11 stycznia 2014

Rozdział XIV - Przerwana wstęga szczęścia

Kiedy wysiadła z pociągu, na peronie było pusto. To miejsce zupełnie nie przypominało tego, które widziała 1 września. Żywej duszy wokół nie było. Stała całkiem sama na tej ponurej platformie. Tym razem nawet rodzice się nie pofatygowali, by ją przywitać. Obiecali, że będą czekać przed barierką, ale na peron 9i3/4 nie zamierzali się przedostać. Po ostatnim razie mama Hermiony zrezygnowała z zagłębiania się w świat, do którego miała należeć jej córka. Dlatego z radością przyjęła informację o powrocie jedenastolatki do domu. Choć widziała szczęście w brązowych oczach, kiedy razem z Niką oddalały się ze stacji, nie potrafiła przekonać Hermiony, by jednak została i tak szybko się nie poddawała.
                
 Witaj mamo, cześć tato. – Miona od niechcenia przywitała się z rodzicami, kiedy tylko wydostała się z magicznego peronu. I w tym momencie pani Granger poczuła ukłucie żalu. Tym razem dostrzegła nieprzenikniony smutek w oczach jedynej córki. Czuła, że tak naprawdę Hermiona pragnęłaby zostać w Hogwarcie.
                
 Dlaczego się smucisz? – Zapytał ojciec spoglądając w szklane oczy córki. – Nareszcie jesteś w domu. Chyba powinnaś się cieszyć. My z mamą tak bardzo tęskniliśmy za naszym Kasztankiem.
                
 Nie mów tak do mnie, proszę. Jedźmy już. –Pozostawiając walizkę z nadzieją, że rodzice ją zabiorą, ruszyła w kierunku wyjścia na ruchliwą ulicę.
                
Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Ale jednego była pewna. Nie powinna tak nagle wyjeżdżać. Pozostawiła tam swoją przyjaciółkę, z którą na domiar złego się pokłóciła. Taka ucieczka nie była w jej stylu. A jednak wróciła do domu.
                
Przez całą drogę do miasteczka zastanawiała się, jak teraz będzie wyglądać jej życie. Nie chce wracać do mugolskiej szkoły. Dobrze wiedziała, że właśnie tego oczekują jej rodzice. Ale ona po prostu nie chciała. Pragnęła odpocząć. Przemyśleć jeszcze raz swoją decyzję, mimo że już i tak jest za późno na odwrót.
                
Ile by teraz dała za krótką rozmowę z przyjaciółką. Niestety musiała się wtedy unieść dumą i odeszła. Nigdy wcześniej nie doszło do podobnej sytuacji. Dziewczyny nigdy się nie kłóciły. Zawsze były zgodne. Jak siostry. Ale w Hogwarcie świat stanął do góry nogami. Hermionę to przerosło. Kiedy przyjechała do szkoły, nie była w pełni świadoma swojej decyzji. O edukacji w placówce dla czarodziejów zadecydował impuls. Szatynka była zafascynowana światem swojej sąsiadki. A kiedy stanęła przed możliwością dołączenia do owej rzeczywistości, nie wahała się. Przecież zawsze tego pragnęła. Zapomniała tylko, że życie to nie bajka i nie wszystko dobrze się układa. Nie mogła wiedzieć, że w szkole po prostu się nie odnajdzie. I powtórnie zrobiła coś pod wpływem emocji. Znów żałowała.
                
Leżąc w swoim ciepłym łóżku nie myślała o tym, co będzie robić o poranku. Zastanawiała się natomiast, jak spędzają ten wieczór jej znajomi. Pewnie świetnie się bawią. Bal, który zorganizowali starsi uczniowie jest na pewno huczną imprezą. Już nigdy nie zobaczy jak świętują czarodzieje. Już nigdy nie będzie uczestniczyć w podobnym święcie.  Odeszła stamtąd, by powrócić do szarego świata bez tych wszystkich wspaniałych wynalazków. Bez magii.

***
                
Parkiet palił się pod stopami roztańczonych imprezowiczów. Wszyscy skakali do rytmów wystukiwanych przez Winga, perkusisty zespołu Złoty Feniks. Nastolatki piszczały pod sceną i maślanymi oczkami wpatrywały się w wokalistę, który prawdę mówiąc wcale nie śpiewał, a po prostu się wydzierał. Jednak jego zgrabne ciało przyobleczone w rozdartą na torsie koszulkę ogłuszało dziewczyny, które i tak go kochały. Tylko chłopcy trzymali się bardziej z tyłu. Żaden nie potrafił zrozumieć fascynacji swoich koleżanek. Dla nich ten piosenkarz był jakimś obleśnym typem, który odbiera innym dziewczyny, by potem je porzucić.
                
Mimo różnicy zdań na temat zaproszonego zespołu muzycznego, młodzie czarodzieje, bez wyjątku, świetnie się bawili. Każdy pozostawił smutki w swojej sypialni. W wielkiej sali nie było ani jednego skrzywionego ucznia. I chłopcy i dziewczęta szeroko się uśmiechali. Nawet Nika pozwoliła sobie zapomnieć na moment o problemach. Kiedy ujrzała na scenie ujrzała tych przystojniaków, nie potrafiła dalej myśleć o Hermionie. Karciła się za to w duszy jednocześnie w pełni korzystając ze sposobności do zabawy.
                
I wszyscy by tańczyli do białego rana, gdyby na scenę nie wpadł zdyszany profesor Quirell. Bez ceregieli przeszkodził muzykom i zaczął jąkając się coś niewyraźnie krzyczeć. Wtedy przybiegł rozzłoszczony dyrektor. Uczniowie nie widzieli go jeszcze w takim stanie. Zawsze wydawał się człowiekiem bardzo spokojnym i opanowanym. Nikt by się nie spodziewał właśnie takiej reakcji po Dumbledorze. A mimo to nikt nie był tym oburzony. Większość ucieszyła się na widok roztrzęsionego staruszka, który zaczął wykrzykiwać słowa złości na swojego podwładnego, który miał czelność przerwać Złotemu Feniksowi. Być może sam Dumbledore był zauroczony tymże zespołem? Tego niestety nikt się nie dowie, gdyż nagle dyrektor zmienił swoje stanowisko. Obrócił się ku spoglądającym na niego z wyczekiwaniem twarzom i przemówił.
                
 Przykro mi, ale zabawa skończona. Prefekci proszeni są o zaprowadzenie uczniów do pokojów wspólnych.
                
Po sali rozniosły się ciche szmery. Każdy pytał, dlaczego? Co takiego mogło się stać, że bal tak nagle został przerwany?
                
 W lochach pojawił się troll – dyrektor dokończył myśl, czym rozsiał panikę wśród uczniów. – Proszę o spokój. Ciało pedagogiczne zaraz się tym zajmie – tu wymownie spojrzał na nauczycieli siedzących przy stoliku w końcu pomieszczenia – Proszę udać się do swoich dormitoriów. A Ślizgoni niech na razie tutaj zostaną, zanim nie wypędzimy trolla z niższych partii szkoły. Jeszcze raz proszę o spokój.
                
Słowa Dumbledore’a jednak nie pomogły. Młodsi uczniowie nie potrafili się opanować. Jedni przepychali się, by jak najszybciej znaleźć się w swoich łóżkach, a inni wręcz przeciwnie cofali się w głąb sali bojąc się, że spotkają potwora gdzieś po drodze do swojego domu. Natomiast wśród starszych budowała się napięcie, któremu towarzyszyło podnieceni. Zaczęły tworzyć się nieduże grupki ciekawskich, którzy mieli zamiar zobaczyć intruza na własne oczy. Na szczęście prefekci skutecznie ich rozdzielili i ostatecznie odprowadzili wszystkich uczniów do pokojów wspólnych. A przynajmniej tak im się wydawało.
                
Drobna postać o kruczoczarnych włosach skryta w cieniu własnej peleryny powolnym krokiem podążała ku sowiarni. Nie przejmowała się konsekwencjami tego spaceru. Nie zatrzymał jej nawet strach przed trollem. Miała przeczucie, że i tak go nie spotka. Więc, co chwilę się oglądając, nieubłagalnie zbliżała się do wieży, w której przebywają wszystkie sowy. Jeszcze nie wiedziała, co zrobi, kiedy już tam dotrze. Ale nie zamierzała zawrócić. Bo, choć muzyka ją wyciągnęła z ponurego nastroju, nie umiała tak łatwo zapomnieć o swojej przyjaciółce. Zbyt wiele razem przeszły, by teraz bez większych słów się rozstać.
                
Nika nie mogła zrozumieć, dlaczego Hermiona wyjechała bez pożegnania. Czyżby przyjaciółka tak bardzo się na niej zawiodła? I dlaczego w ogóle Miona postanowiła opuścić Hogwart? Według czarnowłosej mogłaby być naprawdę świetną czarownicą. Na lekcjach panna Granger wyróżniała się swoimi umiejętnościami, choć nigdy wcześniej z magią nie miała bezpośrednio do czynienia. A mimo tych pozytywnych prognoz na przyszłość, wyjechała.
                
Panna Snape wyciągnęła z szufladki pergamin. Odszukała też powyginane pióro. Naskrobała kilka prostych zdań. Przeprosiła Hermionę i obiecała, że jeśli przyjaciółka nie wróci do szkoły, będą musiały porozmawiać w czasie przerwy świątecznej. Zwinęła karteczkę w rulonik, by zgrabnie przywiązać wiadomość do nóżki rudej sowy. Wypuściła ptaka w świat. Spojrzała na księżyc, który ukradkiem wkradał się wieży. W głowie pojawiły się wspomnienia ostatnich dni. Przebiegły niczym huragan, a potem poczuła pustkę. Teraz uświadomiła sobie, że została sama, a jej los zależy nie od niej, a od ludzi, którzy nią gardzą. To stryjek ma nad nią władzę i ten przeklęty Malfoy. Od nich zależy jak długo jej tajemnica pozostanie tajemnicą. Musi im zaufać. Na dodatek straciła całe wsparcie, jakim mogłaby obdarzyć ją Hermiona.

***

 Gdzie ona, na brodę Merlina, jest? – Padma wykrzykiwała to pytanie biegając po dormitorium jedenastolatek w tę i z powrotem.
                
 A co cię to obchodzi? Skoro jest taka mądra niech sama sobie radzi – zauważyła Lisa.
                
 Przecież w szkole jest troll. Nie powinnyśmy tego bagatelizować – Patil utrzymywała przy swoim. Mimo, że pokłóciły się z Niką, dziewczyna nie chciała by coś jej się stało. Martwiła się o koleżankę. Tym bardziej, że wiedziała o wyjeździe Hermiony. I już sobie wyobrażała najgorsze scenariusze, gdy do pokoju wpadła rozchichotana panienka Snape?
                
 A nie mówiłam, że nie zginie – Lisa totalnie zignorowała powagę sytuacji. Wstała z łóżka i wyszła do pokoju wspólnego.
                
 Chyba powinnyśmy pogadać – teraz już nie zdenerwowana, a po prostu wkurzona Padma skierowała swoje słowa do przybyłej.
                
 Nie sądzę – chłodno odparła Nika i nie spoglądając na rozczochraną Padmę rzuciła się na swoje łóżko.            
                
 Wyobraź sobie, że się martwiłam. – Panna Patil nie dawała za wygraną. Nieprzyjemny ton Snapeówny jej nie zraził. – Liczę więc na jakieś wyjaśnienia.
                
 Chcesz wyjaśnień? – Zapytała retorycznie. – Hermiona wyjechała ze szkoły, jakiś palant wciąż za mną łazi, Burke uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona, muszę znosić obecność Malfoya wewnątrz tych murów, a na dodatek ty uważasz się za kogoś godnego mojej przyjaźni. Wybacz, ale mam dość swoich problemów i nie będę pomagała ci pozbyć się własnych, nawet jeśli dotyczą one mojej osoby. – Wyrzuciła to z siebie na jednym wydechu. – A teraz pozwól, że się położę.
                
Padma była w totalnym szoku. Nie tego się spodziewała. Wkurzyła się na samą siebie, że w ogóle próbowała zaprzyjaźnić się z taką ignorantką, jaką okazała się być Nika. To był stracony czas. Już dawno mogła znaleźć jakąś prawdziwą przyjaciółkę, a nie użerać się z taką obłudnicą. Bez słowa wyszła z pokoju pozostawiając brunetkę samą sobie.
                
Snape nie rozumiała swojego zachowania. Nie poznawała samej siebie. Stała się jakąś obcą osobą. Nie była dawną Niką. Nie tą, która opuściła rodziców. Co oni by powiedzieli, gdyby się dowiedzieli, jak ich córka traktuje koleżanki? Nie tak ją wychowali.
               
Pozwoliła, by łzy potoczyły się po jej policzkach. Znów łkała w poduszkę. A najgorsze, że nie wiedziała, gdzie znaleźć pomoc. Nie radziła sobie, to było pewne. Ale miała nadzieję, że może coś się zmieni. Nie chciała tak dłużej żyć. To by zniszczyło ją do końca. Jednak nie miała w nikim oparcia. A gdy już ktoś się do niej zbliżył, odrzucała pomoc. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego.

***

Przedwczoraj miał urodziny Severus Snape. Z tej okazji witam Was dzisiaj pierwszym w tym roku rozdziałem. Szczerze mówiąc, jestem z niego zadowolona. Podoba mi się. A co Wy o nim sądzicie?

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc pierwszy w tym roku rozdział jest interesujący, choć musiałam pożyczać okulary od męża, bo drobnym druczkiem piszesz. ;-))

    Serdeczności! j.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście literki są trochę małe, ale nie mam na razie głowy do zmiany ich wielkości. Może jak zabiorę się za nowy szablon :)
      Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam

      Usuń
  2. Świetny rozdział.!!!! Oby Hermiona wróciła.
    jak coś to jest taka szablonownia potterowska: dotyk-magii.blogspot.com :)
    całuski i weny!!!
    micmilde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę musiała się zapoznać z ofertą tej stronki :)
      Nad sytuacją Hermiony sama się zastanawiam. I w sumie nie wiem, co mam z nią zrobić. Liczę, że problem sam się rozwiąże, kiedy będę pisać.
      Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.