasem, by Nika wypadała wyniośle, ale mimo to powinna być wiarygodna.
    Akcja płynie wartko i choć jeszcze nie wypłynął na wierzch wątek główny wydaje mi się, że będzie to miało wiele wspólnego z tatą Niki i Snapem i zagadką z przeszłości. Już to lubię!
    Póki co wracam do czytania kolejnych rozdziałów i pozdrawiam z nadzieją, że pomimo że ten rozdział jest stary, zwrócisz uwagę na mój komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, kim jest modelka na szablonie :(
      Dziękuję za tak rozbudowaną opinię. Cieszę się, że nie ocieka miodem, bo przecież nie ma pisarzy idealnych i każdy ukazuje jakieś swoje niedoskonałości w tym, co pisze. Odnośnie języka jedenastolatków, mam podobne wrażenie, jednak trudno mi to zmienić. Sama raczej nie używałam języka kojarzonego z moją grupą wiekową, co przekłada się właśnie na wypowiedzi moich bohaterów. Może błędem było, że opisuję historię tak młodych czarodziejów, a nie trochę starszych. Wówczas nie było by problemu z językiem.
      Mimo, że rozdział dodany bardzo dawno, ja zawsze czytam wszystkie komentarze :)
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.