— Nika! Gdzie byłaś cały wieczór? – zapytała z
obrażoną miną Padma, kiedy obudziwszy się dojrzała koleżankę w łóżku obok.
Swoim donośnym głosem obudziła resztę współlokatorek. Wszystkie przymrużonymi
oczami spoglądały teraz w stronę
czarnowłosych pierwszoklasistek. – Hermiona cię szukała. Ponoć Potter… —
Nie zdołała już dokończyć, gdy zorientowała, się, że wszyscy obecni słuchają
jej z uwagą. – Nie macie swoich zajęć? A z tobą, to sobie zaraz porozmawiamy. –
Ostatnie zdanie skierowała bezpośrednio do panienki Snape.
W
wielkiej sali jak zawsze panował gwar. Ale nikomu to nie przeszkadzało. O tej
porze dnia uczniowie myśleli tylko o tym, by coś pożywnego zjeść przed całym
dniem ciężkiej pracy. A było w czym wybierać. Stoły były suto zastawione.
Smażone kiełbaski ociekały tłuszczem. Jajecznica porażała swoim intensywnym
kolorem. Zarumienione tosty aż się prosiły, by posmarować je którymś z
owocowych dżemów. A nad tym wszystkim unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy.
Było też ciepłe kakao i sok dyniowy, tak uwielbiany przez Nikę.
—
Hermiona cię szukała – tym razem Padma sprawdziła, czy nikt z osób postronnych
nie jest zainteresowany rozmową dziewczyn i kontynuowała. – Potter wyszedł już
ze skrzydła szpitalnego.
Hermiona. Harry. Nika na śmierć
zapomniała o swoich gryfońskich kolegach. Były z Hermioną umówione. Miały wraz
z Ronem przygotować niespodziankę dla Harry’ego z okazji jego powrotu do
szkoły. A ona zamiast przywitać Pottera, uganiała się za Malfoyem. Miona jej
tego nie wybaczy. Ona sama sobie tego nie wybaczy. Jak mogła tak głupio
postąpić? Myślała wówczas tylko o sobie. A przyjaciele odeszli na dalszy plan.
I co Harry sobie o niej pomyślał? Już tak dobrze się dogadywali. Wspólnie
spędzony czas w skrzydle szpitalnym bardzo ich do siebie zbliżył. Zdążyli się
całkiem dobrze poznać. Świetnie się dogadywali. Czuli się swobodnie w swoim towarzystwie.
Już prawie mogli się nazwać przyjaciółmi. Nika powiedziała mu o swoich
rozterkach w sprawie profesora Snape’a. On ją podniósł na duchu. I jak mu się
odpłaciła? Zawiodła ich wszystkich. Nawet Padma na nią rano naskoczyła.
—
Całkiem o nich zapomniałam przez tego Malfoya – w natłoku myśli nie
zorientowała się, że wypowiedziała te słowa na głos.
—
O czym ty mówisz? – Zapytała już całkiem wyprowadzona z równowagi Patil.
—
Co? Coś ci się przesłyszało. Nic nie mówiłam – młoda Krukonka jakoś próbowała
zamazać tamte słowa. Nie chciała nikomu opowiadać wczorajszego wieczoru.
Najchętniej sama by go wyrzuciła z pamięci. Przez to nie było jej przy
powitaniu Harry’ego.
—
Nika, wiem, co słyszałam. Może w końcu powiesz mi, gdzie wczoraj byłaś?
—
Miałam szlaban u profesora eliksirów. – Odpowiedziała ciesząc się, że nie musi
w tej chwili kłamać.
—
A co z tym wszystkim ma wspólnego Malfoy? – Jednak Padma nie dawała za wygraną.
—
O co tobie chodzi? Jaki Malfoy?
—
Nie chcesz, to nie mów, ale ja myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i nie mamy
przed sobą żadnych tajemnic. – Mówiąc te słowa o mało się nie rozpłakała. Ale
kiedy, zostawiając na talerzu nadgryzioną kromkę wyszła szybkim krokiem z
wielkiej sali, łzy zaczęły ciurkiem lecieć po jej policzkach. Nika jakby w
ogóle się tym nie przejęła i dalej męczyła jajecznicę. Nie miała ochoty za nią
iść. Nie zamierzała jej przepraszać. Nic nie zrobiła. Nic takiego nie
powiedziała. Poza tym Nika ma tylko jedną przyjaciółkę – Hermionę.
Muszę ją przeprosić za wczoraj. Napadła
ją nagła myśl. Zerwała się z ławy, potrącając przy tym małą Lavenę, która
wylała przez to na siebie kakao. Ominęła zgrabnie stół Puchonów i podeszła do
Gryfonów. W tłumie jedzących odszukała postać swojej przyjaciółki. Podeszła do
niej niepewnie. Nie wiedziała, jak Hermiona może zareagować na jej widok. W
końcu wczoraj Nika nie stawiła się w umówionym miejscu i nie poinformowała
Miony o zmianie planu. Brązowooka musiała być na nią wściekła. Temu nikt nie
może zaprzeczyć.
—
Miona? – Zawołała ją skruszonym głosikiem. Panna Granger odwróciła się w jej
stronę. Zmierzyła przyjaciółkę ostrym spojrzeniem, poczym łagodnym tonem
zaprosiła ją, by usiadła obok. Już nic nie musiała mówić. Nika wiedziała, że
jej przebaczyła. A myślała, że będzie dużo gorzej. I wcale się nie myliła. Bo
kiedy dosiadła się do stołu Gryfonów, szatynka zaczęła swój monolog.
—
Czekaliśmy wczoraj na ciebie. Specjalnie wyciągnęliśmy Harry’ego z tłumnego
pokoju wspólnego, bo uwierz, wszyscy czekali na jego powrót, a potem
zaprowadziliśmy go do tamtej klasy i co? Nie ma ciebie. Myśleliśmy, że może
trochę się spóźnisz. Bo ty zawsze dotrzymywałaś słowa. Ale przesiedzieliśmy tam
dwie godziny na marne. Nie zjawiłaś się. Zawiodłam się na tobie. Zmieniłaś się.
Nika
siedziała w towarzystwie rozpromienionych Gryfonów. Wśród uczniów toczyły się
najróżniejsze rozmowy. Jedni szeptali, ale inni się przekrzykiwali. A
dziewczyna potrzebowała teraz spokoju. Słowa Hermiony były dla niej niczym tępy
nóż wpijający się w plecy. Wszystkie zapachy się ze sobą mieszały. Myśli
kotłowały. W jednej chwili jedenastolatce zrobiło się słabo. Pojawiły się
znienacka mdłości. Głowa pękała. Na dodatek burczało jej w brzuchu, bo przez to
wszystko nie zdążyła porządnie się najeść. Blada na twarzy, nic nie mówiąc do
właśnie przybyłych Rona i Harry’ego, powolnym krokiem opuściła pomieszczenie.
Szła jak w transie przez szkolne korytarze. Potykała się o nerwowych uczniów,
ale nic sobie z tego nie robiła. Miała jakiś cel, do którego podążała. Co to za
cel? Sama jeszcze nie wiedziała.
W
przeciągu nawet nie doby, posypało się jej życie. Zawiodła wspaniałych ludzi.
Straciła koleżankę i najlepszą przyjaciółkę. Zrozumiała, że została sama. A
jeszcze niedawno martwiła się o Hermionę, że sama sobie nie poradzi w tym nowym
świecie. I jak jej pomogła? Odwracając się od niej. Jak mogła tak zapomnieć o
tamtym spotkaniu? Gdyby nie…
Nie.
Już nie miała żadnych wymówek. Wszystko było jej winą. Sama doprowadziła się do
takiego stanu. Musi więc cierpieć.
Wtem
zabrzmiał szkolny dzwonek. Nika obudziła się z zamyślenia. Powinna pójść na
transmutację. Ale gdzie ja zostawiłam
podręcznik? Gorączkowo szukała we wspomnieniach, gdzie po raz ostatni
widziała książkę od transmutacji, gdy złapała ją za rękę Lavena. Zaskoczona
czarnooka pospieszyła za rówieśniczką.
—
Nika, szybciej. McGonagall już pewnie czeka.
—
Ale ja nie mam swojej torby.
—
Później. Pożyczę ci swój podręcznik.
Dziewczyny
czym prędzej pospieszyły do klasy. Nauczycielka rzeczywiście już czekała, by
rozpocząć lekcje. Na szczęście uczniowie jeszcze nie zdążyli się ogarnąć i
opiekunka Gryffindoru nie zauważyła dwóch spóźnialskich przemykających do
pustej ławki pod oknem.
—
Moje miejsce jest… tam. – Nika odwróciła się do tyłu. Ale ławka, w której ostatnio
siedziała z Hermioną, była zajęta przez dwie dziewczyny, z którymi zdążyła się
już dziś pokłócić. Kiedy zobaczyła je razem, uśmiechnięte, zwątpiła. Bez słowa
usiadła obok Laveny. Nie przepadała za nią w pierwszych dniach szkoły. Nie
lubiła jak mała za nią latała i pytała o zajęcia. Lecz teraz była jej
wdzięczna, że mimo wszystko, pomogła Nice.
—
Dzisiaj zajmiemy się przemianą kociego włosa w ziarnko piasku – rozpoczęła
lekcję McGonagall. W klasie zapadła cisza. Nikt nie śmiał przerywać tej surowej
nauczycielce. Uczniowie czuli przed nią respekt. – Nie sądzę, żeby komukolwiek
udało się to już na pierwszej lekcji, ale ćwiczenia to podstawa do osiągnięcia
wyznaczonego celu.
Przez
te wszystkie przeżycia Nika nie miała najmniejszej ochoty na naukę. Pewnie gdyby
nie Lavena, w tym czasie szukałaby swojej torby i miała gdzieś transmutację.
Ale skoro już przyszła na zajęcia, nie mogła przecież tak bezczynnie siedzieć.
Aby nie wzbudzić podejrzeń McGonagall zaczęła wymachiwać różdżką nad długim
włosem i mamrotać durne zaklęcie. Niestety jej plan był do niczego. To właśnie
na niej skupiła swoją uwagę profesor. Dumnym krokiem podeszła do uczennicy.
Spojrzała na nią zatroskanym wzrokiem i zapytała:
—
Panienko Niko, źle się pani czuje?
—
Nic mi nie jest, pani profesor. – Powiedziała to, co chciałaby czuć.
—
Proszę udać się do skrzydła szpitalnego. – Rozkazała, a Nika uśmiechnęła się w
duchu i chowając różdżkę za pazuchę wyszła z klasy.
Na
holu było cicho jak makiem zasiał. Wszyscy uczniowie skryli się w salach lekcyjnych.
Krukonka ruszyła w stronę skrzydła szpitalnego. Ale wcale nie zamierzała się
tam meldować. Chciała po prostu trochę pospacerować po zamku i pomyśleć. A
potem może uda się do Flitwicka i poprosi o zwolnienie do końca dnia. Była
dobita. I tak nie potrafiłaby myśleć na lekcjach. Czuła się fatalnie.
Echo
jej kroków nieustannie za nią podążało. Jednak dziewczyna się tym nie
przejmowała. Wiedziała, że i tak jej nikt nie usłyszy. Nie bała się więc, że
ktoś mógłby ją przyłapać na włóczeniu się po zamku w czasie zajęć. Pewnym
krokiem szła w nieznane. Nie wyznaczyła sobie żadnego celu. Byle dalej od
tłumu. Chciała być sama. Chciała jakoś odpocząć od natłoku zdarzeń. Nadal
widziała przed oczami wściekłego Snape’a wybiegającego z gabinetu. Będzie
musiała do niego w końcu pójść, by się dowiedzieć, jak to wszystko się
skończyło. Czy Malfoy wie o ich powiązaniach rodzinnych? Ile zdążył podsłuchać?
I wreszcie, czy zachowa te informacje dla siebie?
Czasami
nawet myślami można wywołać wilka z lasu. W tej chwili pojawił się przed Niką
dumnie wypinający pierś Ślizgon.
—
Kogo ja tu widzę? Wagary, tak? – Oparł się o ścianę i czekał na jakąś reakcję
dziewczyny.
—
Przestań, Malfoy… — Choć wczoraj chciała go za wszelką cenę znaleźć i może
nawet pokusiła się o myśl, by go jakoś skrzywdzić, dzisiaj nie miała
najmniejszej ochoty wdawać się w żadne dyskusje. Pragnęła odrobiny samotności.
Ale widocznie w tym zamku nie było miejsca, gdzie można posiedzieć w ciszy i
zapomnieć o rzeczywistości. – Nie chce mi się z tobą gadać. – Odwróciła się do
niego plecami.
—
Myślisz, że mnie to sprawia jakąś przyjemność?
—
O co więc chodzi? – Znów stała z nim twarzą w twarz. Może faktycznie miał do
niej jakąś sprawę? A nuż chodziło o wczorajszy wieczór. Co za obślizgły typ… Patrząc na niego, szło jej na wymioty.
—
Twój stryjaszek cię wzywa – zaśmiał się, cokolwiek miało to znaczyć.
—
To wszystko, tak? – Starała się nie okazywać żadnych emocji. Już wiedziała, że
zanosi się na kontynuację wieczornej rozmowy. Cieszyła się w duchu jednocześnie
będąc przestraszoną. Miała nadzieję, że Malfoy zaraz ją zostawi, a ona będzie
mogła dać upust swym emocjom. Ale najwyraźniej się na to nie zanosiło. Blondyn
niewzruszony stał pod ścianą i tylko się jej przyglądał kiwając z
niedowierzaniem głową.
—
Miałem cię do niego zaprowadzić. A wiesz, że nie lubię marnować swojego cennego
czasu na takie błahostki, więc się pośpiesz.
Nie
czekając aż Malfoy się ruszy, szybkim krokiem skierowała się w stronę lochów.
Nie miała zamiaru iść z tym idiotą. Więc jej krok graniczył z truchtem a nawet
biegiem. Chciała jak najszybciej dotrzeć do gabinetu Mistrza Eliksirów, choć to
miejsce przyprawiało ją o nieprzyjemny dreszcz. Byle dalej od Ślizgona.
Zatrzymała
się dopiero przed niepozornymi drzwiami. Zapukała trzy razy nie zwracając uwagi
na młodego Malfoya, który dopiero ją doganiał. Ponieważ zbliżał się co raz
szybciej, bez zaproszenia wparowała do środka, zamykając za sobą z trzaskiem
drzwi.
—
Dzień dobry, profesorze. Chciał pan ze mną rozmawiać.
—
Dzień dobry, siadaj – wskazał jej to chybotliwe krzesło. – A gdzie Malfoy? – I
wtedy do ciasnego gabinetu wpadł zdyszany Ślizgon. – Zapraszam, panie Malfoy. –
I jemu wskazał krzesło, które właśnie pojawiło się obok tego, na którym zdążyła
już spocząć Nika.
Jeszcze jego tutaj brakowało… Co też stryjek
kombinuje?
— Panno Snape – profesor
znów zabrał głos. – Pan Malfoy chciał coś pani powiedzieć – i spojrzał wymownie
na swojego podopiecznego.
Nika
była w totalnym szoku. Co on mógł mieć jej do powiedzenia?
—
Nikomu nie powiem o twojej rozmowie z profesorem – oznajmił od niechcenia
wlepiając już nie tak odważny wzrok w posadzkę.
—
Panno Snape – teraz stryjek zwrócił się do dziewczyny – proszę się nie martwić,
że ta tajemnica przestanie być tajemnicą. Zapewniam, że pan Malfoy nikomu nie
powie o podsłuchanej rozmowie. Dobrze wie, że wczoraj złamał regulamin. To
wszystko – dodał po chwili. – Możecie wracać na lekcje. – Nika dostrzegła
zgrabny ruch jego ręki, co sprawiło, że otworzyły się drzwi. Gest ten był jednoznaczny
z wyproszeniem ich z jego królestwa. A oni nie zamierzali sprzeciwiać się jego
woli. Malfoy został wystarczająco upokorzony. Najprawdopodobniej nigdy nie
powie o tym rodzicom. Zhańbiłby się do reszty. Ojciec na pewno nie byłby
wówczas dla niego wyrozumiały. Zaś Nika poczuła nieodpartą chęć na drzemkę.
Wyszli z gabinetu. Kiedy wrota do jaskini nietoperza się zatrzasnęły, Krukonka
tylko wyraziła swoją wdzięczność ku blondynowi:
—
Dziękuję za dyskrecję.
—
Nie przesadzaj, co? Bo mój stosunek do ciebie przez to się nie zmieni.
—
Nawet tego nie pragnęłam. Możesz się wypchać swoimi stosunkami. Po tym
wszystkim…
***
Przyjaciółko!
Dobrze wiesz, że byłam zafascynowana magią.
Poznanie Ciebie było niesamowitym przeżyciem. Pokazałaś mi inny świat. Opowiadałaś
o nim z takim entuzjazmem… Mówiłaś o pozytywach i rzeczach wręcz niemożliwych.
Często uważałam te opowieści za jakąś piękną bajkę. Takie marzenie nie do
spełnienia. Nic więcej. Dlaczego? Mama wiele razy powtarzała mi, że nie ma
idealnego świata, a ja ją kocham. Wierzyłam jej bezgranicznie. Miałam więc
mnóstwo mieszanych uczuć. Ty byłaś realna. Nie mogłaś więc wymyślić nierealnego
świata. Tym bardziej, że sama pokazywałaś mi dowody. Choćby tamte książki z
ruchomymi obrazkami. Niestety ja nie zawsze ci wierzyłam. Po prostu nie mogłam
tego pojąć. Wychowałam się w końcu w rodzinie mugoli, więc chyba mnie
rozumiesz… I wtedy dostałam list z Hogwartu. Moje życie diametralnie się
zmieniło. Przekonałam się o Twojej racji. Byłam w siódmym niebie. Bo razem z
Tobą mogłam odkrywać nową dla mnie rzeczywistość. Moje marzenie zaczęło się
spełniać. Jednak niedługo trwała moja euforia. Tutaj poznałam magię, tą
prawdziwą, a nie z opowiadań. Nie uważam, że Twoje opowiadania były
nieprawdziwe, ale jak każdy chciałaś zareklamować swój świat i pokazywałaś go z
jak najlepszej strony. Jednak mama miała rację. Nie istnieją rzeczy idealne.
Liczyłam, że tutaj moje mugolskie problemy znikną. Tak się też stało. Niestety
wraz z ich odejściem pojawiły się nowe problemy i wątpliwości. Czuję się wśród
was dziwnie. Wiem, że jestem inna. Nie rozumiem tego świata. Odchodzę.
Hermiona
***
Dedykacja: rosmaneczka. Czytając Twoje opowiadanie wena przychodzi sama. Dziękuję :)
Podoba mi się ten rozdział. Dużo w nim emocji. Tak mnie się przynajmniej wydaje.
A teraz chciałabym Wam jeszcze złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Aby był to radosny i ciepły czas spędzony w gronie najukochańszych osób (i pupili również :P) Wesołych Świąt!
Więc jestem :). Pisałaś na moim blogu, że wróciłaś do pisania itd., to pomyślałam, że wejdę :). Wpis napisany całkiem dobrze, bardzo wzruszający jest ten list Hermiony. Jednak po przeczytaniu go kilka razy, mogę powiedzieć, że można go zrozumieć dwuznacznie. Najważniejszą wagę w interpretacji pełnią dla mnie ostanie słowa tego tekstu tzn "Czuję się wśród was dziwnie. Wiem, że jestem inna. Nie rozumiem tego świata. Odchodzę. " bardzo poruszające słowa pożegnania. Po przeczytaniu po raz pierwszy odebrałam to jednoznacznie - Hermiona popełniła samobójstwo. Jednakże może to też być inny rodzaj pożegnania. Podkreślone słowa: " czuję się WŚRÓD WAS dziwnie. Wiem, że jestem INNA. Nie rozumiem TEGO ŚWIATA. " mogą oznaczać też pożegnanie ze światem magii. Co miałaś na myśli? Odpowiedź na to pytanie znasz tylko ty i być może tak właśnie ma zostać..
OdpowiedzUsuńJa też postanowiłam spróbować powrócić do pisania swojego bloga. Przeczytałam wszystko jeszcze raz, popoprawiałam stare wpisy i aktualnie wszystko wywracam do góry nogami :). Byłoby mi miło, gdybyś mnie odwiedziła :)
magia-tajemnic.bloog.pl ( dawny adres tytankiwschodu.bloog.pl )
Angie
Ja też już nieźle namieszałam w tym starym opowiadaniu. I owa jego wersja wygląda zupełnie inaczej. Ale wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej.
UsuńTrochę zaskoczyła mnie Twoja interpretacja listu Hermiony. Co chciała w nim powiedzieć nie jest żadną tajemnicą, ale to już w kolejnym rozdziale się wyjaśni i wszystko zrozumiesz.
Miło mi, że wpadłaś tutaj i miałaś chęci, by przeczytać i oczywiście skomentować. Bo wiadomo, mówi się, że komentarze są nieistotne, ale to one najczęściej napędzają do dalszego pisania. Tak więc bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych Świąt :)
Na początek chciałabym przeprosić za taką długą nieobecność. Niestety w szkole nas nie oszczędzali i mieliśmy masę pracy domowej, więc nie miałam jak się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do rozdziału, bardzo mi się spodobał. Szkoda tylko, że Miona odchodzi :c Mam nadzieję, że nie na dobre...
Proszę o informację o nowych rozdziałach ;D
Pozdrawiam i życzę Wesołych Śwąt!
Trafiłam na twojego bloga przypadkiem, ale już teraz wiem, że zostanę na dłużej - przeczytałam wszystkie rozdziały jednym ciągiem, uwielbiam twój styl pisania, jest taki lekki, bez zbędnego patosu ;) Co prawda nie mogę zrozumieć czemu Nika od samego początku tak bardzo najeżdża na tą Lavenę, w sumie nic strasznego nie zrobiła... chociaż w sumie chyba każdy zna kogoś, kto irytuje, niezależnie od tego co robi. No i ten list na końcu - masakra, mam nadzieję, że Hermiona jednak zmieni zdanie i przy okazji pogodzi się z Niką.
OdpowiedzUsuńW ogóle jestem pełna podziwu, że dajesz radę pisać z perspektywy jedenastolatki - sama nigdy nie miałam problemu z wczuciem się w rolę kogoś, o skrajnie odmiennym od mojego charakterze, czy nawet w rolę chłopaka, ale z perspektywy dziecka jakoś nigdy pisać nie potrafiłam, nie robi ci to żadnego problemu?
Informuj mnie proszę koniecznie o nowych rozdziałach na listy-niczyje.blogspot.com
Może przy okazji i mój blog przypadnie ci do gustu ;)
Miło mi Cię tu powitać.
UsuńKiedy zaczynałam tworzyć to opowiadanie byłam znacznie młodsza i nie miałam żadnych problemów, by wczuć się w postać jedenastolatki, a teraz, cóż, czasami mam wrażenie, że jednak niektóre zachowania Niki są dość dojrzałe jak na jej wiek, a mimo to nie chcę jej postarzać. Ta postać jest w pewnym sensie wyjątkowa.
Zachowanie bohaterki może być wielu przypadkach niezrozumiałe, ale ma na to wpływ pewna tajemnica, która za jakiś czas wyjdzie na światło dzienne. A na razie chicho...sza.
Pozdrawiam serdecznie