Słoneczne niebo
rozciągało się nad Hogsmeade. Na ulicach wioski panował gwar. Mieszkańcy
pędzili do pracy, na zakupy, czy też w odwiedziny. Wszyscy byli uśmiechnięci i
radośni. Tylko jeden czarodziej szedł główną uliczką ze spuszczoną głową.
Odziany w czarną szatę, głowę okrył kapturem opadającym nieznacznie na oczy.
Był tutaj obcy. Nikt go nie znał. Nikt też nie chciał go poznać. Ludzie bali
się takich typów. Trzymali się od nich z daleka. Obawiali się, że może to być
śmierciożerca. Mimo, że Voldemort został pokonany 11 lat temu, strach pozostał.
Już nic nie jest takie samo. Ludzie starają się żyć normalnie, zapomnieć, ale
kiedy w pobliżu pojawia się jakiś podejrzany typ, uśmiechy na twarzach przestają
być naturalne. Są wymuszone. A kiedy tajemniczy przybysz znika za rogiem,
uśmiech całkiem opuszcza twarz czarodzieja. I do końca dnia włada nim niepokój.
Podejrzany mężczyzna
skierował się w równie podejrzaną dzielnicę. A jego celem stała się Gospoda Pod
Świńskim Łbem. Wszedł do środka gwarnego lokalu. Nieznacznie ukłonił się
właścicielowi i podszedł do stolika w najciemniejszym zakątku sali. Siedział
przy nim równie ponury czarodziej, który od razu rozpoczął rozmowę.
— Długo się nie
widzieliśmy.
— Tak. Masz rację,
Severusie – odparł cichym głosem nowo przybyły zdejmując jednocześnie obszerny
kaptur. Usiadł naprzeciwko nauczyciela z Hogwartu.
— A więc jaka jest
przyczyna tego spotkania? – Mistrz Eliksirów przeszedł od razu do sedna. Nie
zamierzał marnować czasu na bezsensowne pogaduszki. – Bo wydaje mi się, iż mój
list był jak najbardziej logiczny. Dla ciebie nie powinno to stanowić żadnego
problemu. – Każde zdanie wypowiadał z sobie charakterystycznym akcentem.
— Jak najbardziej –
odparł czarnowłosy towarzysz, by mieć trochę więcej czasu na zastanowienie. Jak
zwykle nie wiedział, jak dobrać słowa. – Poprosiłem o spotkani, gdyż powinniśmy
porozmawiać.
— Tylko mi nie mów, iż
pragniesz nagle odbudować nasze stosunki! – Rozmowy
mu się zachciało. Tyle lat się nie odzywał, a teraz nagle… Severusowi nie
podobała się ta sytuacja. Chciał jak najszybciej zakończyć to spotkanie i
wrócić do Hogwartu.
— Bardzo bym tego
chciał, ale to niemożliwe, o czym obaj wiemy. – Mężczyzna nabrał pewności. —
Wolałbym teraz porozmawiać o Nice.
— O, nie! To twoja
córka. Nie zamierzam się w to mieszać. Wyraziłem na ten temat swoje zdanie i na
tym poprzestanę. – A po chwili dodał łagodniejszym głosem — chyba, że chcesz
mnie prosić, abym jej powiedział.
— Nie. – Zaprzeczył
stanowczo. — Sam to już zrobiłem.
— Tak więc nie mamy o
czym rozmawiać – Severus głośno odsuwając się od stolika wstał z krzesła. –
Żegnam.
— Severusie – ojciec
Niki również wstał. Profesor eliksirów spojrzał na niego z pogardą, ale dał mu
dokończyć. – Ta sprawa dotyczy naszej rodziny, więc bądź tak miły i wysłuchaj
mnie do końca, a potem możemy już nigdy więcej się nie spotykać.
— Twojej, Tomie, twojej
rodziny – każde słowo wypowiedział bardzo dokładnie. Nie potrafił go dalej słuchać.
Severus miał swoje zdanie na ten temat i nie zamierzał niczego zmieniać w tej
sprawie. Zamaszystym ruchem narzucił na siebie szatę wierzchnią i wyszedł z
gospody pozostawiając Toma samego sobie.
***
Nika
została już wypisana ze skrzydła szpitalnego. Z wielką euforią wróciła na
zajęcia. Ale najbardziej nie mogła się doczekać eliksirów. Postanowiła sobie
porozmawiać z nauczycielem. Snapem. Jej stryjkiem.
Kochana córeczko, bardzo się cieszymy z mamą, że trafiłaś
do Ravenclawu. To porządny dom.
Nauczyciel eliksirów – Severus Snape… Przepraszam, że
szybciej Ci o tym nie powiedziałem. To mój brat przyrodni.
Tata
Była, co prawda, trochę zawiedziona tak
krótkim listem, ale czego innego mogła spodziewać się po ojcu. Mistrz krótkiej
formy. Najważniejsze, że dowiedziała się prawdy na temat nauczyciela z
Hogwartu. Jednak musi jeszcze kilka spraw rozwikłać w tym temacie.
~~*~~~
Zapadł
wieczór. Za oknami sączył się cicho
deszcz. A uczniowie siedzieli spokojnie w swoich pokojach wspólnych. Jedni o
czymś głośno dyskutowali, inni ćwiczyli nowe zaklęcia, a pierwszoroczni
sumiennie odrabiali prace domowe.
Nie
inaczej było w przypadku młodych Krukonów. Spoczęli na puchatym dywanie.
Otwarli podręczniki do OPCM i próbowali coś zrozumieć. Chłopcy jednak już po
chwili dali sobie spokój i skupili się na grze w szachy. Zaś dziewczyny do
skutku męczyły znaczenie zaklęcia specialis
revelio. W skupieniu czytały kolejne zdania. Tylko Lavena była wciąż
niespokojna. Wierciła się. Mruczała coś pod nosem. Jednym słowem przeszkadzała.
Nika z Padmą miały już tego dość. Wrzuciły książki do toreb i wyszły do
dormitorium.
—
Chcesz iść do niego po lekcji? – Zapytała Padma, kiedy były już same.
—
Nie wiem. Chyba tak. Poczekam aż wszyscy wyjdą z klasy i do niego podejdę.
—
Myślisz, że będzie chciał z tobą rozmawiać? Szczerze mówiąc nie wygląda na
takiego.
—
Skoro nie mogę teraz pogadać z ojcem, chciałabym poznać wersję stryjka. – Nika
naprawdę się zawzięła w tym postanowieniu. Chciała poznać prawdę. Poznała ją. A
teraz pragnie się w nią zagłębić. Nie może tego tak zostawić. Chce wiedzieć,
dlaczego przez tyle lat nic nie wiedziała o rodzinie ojca.
—
Nie chciałabym cię zniechęcać – tym razem Padma mówiła zupełnie coś innego niż
czuła. Za wszelką cenę chciała odwieść koleżankę od tego głupiego pomysłu. Obie
z Hermioną postanowiły, że jakoś przekonają Snape’ównę. – ale jakoś tego nie
widzę. On naprawdę nie lubi uczniów. Nie zechce rozmawiać z jakąś małą
dziewczynką, która na domiar złego, twierdzi, że jest jego bratanicą.
—
Muszę spróbować. Przecież nic nie stracę. – Widziała, że nic, ani nikt nie
zdoła jej powstrzymać.
—
Ależ tak. Stracisz. I nie tylko ty. Zapewne odejmie nam kilka punktów.
—
Padma! Jak możesz. Tylko punkty się dla ciebie liczą?
—
Dobrze wiesz, że Ravenclaw już dawno nie wygrał Pucharu Domów.
—
Dość tego! – Nika zerwała się z łóżka i wybiegła z dormitorium wymijając przy
tym Lavenę.
—
Naprawdę trudno ją zrozumieć – zauważyła miedzianowłosa.
~~*~~
Jedenastolatka
o przenikliwym spojrzeniu stanęła na początku holu, gdzie znajdowało się
skrzydło szpitalne. Chwilę się zastanawiała, czy nie zawrócić i przyznać racji
Padmie. Ale już po chwili pchnęła drzwi, za którymi przez ostatnie dni spędzała
czas. Teraz tylko Harry mógł ją zrozumieć. Tego właśnie potrzebowała. By ktoś
ją poparł w jej zamierzeniach a nie na siłę jej odradzał jakiekolwiek
działanie.
—
Panienko Snape – powitała ją zaskoczona pani Pomfrey. – Jest już późno. Proszę
iść do swojego dormitorium. Pacjenci muszą odpoczywać.
—
Proszę mi pozwolić zostać. Tylko kilka minut – dziewczyna błagała ją potulnym
głosem.
—
Dobrze. Poczekaj. Sprawdzę, czy pan Potter przypadkiem już nie śpi. –
Pielęgniarka odeszła w głąb sali, a Nika podreptała za nią.
Harry
był już w znacznie lepszym stanie. Kości mu się pozrastały. Poruszanie nie
sprawiało mu takiego bólu jak ostatnio. Wszystko wskazywało na to, że w
przyszłym tygodniu będzie mógł wrócić na zajęcia.
—
Hej. – Powitał koleżankę z uśmiechem od ucha do ucha. – Myślałem, że o mnie
zapomniałaś. Odkąd cię wypisali, nie zajrzałaś tutaj.
—
Przepraszam. Sporo zaległości mi się uzbierało. Musiałam to wszystko nadrobić.
—
Ty się uczysz, a ja nie mam do kogo gęby otworzyć.
—
A Ron i Hermiona?
—
Byli dzisiaj, ale tak samo szybko jak weszli, wyszli. Ponoć mieli dużo zadane.
—
Ach... Nie marudź. Jeszcze zatęsknisz za całymi dniami obijania się. Poza tym
wyglądasz już całkiem nieźle. Więc niedługo pewnie wrócisz do szkoły.
—
Marzę o tym odkąd się tutaj znalazłem. A tak właściwie co ciebie tutaj
sprowadza? Bo nie wierzę, byś przyszła tak po prostu pogadać, skoro masz tak
dużo zaległości.
—
Pokłóciłam się z Padmą. Z Hermioną też mi się nie układa. – Chwila
zastanowienia. – Właściwie to nie jest tak źle. Po prostu mamy odmienne zdania,
co do pewnej sprawy. – Dziewczyna spuściła głowę z bezradności. Nawet nie
potrafiła dobrze określić, co się dzieje. Wiedziała tylko, że nic nie jest takie,
jakie być powinno.
—
Powiesz o jaką sprawę chodzi? – Harry’ego przerosła ta rozmowa. Nie potrafił
się w niej odnaleźć. Jeszcze nigdy nikt nie przyszedł do niego, by pogadać o
problemach. Nie umiał pocieszyć. Nie wiedział, co powinien doradzić. Był kiepski
w te klocki.
Nika
opowiedziała czarnowłosemu całą historię od początku do końca. Od przyjazdu do
Hogwartu, aż to sprzeczki z koleżanką. Wyraziła swoje uczucia. Dała upust
emocjom. Prawie by się popłakała, ale w ostatnim momencie powstrzymała łzy. Nie
chciała, by chłopak znów zobaczył jej słabość. Już nigdy sobie na to nie
pozwoli. Będzie zawsze trzymać emocje na wodzy. Żadnych łez przy ludziach. Śmiej się w tłumie, płacz tylko w ukryciu.
—
Snape jest twoim stryjem? – Taka reakcja na pewno nie pomogła Nice, ale Harry
był tak zaskoczony tą wiadomością, że nic innego nie był w stanie powiedzieć. –
Wydawało mi się, że wasze nazwiska to tylko zbieg okoliczności – dodał, kiedy
Nika nic nie odpowiadała.
—
Niestety, albo stety nie.
—
Wiesz, jakoś trudno mi uwierzyć, żeby to była prawda. Przecież macie zupełnie
inne charaktery. Ty jesteś miłą koleżanką, można z tobą szczerze porozmawiać, a
on taki sadysta. Nie wyglądacie na rodzinę. – Potter nie potrafił kryć swojego
zdziwienia i niedowierzania. Czyżby i on był po stronie dziewczyn?
—
Chyba żartujesz. Gdybyś tylko widział mojego ojca. Te same oczy. Swoją drogą,
mam takie jak oni. Podobnie zakrzywiony nos. Jak tak teraz na to patrzę oni
naprawdę są do siebie podobni. A charakter kształtuje się w dużej mierze w
zależności od środowiska w jakim się przebywa. Poza tym wierzę ojcu. Tylko nie
potrafię zrozumieć, dlaczego rodzice ukrywali przede mną tę prawdę.
—
Może powinnaś ich o to zapytać? – zaproponował już mniej zestresowany
jedenastolatek.
—
Tak, ale zapytam stryjka.
—
Będę trzymać kciuki. Bo to nie będzie łatwa rozmowa.
—
Dzięki za wsparcie.
Nika
i Harry pożegnali się w dobrym humorze. Oboje lepiej poczuli się po tym
spotkaniu. Jednak te kilka dni spędzonych we wspólnym towarzystwie zbliżyło ich
do siebie.
Dziewczyna
wyszła ze skrzydła szpitalnego w dużo lepszym nastroju od tego, z jakim tam
wchodziła. Nie myśląc o troskach, weszła na schody. Nawet nie zauważyła, że nie
prowadzą one do wieży, a w jakieś nieznane jej miejsce. Ale nie było już
możliwości odwrotu. Schody ruszyły. Brunetka musiała zmierzyć się z mrokiem,
jaki przed nią zaistniał i spróbować znaleźć inne dojście do dormitorium.
Z
zapaloną różdżką wkroczyła na korytarz. Pewnym krokiem przeszła kilka metrów,
gdy zatrzymał ją odgłos jakiejś rozmowy. Stanęła jak wryta. Nie powinna tutaj
być o tej porze. Pierwszoroczniacy już dawno siedzą w pokojach wspólnych. Nie
wolno im się włóczyć po zamku po kolacji.
—
Co pana tutaj sprowadza? – Echem rozniósł się drwiący głos profesora Snape’a.
Tylko nie on – pomyślała Nika. Mogłaby
spotkać każdego innego nauczyciela, ale dlaczego akurat los wybrał jej stryjka?
Z jednej strony coś ją kusiło, by podsłuchać tę rozmowę. Chciała wiedzieć
wszystko o życiu tego członka rodziny. Ale rozsądek podpowiadał jej, by jednak
się wycofała. Bowiem przyłapanie groziło szlabanem. A nie miała zamiaru w taki
sposób rozpoczynać nauki w Hogwarcie. Nie dość, że w pierwszych dniach zdążyła
już wylądować w skrzydle szpitalny, to teraz miałaby dostać szlaban? Co to, to
nie.
Zgasiła
szeptem różdżkę. Otoczyła ją jeszcze bardziej ponura ciemność. Ale nie było
czasu na strach. Musiała szybko działać. Zaczęła powoli odchodzić w tył.
Jednak, na jej nieszczęście, nadepnęła na ogon kotki Filcha. Pani Norris wydała
z siebie przeraźliwy pisk. Nika była zgubiona. Nagle rozmowa w dali ucichła, a
przed nią wyrosła postać stryja, za którym toczył się profesor Quirell.
—
Kogo moje oczy widzą? – Zadrwił czarnowłosy. – Łamiemy regulamin, tak?
—
Ja… Ja… — Dziewczynka zaczęła się jąkać ze strachu, jak to robił nauczyciel
OPCM –… nie wiedziałam.
—
Czego nie wiedziałaś, panno Snape? – Mistrz Eliksirów za wszelką cenę chciał
poniżyć uczennicę. A Quirell ze zdziwienia otworzył usta. Wyglądał, jakby
zupełnie nie wiedział, jak się znalazł na tym korytarzu i o co chodziło. Zaczął
się głośno zastanawiać, dlaczego Severus nazwał tę małą dziewczynkę panną
Snape, ale rozmówcy go zignorowali sądząc, że bełkocze tak w amoku.
—
Yyy… Nika dalej się jąkała. Pytanie profesora totalnie ją zatkało.
—
W takim razie szlaban – Severus nie tracił pewności siebie i nie zamierzał
zawahać się użyć przywileju nauczyciela. – Jutro o 19. w moim gabinecie. – Zza
rogu wyłonił się woźny. — A teraz marsz do dormitorium.
— Tak jest, panie profesorze - odrzekła i posłusznie oddaliła się w drugą stronę. Nie miała najmniejszego zamiaru ignorować polecenia nauczyciela, więc czym prędzej pobiegła do wieży Krukonów.
***
Dedykacja: Dla wszystkich, którzy przeczytali ten rozdział. Dziękuję, że jeszcze ze mną jesteście.
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest dość obszerny i na dodatek sporo w nim Severusa. A jak Wam się podoba? W ogóle jeszcze czytacie?
Oczywiście,że czytamy !
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty itd itp :D.Kolejna fanka Severusa ? Już Cie lubie xD.
Czekam na kolrjny rozdział :*
Pozdrawiam i weny :*
Vikta ^^