Puszek został sprowadzony do Hogwartu na polecenie samego
dyrektora. Do szkoły przyprowadził go Hagrid na początku sierpnia 1991 roku. Co
prawda większość nauczycieli była temu przeciwna. Nikt za wyjątkiem
Dumbledore’a nie uważał, by trzymanie trójgłowego psa w zamku było dobrym
pomysłem. Pies mógł być poważnym zagrożeniem dla uczniów. Jednak to dyrektor miał
ostateczny głos. Wziął na siebie całą odpowiedzialność. Puszka ulokował na
trzecim piętrze, by strzegł tam wejścia do skrytki. Co było w środku? Tej
informacji dyrektor nie podał do wiadomości ciała pedagogicznego. Jak uznała
większość nauczycieli, to i tak nie miało większego znaczenia. Bardziej
przejmowali się samą obecnością tego stwora w szkole.
Takie
informacje Nika uzyskała od profesora Binnsa przy okazji, kiedy go przepraszała
za swoje zachowanie na lekcji. Ale tylko ona wiedziała, że owe informacje były
głównym powodem, by odwiedzić ducha w pokoju nauczycielskim. Nie czuła się
winna, by go przepraszać. I tak przynudzał na lekcji, więc nie powinien się
dziwić, że uczniowie zajmują się zupełnie czymś innym, niż słuchaniem
monotonnych opowieści przezroczystego stwora. Jednak dziewczyna miała
świadomość, że tylko on mógłby powiedzieć coś konkretnego na temat Puszka nie
podejrzewając niczego. Czarnowłosa uznała, że skoro Harry powiedział jej o
trójgłowym psie, nie powinna odstępować tej sprawy. Tym bardziej, że dzięki
temu może uda jej się zapomnieć o własnych problemach, które ostatnio dość
mocno dały się nie tylko jej we znaki.
— To, że on czegoś pilnuje, sami mogliśmy się domyślić. Bo przecież nie siedzi
tam bezczynnie. – Zauważył Ron, kiedy Nika opowiedziała chłopcom, czego
dowiedziała się na temat Puszka.
— Może i tak, ale teraz przynajmniej mamy pewność – odparła Krukonka wzburzona
słowami Weasleya. – I nasuwa się pytanie, czego pilnuje ten pies?
Podczas
przerwy obiadowej na błoniach nie było prawie nikogo. Chłodne jesienne
powietrze skutecznie wystraszyło większość uczniów preferujących ciepłe i
zaciszne zakątki pokojów wspólnych. Ale trójce pierwszoroczniaków podmuchy
zimnego wiatru niestraszne. Siedzieli pod murem szkoły i żywo o czymś dyskutowali.
Byli tak zajęci rozmową, iż nie zauważyli drobnej postaci wychylającej się zza
drzewa. Od jakiegoś czasu śledziła grupkę przyjaciół i w miarę możliwości
podsłuchiwała ich konwersacje. Jasnowłosa dziewczyna nie wiedziała czego
dotyczą te wszystkie potajemne rozmowy, ale była przekonana, że ci uczniowie
nie wymieniają się poglądami na temat szkoły. Coraz bardziej podejrzliwa
postanowiła zbliżyć się jeszcze bardziej. Nie zauważyła jednak gałązki, która
leżała na jej drodze. Nieświadomie na niej stanęła i ciężarem swojego
drobniutkiego ciałka doprowadziła do jej przełamania. Odgłos łamiącego się
drewna w ciszy panującej do tej pory na błoniach, wyrwał pierwszoroczniaków z
rozmowy. Trzy pary oczu naraz zwróciły się w stronę Laveny Burke. Ale tylko
właścicielka najciemniejszych tęczówek podniosła się z ziemi i szybkim krokiem
podeszła do koleżanki z dormitorium. Jednak wcale nie musiała tego robić. Tak
głośno krzyknęła na dziewczynkę w kitkach, że będąc nawet na drugim końcu
świata dałoby się słyszeć słowa Niki.
— Dlaczego mnie śledzisz?!
Lavena
nie była w stanie odpowiedzieć. Nie tyle ze strachu przed koleżanką, co po
prostu nie znała odpowiedzi na to pytanie. Sama zaczęła się zastanawiać,
dlaczego stała za tym drzewem i podsłuchiwała. Nie powinna tego robić. A jednak
od jakiegoś czasu wciąż podążała śladami Niki jakby była jej cieniem. Tym samym
weszła w jej świat i poznała pewne sprawy.
— Dlaczego? – Nika nie potrafiła zapanować nad złością. Była już bezsilna wobec
panny Burke.
— To dlaczego nas śledzisz? – Harry postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
— Ja… - miedzianowłosa Krukonka zaczęła się jąkać. Była zdumiona, że akurat Harry
Potter się do niej zwrócił. Chłopiec legenda zadaje pytanie nic nieznaczącej
młodej czarownicy. Była w szoku. Już nawet nie potrafiła stwierdzić, gdzie była
i jak się tam znalazła.
— Co słyszałaś? – Czarnowłosy na spokojnie próbował coś z niej wyciągnąć.
— Rozmawialiście o jakimś psie. Nic więcej. Przysięgam. – Krukonka próbowała się
usprawiedliwiać. Zdołała przekonać chłopców, ale Nika nie była taka naiwna i
dalej drążyła.
— Lepiej powiedz prawdę.
— Powiedziałam prawdę. Dlaczego mi nie wierzysz? – Lavena miała oczy pełne łez.
Mało brakowało, a wybuchłaby płaczem. Na szczęście Harry zauważył co się święci
i postanowił wybawić dziewczynę z opresji pozwalając jej odejść do szkoły.
— Co to za jedna? – Zapytał Ron, który do tej pory obserwował całą sytuację bez
słowa.
~~*~~
Nika
obudziła się jeszcze przed świtem, choć był to sobotni poranek. Jakoś nie mogła
spać. Noc wydawała jej się koszmarnie długa i strasznie męcząca jak jakaś
podróż bez końca. W końcu doszła do wniosku, że dalsze przewracanie się z boku
na bok nie ma najmniejszego sensu i postanowiła wyjść z łóżka.
Bose
stopy wsunęła w puszyste kapcie, które dostała w zeszłym roku na gwiazdkę.
Cichutko podeszła do okna, by nie budzić swoich współlokatorek. Z drugiej
strony szyby powitała ją nieprzenikniona szarość. Nie usłyszała śpiewu ptaków,
ani szumu drzew. Głucha cisza. Nawet oddechy koleżanek nie zburzyły owego
spokoju. Usiadła na parapecie i pogrążyła się w myślach.
Dziewczyna
rozmyślała o stryjku, o ojcu i o tym wszystkim, czego się dowiedziała w
pierwszych dniach spędzonych w Hogwarcie. Zawsze jej się wydawało, że o swojej
rodzinie wie wszystko. Znała rodziców matki. Kiedy była mała wciąż ją
odwiedzali. Lecz pewnego dnia ich służąca pomyliła zaklęcia na skutek czego
wysadziła dom w powietrze, razem z jego właścicielami. Od tamtej tragedii w
domu Niki nie wymawia się imion ofiar, nawet się o nich nie wspomina. Wszystkie
pamiątki po rodzicach Stella zgromadziła w skrzyni i tylko sobie znanym
zaklęciem zabezpieczyła ją przed otwarciem. Złożyła ją na strychu. Jest tam do
tej pory. Zakurzona i zapomniana.
Jednak
Tom Snape był dla córki tajemnicą. Zawsze był sam. Nie mówiło się o jego
dzieciństwie. A Nika nigdy nie pytała. Uznała za normalne, że ojciec nie miał
rodziny. Dopóki nie spotkała Severusa Snape’a nawet nie przeszłoby jej przez
myśl, by spróbować zagłębić się w genealogię rodu Snape’ów.
Nagle
przeraziła się na myśl o spotkaniu z ojcem. Ich rozmowy nie będę wyglądały jak
wcześniej. Nie wiedziała, czego może się spodziewać. Bała się, choć jeszcze nie
wiedziała, czy wróci do domu na święta. A jednak nie może odkładać tego
spotkania. W końcu i tak będzie zmuszona stawić czoła prawdzie. Prawdzie, o
którą walczyła, ale która ją przygniotła. Bo dziewczyna zagubiła się w tym
wszystkim. Jej świat zmienił swój bieg o 180 stopni. Wszystko się zmieniło.
Nawet ona sama. Już nie była pewna, czy nadal jest Niką Snape.
Kiedy
za oknem zaczęło się rozjaśniać, dziewczyna udała się do łazienki. Umyła się i
nałożyła na siebie codzienne ubranie. W weekendy uczniowie nie mają obowiązku
zakładania czarnych szat. Dzięki temu mieli czuć się w Hogwarcie jak w domu.
Dumbledore nie uważał, by zbyt rygorystyczny regulamin dobrze wpływał na
młodych czarodziejów. Dobrze wiedział, że każdy potrzebuję trochę wolności i
odrobiny szaleństwa, dlatego często przymykał oczy na pewne wykroczenia
uczniów. Zupełnie inne odczucia miał woźny, który znał wszystkie przepisy na
pamięć i mógłby je wyrecytować w trakcie snu. Z nim nikt nie wygrał. Kiedy
przyłapał ucznia na łamaniu jakichkolwiek zasad, było pewne, że nie obejdzie
się bez szlabanu.
Czarnowłosa
smukła Krukonka przeszła pustymi korytarzami do sali wejściowej. To tam miała
się spotkać z chłopcami z Gryffindoru. Poprzedniego dnia postanowili ponownie
odwiedzić gajowego i wypytać go o więcej szczegółów związanych z Puszkiem.
Mieli świadomość, że misja może zakończyć się niepowodzeniem, jeśli Hagrid
zorientuje się po co tak właściwie do niego przyszli. Jednak postanowili dać
sobie szansę. Cała trójka była ciekawa, czego może pilnować trójgłowy pies. Co
jest tak wartościowego, by sprowadzać do szkoły tak niebezpieczne stworzenie? I
czy to ma związek ze zwolnieniem profesora Quirella? W rzeczywistości sami nie
wiedzieli, w którym momencie zdążyli tak głęboko wejść w tę sprawę. Przez to
wszystko całkiem zapomnieli o Hermionie. Tylko Nika wieczorami wspominała
chwile spędzone z przyjaciółką. Była ciekawa, co szatynka teraz robi. Nie
dostała jeszcze od niej żadnej sowy. Być może nadal jest wściekła na Nikę. W
sumie Snape’ówna by się nawet nie zdziwiła. W końcu ostatnio zupełnie nie była
sobą. Wściekała się na siebie. Ale przeszłości i tak nie zmieni.
— Się macie, dzieciaki? – Hagrid przywitał ich w iście szampańskim nastroju. –
Miło, że mnie odwiedziliście. Wchodźcie do środka.
Gajowy
zaprosił całą trójkę do chatki. Pierwszoroczniacy weszli z uśmiechami na
twarzy. Ucieszyli się widząc Hagrida w tak dobrym humorze. Może uda im się coś
z niego wyciągnąć? Olbrzym zamknął za nimi drzwi i przezornie wyjrzał przez
okno. Mimo świetnego nastroju zachowywał się dość dziwnie. Ponadto w jego
mieszkaniu panował bałagan. W powietrzu unosił się niezidentyfikowany zapach.
Na podłodze w kącie leżały stosy jakichś ksiąg, na których wylegiwał się Kieł.
Stół był zasłany starymi gazetami z ruchomymi zdjęciami.
— Hagrid, co tu tak cuchnie? – Zapytał Ron zatykając sobie nos.
— Robię zupę – i podszedł do paleniska, by wymieszać zawartość kociołka
zawieszonego nad ogniem. Kiedy zanurzył łyżkę w wywarze, nieprzyjemny zapach
jeszcze bardziej się nasilił. Hagrid dyskretnie zakasłał. Tymczasem Nika
sięgnęła po jedną z książek, jakie gajowy zostawił na ławie. „Niebezpieczne
stają się bezpieczne” – przeczytała nagłówek i od razu spojrzałam na
kolejne: Hodowla magicznych stworzeń, Potrzeby zwierząt i jak je zaspokajać,
Legalizacja, Od jajka, aż po [twój] grób.
— Mamy pytanie, Hagrid – Harry wyrwał Nikę z zamyślenia. – Co ty tak właściwie
wyciągnąłeś z tej skrytki, jak byliśmy razem w Banku Gringotta?
Potter
opowiedział przyjaciołom o swojej wyprawie na Pokątną. Powiązał fakty i doszedł
do wniosku, że może tego pilnuje
Puszek. Dlatego ponownie cała trójka odwiedziła Hagrida. W tym momencie był
jedyną osobą, która pomogłaby im rozwiązać zagadkę trójgłowego psa.
— E… taki tam kamień
dla Dumbledore’a? – odpowiedział sprzątając papiery ze stołu i kładąc na niego
serwetę w żółte kwiaty. – Zaraz wam coś pokażę.
— Po co dyrektorowi
jakiś tam kamień? – zaczął się głośno zastanawiać Weasley.
— Nie jemu, a Nicholasowi
Flamelowi – Hagrid odpowiadał mechanicznie nie zastanawiając się nad swoimi
słowami. Był jakby we własnym świecie. Uczniowie nie myśleli, że pójdzie tak
łatwo.
— Że co? Temu
Flamelowi? – Nika była kompletnie zaskoczona tą odpowiedzią. Wydawało się, że
dla niej już wszystko jasne. Chłopcy spojrzeli na nią pytającym wzrokiem. Ale
ona już nic nie mówiła, bo Hagrid właśnie postawił na stole jakieś jajo. –
Hagrid, co to?
— Moje maleństwo. –
Odpowiedział dumny jak paw.
— Czy to nie jest przypadkiem
jajo smoka – Ron był trochę przestraszony.
— Owszem. – Olbrzym
cieszył się jak dziecko, co w jego wykonaniu wyglądało dość komicznie.
— Czy to jest legalne?
– Choć Harry w świecie czarodziejów był od niedawna, miał przeczucie, że smoki
dla czarodziejów nie są jak psy dla mugoli.
— Jeszcze nie, ale w
Żonglerze piszą, że już niedługo. – Zawyrokował jeszcze bardziej podniecony
Hagrid.
— Żongler nie jest
poważnym pismem – zauważyła Nika dobrze obeznana w świecie czarodziejskiej
prasy.
— Osobiście znam
wydawcę tego pisma i muszę przyznać, że w porzo gość. Na pewno nie śmiałby
okłamywać czytelników – Rubeus nadal próbował przekonać dzieciaki o swojej
racji.
Hagrid wydawał się
naprawdę fajnym facetem, ale zdecydowanie trzeba było przyznać, że miał dziwne
zainteresowania. Wszyscy czarodzieje wiedzą, że smoki są niebezpieczne, a poza
tym Ministerstwo nie pozwala na ich rozprzestrzenianie w świecie. Są wyznaczeni
specjaliści do opieki nad tymi stworzeniami. Każdy okaz musi być
zarejestrowany, przebadany. To naprawdę dużo roboty. A Hagridowi wydawało się,
że tak po prostu wyhoduje sobie smoczątko i nikt tego nie zauważy. Choć jego
postura temu przeczyła, czasami był jak dziecko. Nie zdawał sobie sprawy z
niebezpieczeństw.
***
W tym rozdziale przeważają wydarzenia kanonowe. Ale powoli się ich pozbywam ze swojego opowiadania. Chciałabym bowiem stworzyć własną historię. Już mam pełną wizję, która wraz z kolejnymi rozdziałami pomału będzie się ujawniać.
Muszę przyznać, że ferie pozytywnie wpłynęły na moją wenę. Jestem kilka dobrych rozdziałów do przodu, także nie powinno być żadnych opóźnień. Ale mimo wszystko nadal możecie mi życzyć natchnienia.
Pozdrawiam serdecznie, Nika.
Cześć :) Świetny rozdział, bardzo mi się spodobał :) Lubię Twój styl. To, że rozwijasz zdania i wgl. Cieszę się, że masz rozdziały na zapas i masz swoje pomysły :D Fajnie opisujesz uczucia bohaterów i rozmyślenia :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie:
http://dramione-fremione.blogspot.com/
http://magic-can-do-everything.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę dużo weny :) :*
Dziękuję za miłe słowa. Dzięki takim komentarzom chce się pisać dalej. Tylko z czasem coraz gorzej.
UsuńPozdrawiam
świetny!!! Trochę za dużo kanonu i ten tytuł... zapowiadał coś więcej niż było... Nie obraź się! tylko sądziłam, że cokolwiek się dowiedzą więcej lub Nika jeszcze coś powie o Flamelu... No cóż, z niecierpliwością czekam na nn.
OdpowiedzUsuńcałuski i weny!
Romilda Asteria Ellis
micmilde.blogspot.com
Nie tak łatwo cię zadowolić :)
Usuń