1 lutego 2014

Rozdział XVI - Mali detektywi

Puszek został sprowadzony do Hogwartu na polecenie samego dyrektora. Do szkoły przyprowadził go Hagrid na początku sierpnia 1991 roku. Co prawda większość nauczycieli była temu przeciwna. Nikt za wyjątkiem Dumbledore’a nie uważał, by trzymanie trójgłowego psa w zamku było dobrym pomysłem. Pies mógł być poważnym zagrożeniem dla uczniów. Jednak to dyrektor miał ostateczny głos. Wziął na siebie całą odpowiedzialność. Puszka ulokował na trzecim piętrze, by strzegł tam wejścia do skrytki. Co było w środku? Tej informacji dyrektor nie podał do wiadomości ciała pedagogicznego. Jak uznała większość nauczycieli, to i tak nie miało większego znaczenia. Bardziej przejmowali się samą obecnością tego stwora w szkole.

Takie informacje Nika uzyskała od profesora Binnsa przy okazji, kiedy go przepraszała za swoje zachowanie na lekcji. Ale tylko ona wiedziała, że owe informacje były głównym powodem, by odwiedzić ducha w pokoju nauczycielskim. Nie czuła się winna, by go przepraszać. I tak przynudzał na lekcji, więc nie powinien się dziwić, że uczniowie zajmują się zupełnie czymś innym, niż słuchaniem monotonnych opowieści przezroczystego stwora. Jednak dziewczyna miała świadomość, że tylko on mógłby powiedzieć coś konkretnego na temat Puszka nie podejrzewając niczego. Czarnowłosa uznała, że skoro Harry powiedział jej o trójgłowym psie, nie powinna odstępować tej sprawy. Tym bardziej, że dzięki temu może uda jej się zapomnieć o własnych problemach, które ostatnio dość mocno dały się nie tylko jej we znaki. 
                
 To, że on czegoś pilnuje, sami mogliśmy się domyślić. Bo przecież nie siedzi tam bezczynnie. – Zauważył Ron, kiedy Nika opowiedziała chłopcom, czego dowiedziała się na temat Puszka.
                
 Może i tak, ale teraz przynajmniej mamy pewność – odparła Krukonka wzburzona słowami Weasleya. – I nasuwa się pytanie, czego pilnuje ten pies?
                
Podczas przerwy obiadowej na błoniach nie było prawie nikogo. Chłodne jesienne powietrze skutecznie wystraszyło większość uczniów preferujących ciepłe i zaciszne zakątki pokojów wspólnych. Ale trójce pierwszoroczniaków podmuchy zimnego wiatru niestraszne. Siedzieli pod murem szkoły i żywo o czymś dyskutowali. Byli tak zajęci rozmową, iż nie zauważyli drobnej postaci wychylającej się zza drzewa. Od jakiegoś czasu śledziła grupkę przyjaciół i w miarę możliwości podsłuchiwała ich konwersacje. Jasnowłosa dziewczyna nie wiedziała czego dotyczą te wszystkie potajemne rozmowy, ale była przekonana, że ci uczniowie nie wymieniają się poglądami na temat szkoły. Coraz bardziej podejrzliwa postanowiła zbliżyć się jeszcze bardziej. Nie zauważyła jednak gałązki, która leżała na jej drodze. Nieświadomie na niej stanęła i ciężarem swojego drobniutkiego ciałka doprowadziła do jej przełamania. Odgłos łamiącego się drewna w ciszy panującej do tej pory na błoniach, wyrwał pierwszoroczniaków z rozmowy. Trzy pary oczu naraz zwróciły się w stronę Laveny Burke. Ale tylko właścicielka najciemniejszych tęczówek podniosła się z ziemi i szybkim krokiem podeszła do koleżanki z dormitorium. Jednak wcale nie musiała tego robić. Tak głośno krzyknęła na dziewczynkę w kitkach, że będąc nawet na drugim końcu świata dałoby się słyszeć słowa Niki.
                
 Dlaczego mnie śledzisz?!
               
Lavena nie była w stanie odpowiedzieć. Nie tyle ze strachu przed koleżanką, co po prostu nie znała odpowiedzi na to pytanie. Sama zaczęła się zastanawiać, dlaczego stała za tym drzewem i podsłuchiwała. Nie powinna tego robić. A jednak od jakiegoś czasu wciąż podążała śladami Niki jakby była jej cieniem. Tym samym weszła w jej świat i poznała pewne sprawy.
                
 Dlaczego? – Nika nie potrafiła zapanować nad złością. Była już bezsilna wobec panny Burke.
                
 To dlaczego nas śledzisz? – Harry postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
                
 Ja… - miedzianowłosa Krukonka zaczęła się jąkać. Była zdumiona, że akurat Harry Potter się do niej zwrócił. Chłopiec legenda zadaje pytanie nic nieznaczącej młodej czarownicy. Była w szoku. Już nawet nie potrafiła stwierdzić, gdzie była i jak się tam znalazła.
                
 Co słyszałaś? – Czarnowłosy na spokojnie próbował coś z niej wyciągnąć.
                
 Rozmawialiście o jakimś psie. Nic więcej. Przysięgam. – Krukonka próbowała się usprawiedliwiać. Zdołała przekonać chłopców, ale Nika nie była taka naiwna i dalej drążyła.
                
 Lepiej powiedz prawdę.
                
 Powiedziałam prawdę. Dlaczego mi nie wierzysz? – Lavena miała oczy pełne łez. Mało brakowało, a wybuchłaby płaczem. Na szczęście Harry zauważył co się święci i postanowił wybawić dziewczynę z opresji pozwalając jej odejść do szkoły.
                
 Co to za jedna? – Zapytał Ron, który do tej pory obserwował całą sytuację bez słowa.

~~*~~

Nika obudziła się jeszcze przed świtem, choć był to sobotni poranek. Jakoś nie mogła spać. Noc wydawała jej się koszmarnie długa i strasznie męcząca jak jakaś podróż bez końca. W końcu doszła do wniosku, że dalsze przewracanie się z boku na bok nie ma najmniejszego sensu i postanowiła wyjść z łóżka.
                
Bose stopy wsunęła w puszyste kapcie, które dostała w zeszłym roku na gwiazdkę. Cichutko podeszła do okna, by nie budzić swoich współlokatorek. Z drugiej strony szyby powitała ją nieprzenikniona szarość. Nie usłyszała śpiewu ptaków, ani szumu drzew. Głucha cisza. Nawet oddechy koleżanek nie zburzyły owego spokoju. Usiadła na parapecie i pogrążyła się w myślach.
                
Dziewczyna rozmyślała o stryjku, o ojcu i o tym wszystkim, czego się dowiedziała w pierwszych dniach spędzonych w Hogwarcie. Zawsze jej się wydawało, że o swojej rodzinie wie wszystko. Znała rodziców matki. Kiedy była mała wciąż ją odwiedzali. Lecz pewnego dnia ich służąca pomyliła zaklęcia na skutek czego wysadziła dom w powietrze, razem z jego właścicielami. Od tamtej tragedii w domu Niki nie wymawia się imion ofiar, nawet się o nich nie wspomina. Wszystkie pamiątki po rodzicach Stella zgromadziła w skrzyni i tylko sobie znanym zaklęciem zabezpieczyła ją przed otwarciem. Złożyła ją na strychu. Jest tam do tej pory. Zakurzona i zapomniana.
                
Jednak Tom Snape był dla córki tajemnicą. Zawsze był sam. Nie mówiło się o jego dzieciństwie. A Nika nigdy nie pytała. Uznała za normalne, że ojciec nie miał rodziny. Dopóki nie spotkała Severusa Snape’a nawet nie przeszłoby jej przez myśl, by spróbować zagłębić się w genealogię rodu Snape’ów.
                
Nagle przeraziła się na myśl o spotkaniu z ojcem. Ich rozmowy nie będę wyglądały jak wcześniej. Nie wiedziała, czego może się spodziewać. Bała się, choć jeszcze nie wiedziała, czy wróci do domu na święta. A jednak nie może odkładać tego spotkania. W końcu i tak będzie zmuszona stawić czoła prawdzie. Prawdzie, o którą walczyła, ale która ją przygniotła. Bo dziewczyna zagubiła się w tym wszystkim. Jej świat zmienił swój bieg o 180 stopni. Wszystko się zmieniło. Nawet ona sama. Już nie była pewna, czy nadal jest Niką Snape.
                
Kiedy za oknem zaczęło się rozjaśniać, dziewczyna udała się do łazienki. Umyła się i nałożyła na siebie codzienne ubranie. W weekendy uczniowie nie mają obowiązku zakładania czarnych szat. Dzięki temu mieli czuć się w Hogwarcie jak w domu. Dumbledore nie uważał, by zbyt rygorystyczny regulamin dobrze wpływał na młodych czarodziejów. Dobrze wiedział, że każdy potrzebuję trochę wolności i odrobiny szaleństwa, dlatego często przymykał oczy na pewne wykroczenia uczniów. Zupełnie inne odczucia miał woźny, który znał wszystkie przepisy na pamięć i mógłby je wyrecytować w trakcie snu. Z nim nikt nie wygrał. Kiedy przyłapał ucznia na łamaniu jakichkolwiek zasad, było pewne, że nie obejdzie się bez szlabanu.
                
Czarnowłosa smukła Krukonka przeszła pustymi korytarzami do sali wejściowej. To tam miała się spotkać z chłopcami z Gryffindoru. Poprzedniego dnia postanowili ponownie odwiedzić gajowego i wypytać go o więcej szczegółów związanych z Puszkiem. Mieli świadomość, że misja może zakończyć się niepowodzeniem, jeśli Hagrid zorientuje się po co tak właściwie do niego przyszli. Jednak postanowili dać sobie szansę. Cała trójka była ciekawa, czego może pilnować trójgłowy pies. Co jest tak wartościowego, by sprowadzać do szkoły tak niebezpieczne stworzenie? I czy to ma związek ze zwolnieniem profesora Quirella? W rzeczywistości sami nie wiedzieli, w którym momencie zdążyli tak głęboko wejść w tę sprawę. Przez to wszystko całkiem zapomnieli o Hermionie. Tylko Nika wieczorami wspominała chwile spędzone z przyjaciółką. Była ciekawa, co szatynka teraz robi. Nie dostała jeszcze od niej żadnej sowy. Być może nadal jest wściekła na Nikę. W sumie Snape’ówna by się nawet nie zdziwiła. W końcu ostatnio zupełnie nie była sobą. Wściekała się na siebie. Ale przeszłości i tak nie zmieni.

 Się macie, dzieciaki? – Hagrid przywitał ich w iście szampańskim nastroju. – Miło, że mnie odwiedziliście. Wchodźcie do środka.
                
Gajowy zaprosił całą trójkę do chatki. Pierwszoroczniacy weszli z uśmiechami na twarzy. Ucieszyli się widząc Hagrida w tak dobrym humorze. Może uda im się coś z niego wyciągnąć? Olbrzym zamknął za nimi drzwi i przezornie wyjrzał przez okno. Mimo świetnego nastroju zachowywał się dość dziwnie. Ponadto w jego mieszkaniu panował bałagan. W powietrzu unosił się niezidentyfikowany zapach. Na podłodze w kącie leżały stosy jakichś ksiąg, na których wylegiwał się Kieł. Stół był zasłany starymi gazetami z ruchomymi zdjęciami.
                
 Hagrid, co tu tak cuchnie? – Zapytał Ron zatykając sobie nos.
                
 Robię zupę – i podszedł do paleniska, by wymieszać zawartość kociołka zawieszonego nad ogniem. Kiedy zanurzył łyżkę w wywarze, nieprzyjemny zapach jeszcze bardziej się nasilił. Hagrid dyskretnie zakasłał. Tymczasem Nika sięgnęła po jedną z książek, jakie gajowy zostawił na ławie. „Niebezpieczne stają się bezpieczne” – przeczytała nagłówek i od razu spojrzałam na kolejne: Hodowla magicznych stworzeń, Potrzeby zwierząt i jak je zaspokajać, Legalizacja, Od jajka, aż po [twój] grób.
                
 Mamy pytanie, Hagrid – Harry wyrwał Nikę z zamyślenia. – Co ty tak właściwie wyciągnąłeś z tej skrytki, jak byliśmy razem w Banku Gringotta?
                
Potter opowiedział przyjaciołom o swojej wyprawie na Pokątną. Powiązał fakty i doszedł do wniosku, że może tego pilnuje Puszek. Dlatego ponownie cała trójka odwiedziła Hagrida. W tym momencie był jedyną osobą, która pomogłaby im rozwiązać zagadkę trójgłowego psa.

 E… taki tam kamień dla Dumbledore’a? – odpowiedział sprzątając papiery ze stołu i kładąc na niego serwetę w żółte kwiaty. – Zaraz wam coś pokażę.

 Po co dyrektorowi jakiś tam kamień? – zaczął się głośno zastanawiać Weasley.

 Nie jemu, a Nicholasowi Flamelowi – Hagrid odpowiadał mechanicznie nie zastanawiając się nad swoimi słowami. Był jakby we własnym świecie. Uczniowie nie myśleli, że pójdzie tak łatwo.

 Że co? Temu Flamelowi? – Nika była kompletnie zaskoczona tą odpowiedzią. Wydawało się, że dla niej już wszystko jasne. Chłopcy spojrzeli na nią pytającym wzrokiem. Ale ona już nic nie mówiła, bo Hagrid właśnie postawił na stole jakieś jajo. – Hagrid, co to?

 Moje maleństwo. – Odpowiedział dumny jak paw.

 Czy to nie jest przypadkiem jajo smoka – Ron był trochę przestraszony.

 Owszem. – Olbrzym cieszył się jak dziecko, co w jego wykonaniu wyglądało dość komicznie.

 Czy to jest legalne? – Choć Harry w świecie czarodziejów był od niedawna, miał przeczucie, że smoki dla czarodziejów nie są jak psy dla mugoli.

 Jeszcze nie, ale w Żonglerze piszą, że już niedługo. – Zawyrokował jeszcze bardziej podniecony Hagrid.

 Żongler nie jest poważnym pismem – zauważyła Nika dobrze obeznana w świecie czarodziejskiej prasy.

 Osobiście znam wydawcę tego pisma i muszę przyznać, że w porzo gość. Na pewno nie śmiałby okłamywać czytelników – Rubeus nadal próbował przekonać dzieciaki o swojej racji. 

Hagrid wydawał się naprawdę fajnym facetem, ale zdecydowanie trzeba było przyznać, że miał dziwne zainteresowania. Wszyscy czarodzieje wiedzą, że smoki są niebezpieczne, a poza tym Ministerstwo nie pozwala na ich rozprzestrzenianie w świecie. Są wyznaczeni specjaliści do opieki nad tymi stworzeniami. Każdy okaz musi być zarejestrowany, przebadany. To naprawdę dużo roboty. A Hagridowi wydawało się, że tak po prostu wyhoduje sobie smoczątko i nikt tego nie zauważy. Choć jego postura temu przeczyła, czasami był jak dziecko. Nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństw.  

***
W tym rozdziale przeważają wydarzenia kanonowe. Ale powoli się ich pozbywam ze swojego opowiadania. Chciałabym bowiem stworzyć własną historię. Już mam pełną wizję, która wraz z kolejnymi rozdziałami pomału będzie się ujawniać. 
Muszę przyznać, że ferie pozytywnie wpłynęły na moją wenę. Jestem kilka dobrych rozdziałów do przodu, także nie powinno być żadnych opóźnień. Ale mimo wszystko nadal możecie mi życzyć natchnienia. 
Pozdrawiam serdecznie, Nika.

4 komentarze:

  1. Cześć :) Świetny rozdział, bardzo mi się spodobał :) Lubię Twój styl. To, że rozwijasz zdania i wgl. Cieszę się, że masz rozdziały na zapas i masz swoje pomysły :D Fajnie opisujesz uczucia bohaterów i rozmyślenia :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
    Zapraszam również do siebie:
    http://dramione-fremione.blogspot.com/
    http://magic-can-do-everything.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Dzięki takim komentarzom chce się pisać dalej. Tylko z czasem coraz gorzej.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. świetny!!! Trochę za dużo kanonu i ten tytuł... zapowiadał coś więcej niż było... Nie obraź się! tylko sądziłam, że cokolwiek się dowiedzą więcej lub Nika jeszcze coś powie o Flamelu... No cóż, z niecierpliwością czekam na nn.
    całuski i weny!
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.