Kiedy wysiadła z pociągu, na peronie było pusto. To
miejsce zupełnie nie przypominało tego, które widziała 1 września. Żywej duszy
wokół nie było. Stała całkiem sama na tej ponurej platformie. Tym razem nawet
rodzice się nie pofatygowali, by ją przywitać. Obiecali, że będą czekać przed
barierką, ale na peron 9i3/4 nie zamierzali się przedostać. Po ostatnim razie
mama Hermiony zrezygnowała z zagłębiania się w świat, do którego miała należeć
jej córka. Dlatego z radością przyjęła informację o powrocie jedenastolatki do
domu. Choć widziała szczęście w brązowych oczach, kiedy razem z Niką oddalały
się ze stacji, nie potrafiła przekonać Hermiony, by jednak została i tak szybko
się nie poddawała.
— Witaj mamo, cześć tato. – Miona od niechcenia przywitała się z rodzicami, kiedy
tylko wydostała się z magicznego peronu. I w tym momencie pani Granger poczuła
ukłucie żalu. Tym razem dostrzegła nieprzenikniony smutek w oczach jedynej
córki. Czuła, że tak naprawdę Hermiona pragnęłaby zostać w Hogwarcie.
— Dlaczego się smucisz? – Zapytał ojciec spoglądając w szklane oczy córki. –
Nareszcie jesteś w domu. Chyba powinnaś się cieszyć. My z mamą tak bardzo
tęskniliśmy za naszym Kasztankiem.
— Nie mów tak do mnie, proszę. Jedźmy już. –Pozostawiając walizkę z nadzieją, że
rodzice ją zabiorą, ruszyła w kierunku wyjścia na ruchliwą ulicę.
Nie
wiedziała, co się z nią dzieje. Ale jednego była pewna. Nie powinna tak nagle
wyjeżdżać. Pozostawiła tam swoją przyjaciółkę, z którą na domiar złego się
pokłóciła. Taka ucieczka nie była w jej stylu. A jednak wróciła do domu.
Przez
całą drogę do miasteczka zastanawiała się, jak teraz będzie wyglądać jej życie.
Nie chce wracać do mugolskiej szkoły. Dobrze wiedziała, że właśnie tego
oczekują jej rodzice. Ale ona po prostu nie chciała. Pragnęła odpocząć.
Przemyśleć jeszcze raz swoją decyzję, mimo że już i tak jest za późno na
odwrót.
Ile
by teraz dała za krótką rozmowę z przyjaciółką. Niestety musiała się wtedy
unieść dumą i odeszła. Nigdy wcześniej nie doszło do podobnej sytuacji.
Dziewczyny nigdy się nie kłóciły. Zawsze były zgodne. Jak siostry. Ale w
Hogwarcie świat stanął do góry nogami. Hermionę to przerosło. Kiedy przyjechała
do szkoły, nie była w pełni świadoma swojej decyzji. O edukacji w placówce dla
czarodziejów zadecydował impuls. Szatynka była zafascynowana światem swojej
sąsiadki. A kiedy stanęła przed możliwością dołączenia do owej rzeczywistości,
nie wahała się. Przecież zawsze tego pragnęła. Zapomniała tylko, że życie to
nie bajka i nie wszystko dobrze się układa. Nie mogła wiedzieć, że w szkole po
prostu się nie odnajdzie. I powtórnie zrobiła coś pod wpływem emocji. Znów
żałowała.
Leżąc
w swoim ciepłym łóżku nie myślała o tym, co będzie robić o poranku.
Zastanawiała się natomiast, jak spędzają ten wieczór jej znajomi. Pewnie świetnie się bawią. Bal, który
zorganizowali starsi uczniowie jest na pewno huczną imprezą. Już nigdy nie zobaczy
jak świętują czarodzieje. Już nigdy nie będzie uczestniczyć w podobnym
święcie. Odeszła stamtąd, by powrócić do
szarego świata bez tych wszystkich wspaniałych wynalazków. Bez magii.
***
Parkiet
palił się pod stopami roztańczonych imprezowiczów. Wszyscy skakali do rytmów
wystukiwanych przez Winga, perkusisty zespołu Złoty Feniks. Nastolatki
piszczały pod sceną i maślanymi oczkami wpatrywały się w wokalistę, który
prawdę mówiąc wcale nie śpiewał, a po prostu się wydzierał. Jednak jego zgrabne
ciało przyobleczone w rozdartą na torsie koszulkę ogłuszało dziewczyny, które i
tak go kochały. Tylko chłopcy trzymali się bardziej z tyłu. Żaden nie potrafił
zrozumieć fascynacji swoich koleżanek. Dla nich ten piosenkarz był jakimś
obleśnym typem, który odbiera innym dziewczyny, by potem je porzucić.
Mimo
różnicy zdań na temat zaproszonego zespołu muzycznego, młodzie czarodzieje, bez
wyjątku, świetnie się bawili. Każdy pozostawił smutki w swojej sypialni. W
wielkiej sali nie było ani jednego skrzywionego ucznia. I chłopcy i dziewczęta
szeroko się uśmiechali. Nawet Nika pozwoliła sobie zapomnieć na moment o
problemach. Kiedy ujrzała na scenie ujrzała tych przystojniaków, nie potrafiła
dalej myśleć o Hermionie. Karciła się za to w duszy jednocześnie w pełni korzystając
ze sposobności do zabawy.
I
wszyscy by tańczyli do białego rana, gdyby na scenę nie wpadł zdyszany profesor
Quirell. Bez ceregieli przeszkodził muzykom i zaczął jąkając się coś
niewyraźnie krzyczeć. Wtedy przybiegł rozzłoszczony dyrektor. Uczniowie nie
widzieli go jeszcze w takim stanie. Zawsze wydawał się człowiekiem bardzo
spokojnym i opanowanym. Nikt by się nie spodziewał właśnie takiej reakcji po
Dumbledorze. A mimo to nikt nie był tym oburzony. Większość ucieszyła się na
widok roztrzęsionego staruszka, który zaczął wykrzykiwać słowa złości na
swojego podwładnego, który miał czelność przerwać Złotemu Feniksowi. Być może
sam Dumbledore był zauroczony tymże zespołem? Tego niestety nikt się nie dowie,
gdyż nagle dyrektor zmienił swoje stanowisko. Obrócił się ku spoglądającym na
niego z wyczekiwaniem twarzom i przemówił.
— Przykro mi, ale zabawa skończona. Prefekci proszeni są o zaprowadzenie uczniów
do pokojów wspólnych.
Po
sali rozniosły się ciche szmery. Każdy pytał, dlaczego? Co takiego mogło się
stać, że bal tak nagle został przerwany?
— W lochach pojawił się troll – dyrektor dokończył myśl, czym rozsiał panikę
wśród uczniów. – Proszę o spokój. Ciało pedagogiczne zaraz się tym zajmie – tu
wymownie spojrzał na nauczycieli siedzących przy stoliku w końcu pomieszczenia
– Proszę udać się do swoich dormitoriów. A Ślizgoni niech na razie tutaj
zostaną, zanim nie wypędzimy trolla z niższych partii szkoły. Jeszcze raz
proszę o spokój.
Słowa
Dumbledore’a jednak nie pomogły. Młodsi uczniowie nie potrafili się opanować.
Jedni przepychali się, by jak najszybciej znaleźć się w swoich łóżkach, a inni
wręcz przeciwnie cofali się w głąb sali bojąc się, że spotkają potwora gdzieś
po drodze do swojego domu. Natomiast wśród starszych budowała się napięcie,
któremu towarzyszyło podnieceni. Zaczęły tworzyć się nieduże grupki
ciekawskich, którzy mieli zamiar zobaczyć intruza na własne oczy. Na szczęście
prefekci skutecznie ich rozdzielili i ostatecznie odprowadzili wszystkich
uczniów do pokojów wspólnych. A przynajmniej tak im się wydawało.
Drobna
postać o kruczoczarnych włosach skryta w cieniu własnej peleryny powolnym
krokiem podążała ku sowiarni. Nie przejmowała się konsekwencjami tego spaceru.
Nie zatrzymał jej nawet strach przed trollem. Miała przeczucie, że i tak go nie
spotka. Więc, co chwilę się oglądając, nieubłagalnie zbliżała się do wieży, w
której przebywają wszystkie sowy. Jeszcze nie wiedziała, co zrobi, kiedy już
tam dotrze. Ale nie zamierzała zawrócić. Bo, choć muzyka ją wyciągnęła z
ponurego nastroju, nie umiała tak łatwo zapomnieć o swojej przyjaciółce. Zbyt
wiele razem przeszły, by teraz bez większych słów się rozstać.
Nika
nie mogła zrozumieć, dlaczego Hermiona wyjechała bez pożegnania. Czyżby
przyjaciółka tak bardzo się na niej zawiodła? I dlaczego w ogóle Miona
postanowiła opuścić Hogwart? Według czarnowłosej mogłaby być naprawdę świetną
czarownicą. Na lekcjach panna Granger wyróżniała się swoimi umiejętnościami,
choć nigdy wcześniej z magią nie miała bezpośrednio do czynienia. A mimo tych
pozytywnych prognoz na przyszłość, wyjechała.
Panna
Snape wyciągnęła z szufladki pergamin. Odszukała też powyginane pióro.
Naskrobała kilka prostych zdań. Przeprosiła Hermionę i obiecała, że jeśli
przyjaciółka nie wróci do szkoły, będą musiały porozmawiać w czasie przerwy
świątecznej. Zwinęła karteczkę w rulonik, by zgrabnie przywiązać wiadomość do
nóżki rudej sowy. Wypuściła ptaka w świat. Spojrzała na księżyc, który
ukradkiem wkradał się wieży. W głowie pojawiły się wspomnienia ostatnich dni.
Przebiegły niczym huragan, a potem poczuła pustkę. Teraz uświadomiła sobie, że
została sama, a jej los zależy nie od niej, a od ludzi, którzy nią gardzą. To
stryjek ma nad nią władzę i ten przeklęty Malfoy. Od nich zależy jak długo jej
tajemnica pozostanie tajemnicą. Musi im zaufać. Na dodatek straciła całe
wsparcie, jakim mogłaby obdarzyć ją Hermiona.
***
— Gdzie ona, na brodę Merlina, jest? – Padma wykrzykiwała to pytanie biegając po
dormitorium jedenastolatek w tę i z powrotem.
— A co cię to obchodzi? Skoro jest taka mądra niech sama sobie radzi – zauważyła
Lisa.
— Przecież w szkole jest troll. Nie powinnyśmy tego bagatelizować – Patil
utrzymywała przy swoim. Mimo, że pokłóciły się z Niką, dziewczyna nie chciała
by coś jej się stało. Martwiła się o koleżankę. Tym bardziej, że wiedziała o
wyjeździe Hermiony. I już sobie wyobrażała najgorsze scenariusze, gdy do pokoju
wpadła rozchichotana panienka Snape?
— A nie mówiłam, że nie zginie – Lisa totalnie zignorowała powagę sytuacji.
Wstała z łóżka i wyszła do pokoju wspólnego.
— Chyba powinnyśmy pogadać – teraz już nie zdenerwowana, a po prostu wkurzona
Padma skierowała swoje słowa do przybyłej.
— Nie sądzę – chłodno odparła Nika i nie spoglądając na rozczochraną Padmę
rzuciła się na swoje łóżko.
— Wyobraź sobie, że się martwiłam. – Panna Patil nie dawała za wygraną.
Nieprzyjemny ton Snapeówny jej nie zraził. – Liczę więc na jakieś wyjaśnienia.
— Chcesz wyjaśnień? – Zapytała retorycznie. – Hermiona wyjechała ze szkoły, jakiś
palant wciąż za mną łazi, Burke uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona, muszę
znosić obecność Malfoya wewnątrz tych murów, a na dodatek ty uważasz się za
kogoś godnego mojej przyjaźni. Wybacz, ale mam dość swoich problemów i nie będę
pomagała ci pozbyć się własnych, nawet jeśli dotyczą one mojej osoby. –
Wyrzuciła to z siebie na jednym wydechu. – A teraz pozwól, że się położę.
Padma
była w totalnym szoku. Nie tego się spodziewała. Wkurzyła się na samą siebie,
że w ogóle próbowała zaprzyjaźnić się z taką ignorantką, jaką okazała się być
Nika. To był stracony czas. Już dawno mogła znaleźć jakąś prawdziwą
przyjaciółkę, a nie użerać się z taką obłudnicą. Bez słowa wyszła z pokoju
pozostawiając brunetkę samą sobie.
Snape
nie rozumiała swojego zachowania. Nie poznawała samej siebie. Stała się jakąś obcą
osobą. Nie była dawną Niką. Nie tą, która opuściła rodziców. Co oni by
powiedzieli, gdyby się dowiedzieli, jak ich córka traktuje koleżanki? Nie tak
ją wychowali.
Pozwoliła, by łzy potoczyły się po jej policzkach.
Znów łkała w poduszkę. A najgorsze, że nie wiedziała, gdzie znaleźć pomoc. Nie
radziła sobie, to było pewne. Ale miała nadzieję, że może coś się zmieni. Nie
chciała tak dłużej żyć. To by zniszczyło ją do końca. Jednak nie miała w nikim
oparcia. A gdy już ktoś się do niej zbliżył, odrzucała pomoc. Nie potrafiła
zrozumieć, dlaczego.
***
Przedwczoraj miał urodziny Severus Snape. Z tej okazji witam Was dzisiaj pierwszym w tym roku rozdziałem. Szczerze mówiąc, jestem z niego zadowolona. Podoba mi się. A co Wy o nim sądzicie?
Szczerze mówiąc pierwszy w tym roku rozdział jest interesujący, choć musiałam pożyczać okulary od męża, bo drobnym druczkiem piszesz. ;-))
OdpowiedzUsuńSerdeczności! j.
Rzeczywiście literki są trochę małe, ale nie mam na razie głowy do zmiany ich wielkości. Może jak zabiorę się za nowy szablon :)
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam
Świetny rozdział.!!!! Oby Hermiona wróciła.
OdpowiedzUsuńjak coś to jest taka szablonownia potterowska: dotyk-magii.blogspot.com :)
całuski i weny!!!
micmilde.blogspot.com
Będę musiała się zapoznać z ofertą tej stronki :)
UsuńNad sytuacją Hermiony sama się zastanawiam. I w sumie nie wiem, co mam z nią zrobić. Liczę, że problem sam się rozwiąże, kiedy będę pisać.
Pozdrawiam