16 marca 2014

Rozdział XIX - Czarodziejskie święta


Severus Snape w innej scenerii niż mury Hogwartu wyglądał nietypowo. Czarne szaty nadal okrywały jego sylwetkę. Ale miał lśniące, świeżo umyte włosy. Jego twarz nie była już tak blada. Jakby nabrał rumieńców. Ciemne oczy błyszczały w świetle lamp. Nika nachalnie się w niego wpatrywała. Zastanawiała się, co stryjek robi w jej domu. Przecież kiedy ostatnio proponowała, by spędził trochę czasu z jej rodziną, nawet nie chciał jej słuchać. A teraz pojawia się w mieszkaniu Snape’ów bez zapowiedzi i na dodatek w czasie przerwy świątecznej. Mogłaby się po nim spodziewać wszystkiego, ale nie tego.

Jedenastolatka stała na ostatnim stopniu schodów. Swoje oczy zatopiła w nieprzeniknionym spojrzeniu stryjka. On również się w nią wpatrywał bez słowa. W końcu Nika obudziła się z letargu i odważyła się coś powiedzieć, aczkolwiek nie bardzo wiedziała, ja.

— Dzień dobry… profesorze.

— Nika, przestań. Nie jesteśmy przecież w szkole – ojciec spojrzał na córkę, poczym swój wzrok przeniósł na brata.

Zapadła nieprzyjemna cisza, którą w końcu przerwała pani domu. Wprowadziła gościa do salonu, gdzie czekał pięknie zastawiony stół. Z kuchni natomiast dochodziły świąteczne zapachy puddingu, czy schabu ze śliwką.

— Severusie, usiądź, proszę. – Mama zaprosiła profesora do stołu, poczym przeprosiła i udała się do kuchni po pierwsze danie.

Nika ruszyła za matką. Chciała wytłumaczyć tę sytuację. Dlaczego nikt jej nie uprzedził, że odwiedzi ich stryjek, o którego istnieniu dowiedziała się dopiero we wrześniu? Rodzice musieli go zaprosić, bo wcale nie byli zdziwieni, kiedy pojawił się w korytarzu. Ale dlaczego nie poinformowali o tym swojej córki? Chcieli zrobić jej niespodziankę? Jeśli tak miały wyglądać niespodzianki, Nika już nigdy nie chciałaby ich mieć.

— Co on tutaj robi? – Zapytała Nika, kiedy weszła za matką do kuchni. Minę miała nietęgą.

— Jak to co? – Stella w ogóle nie zraziła się pytaniem córki. Uważała, że powód przybycia Severusa jest oczywisty. – Przyszedł na obiad.

— Czyżby nie miał swojego domu i musi stołować się u innych?

— Nika! – Matka natychmiast skarciła ją za te słowa. – To jest twój stryjek. Powinnaś się odnosić z szacunkiem w stosunku do niego. – Stella chyba nie rozumiała pobudek córki.

— Czyli nie dowiem się prawdy? – dziewczyna miała dość kłamstw. Bo ostatnio tylko one ją otaczały. Teraz była pewna, chciała poznać całą prawdę za wszelką cenę. Nie zniesie kolejnych oszustw.

— Brat ojca przyszedł na rodzinny obiad – dystyngowana kobieta odpowiedziała dobitnym tonem i uznając rozmowę za skończoną wyszła z gorącym półmiskiem do salonu.

Nika nie miała innego wyjścia. Musiała na chwilę pozostawić tę sprawę w spokoju i pójść do pokoju. Przybrała sztuczny uśmiech i wyszła z kuchni. Usadowiła się koło ojca. Nałożyła sobie na talerz porcję obiadu i nie spoglądając na nikogo zajęła się konsumpcją.

Posiłek przebiegł w milczeniu. Dało się odczuć napiętą atmosferę. To nie był obiad jak co roku. Było sztucznie i nienaturalnie. Każdy założył maskę. Skrył za nią prawdziwe myśli. A na zewnątrz wyszły tylko udawane uśmiechy i naciągane uprzejmości.

Podczas deseru pan domu próbował rozluźnić napięcie i rozpoczął konwersację:

— Miło, że jednak przyjąłeś zaproszenie – zwrócił się do swojego brata.

— Uznałem, że skoro Nika wie o moim istnieniu nie będę aż tak niemile widziany w murach tego domostwa. Poza tym jest to wspaniała okazja by skosztować wyśmienitej kuchni Stelli. – Severus był dziwnie miły. Jakby porzucił oblicze ponurego profesora i wyłuskał z głębi duszy trochę człowieczeństwa.

— Och, Severusie. Bardzo mi miło słyszeć takie słowa z twoich ust. – Wymamrotała rumieniąca się Stella. Tom i Nika spojrzeli na nią ze zdziwieniem. Cała trójka dobrze wiedziała, że pani domu nie gotuje. Wszystkie potrawy przygotowuje Ścierek, domowy skrzat. A jednak nie przyznała się szwagrowi.

— A jak się miewa Dumbledore? – Ojciec natychmiast zmienił temat.

— Jak zawsze w dobrej formie – odpowiedź na to pytanie była znacznie chłodniejsza i zdawkowa. 

— Na święta został w Hogwarcie?

— Oczywiście. Co innego miałby do roboty?

— Racja, on jest zakochany w Hogwarcie.

— Przepraszam – Nika przerwała tę do niczego nie prowadzącą rozmowę. – Mogę odejść od stołu?

— Ależ naturalnie – odrzekł stryjek, a tata niechętnie poparł jego słowa kiwnięciem głowy. Tomowi nie podobało się, że jego brat próbuje rządzić w tym domu. Tutaj tylko on mógł mieć władzę.
                
Jedenastolatka przeprosiła gości i wstała od stołu. Wyszła z salonu by od razu podreptać do swojego pokoju. Zaraz za nią wyszła Stella. Musiała jeszcze coś wyjaśnić z córką. Dlatego podążała za nią aż do sypialni córki. Nika usadowiła się na łóżku, a jej rodzicielka zajęła miejsce na sofie.
                
— Ponieważ są święta, nie będziemy się kłócić – kobieta zaczęła swoją przemowę. – Pragnę jedynie powiedzieć, że nie podoba mi się twoje zachowanie. Nie powinnaś mówić takim tonem, jak wtedy w kuchni. Nie masz też prawa oceniać stryjka. Uszanuj to, że jest naszym gościem i postaraj się być dla niego miła, bo pozostanie u nas do końca przerwy świątecznej.
                
— Co? – Tego okrzyku Nika nie potrafiła powstrzymać. Była w totalnym szoku. Już sam obiad był dla niej piekłem, a co dopiero całe ferie. A potem jeszcze w szkole. Kiedy poznała stryjka, koniecznie chciała się z nim jakoś zaprzyjaźnić. Jednak gdy dotarło do niej, jakim on jest człowiekiem, uznała, że nie był to najlepszy pomysł. Teraz marzyła jedynie o tym, by on sobie poszedł. Chciała się obudzić z tego koszmaru.         
                
— Uważaj na ton – matka znów ją przykróciła i kontynuowała to, co miała do powiedzenia. – Jak wspomniałam, Severus pozostanie do końca świąt. Jego sypialnia będzie na drugim piętrze na końcu korytarza. Pod żadnym pozorem nie wchodź tam i nie waż się naruszać jego prywatności. Ma się u nas czuć swobodnie. Jakby był we własnym domu. Jeśli będzie zadawał ci jakieś pytania, grzecznie odpowiadaj. Masz się zachowywać jak na panienkę Snape przystało. I jeśli jeszcze raz się uniesiesz, poniesiesz należyte konsekwencje.
                
Stella mówiła to wszystko z takim spokojem, że Nika nie wierzyła, że rozmawia z własną matką. Ona nigdy taka nie była. Choć kontakty z wybitnymi osobowościami świata czarodziejów zmuszały ją do opanowywania emocji i zachowywania się jak dama, w domu była przeważnie wyluzowana. Chętnie bawiła się ze swoją córką. Często żartowała z mężem. Czuła się swobodnie. Ale od kiedy Nika wróciła z Hogwartu nie poznaje mamy. Obie się zmieniły. Jedenastolatka właściwie przestała być jedenastolatką. Musiała się zmierzyć z takim problemami, które pozwoliły jej dorosnąć. Natomiast Stella zupełnie zatraciła swoją dawną naturę. Stała się sztywna. Nie była taka czuła jak niegdyś. Nie przy córce. Kiedyś podobnie zachowywała się jedynie w miejscach publicznych, dlatego tak zimne było jej pożegnanie z Niką na początku września. Ale teraz przeniosła te zachowania nawet do domu. Tym samym stała się obcą osobą.
                
Kiedy matka wyszła Nika zaczęła płakać. Życie ją przerosło. Nie wiedziała, jak sobie poradzić z natłokiem zdarzeń. Nie było na to żadnego antidotum. Z tym trzeba sobie poradzić bez lekarstw. Czasem wystarczy po prostu przeczekać te gorsze chwile. To właśnie praktykowała jedenastolatka przez ostatnie miesiące. Nie widziała innego sposobu. Wierzyła, że w końcu wszystko samo się ułoży.
                
Tęskniła za szkołą. Tęskniła za kolegami z Gryffindoru. Tęskniła za Hermioną. I gdyby mogła zaraz by się z nimi wszystkimi spotkała na błoniach w Hogwarcie. Ale to pragnienie pozostawało jedynie w sferze marzeń. W tym momencie nie mogła niczego zrobić. Nie mogła nawet wyjść domu na spotkanie z przyjaciółką, bo zostałoby to źle odebrane przez gościa. Musiała zostać w domu. Z rodzicami i tym… pożal się Boże stryjkiem, który nagle zaczął udawać kogoś kim nie jest i nigdy nie będzie. Co on chce osiągnąć?

***

W zamku było cicho. Odkąd większość uczniów wyjechała na święta do swoich domów, korytarze świeciły pustkami. Bowiem ci, którzy postanowili zostać w Hogwarcie całe dnie spędzali w swoich pokojach wspólnych. To był przede wszystkim czas relaksu.

Czarnowłosy Gryfon wykorzystał te chwile spokoju na spacer po gmachu zamku. Chciał lepiej poznać budynek szkoły. Poza tym dłużej by już nie wytrzymał w pokoju wspólnym z Ronem. Jeszcze się nie pogodzili po ostatniej kłótni. Harry nie zamierzał przepraszać. A Wealey nie czuł się winny. Bo przecież nic takiego nie zrobił, ponadto przeprosił. A że Potter nie chciał go słuchać…
  
Szedł właśnie w stronę wielkiej sali. Trochę się obawiał, że mógłby kogoś po drodze spotkać, a mimo to nie zawrócił. Coś go ciągnęła akurat w tamtą stronę. Może zapachy świątecznego obiadu, który już niedługo miał się odbyć? W czasie wędrówki Harry dużo rozmyślał na temat swojego zachowania. Miał wyrzuty sumienia, że tak szorstko potraktował Rona. Ale z drugiej strony miał ku temu powody. Dumbledore, którego spotkał na którymś z korytarzy, twierdził inaczej. Jednak Harry nie był przekonany. Uważał, że nie ma przyjaciół. A jednak po jego głowie krążyły słowa dyrektora: „Masz, ale jeszcze o tym nie wiesz”.      
                
— Harry! Szukałem cię po całej szkole – za plecami czarnowłosego pojawił się niewiadomo skąd Ronald.

— Czego chcesz? – Potter jeszcze nie wyzbył się całej złości.
                
— Chciałem cię przeprosić. Dobrze wiesz, że nie chciałem wtedy cię urazić.

Harry chciał już powiedzieć coś wrednego, ale kiedy spojrzał na swojego kolegę… Weasley wyglądał na naprawdę skruszonego. I wtedy przypomniały mu się ponownie słowa dyrektora. Właśnie zrozumiał, co Dumbledore miał na myśli – prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ten moment był tą przysłowiową biedą Pottera.
                
—To ja przepraszam, Ron.

Chłopcy podali sobie dłonie na zgodę. A zaraz potem zaczęli się śmiać ze swojej bezsensownej kłótni. Gdyby nie myśleli tylko o sobie i własnych problemach, nigdy by do niej nie doszło. Na przyszłość będą mądrzejsi i postarają się nie dopuścić do podobnej sytuacji. A póki co, Harry mógłby uznać tegoroczne święta za najpiękniejsze. Tym razem nie musiał spędzać tego magicznego czasu w samotności. Tym razem był z nim przyjaciel – Ronald Weasley.

***

W ten świąteczny czas Hermiona odzyskała swój dawny dobry humor. Cieszyła się na myśl, że przyjedzie do niej babcia. Już nie mogła się doczekać, kiedy zadzwoni dzwonek do drzwi. Obawiała się jedynie, jak zareaguje babcia na wieść, że jej wnuczka jest czarownicą. Może nie uwierzy? Oby tylko ta informacja nie wpłynęła negatywnie na jej zdrowie. Ale mimo wszystko babcia powinna wiedzieć. Zawsze zwierzała się babci. Więc i teraz długo by nie wytrzymała ukrywając przed nią prawdę. Dlatego modliła się w duchu, by babcia zrozumiała.
                
Stół w jadali był już nakryty. Potrawy już podgrzane. Czekały jedynie na rozpoczęcie obiadu. Choinka wystrojona. Lampki zapalone. W kominku też już się palił ogień. Pani Granger bardzo się starała by wszystko było idealne na przyjazd jej matki. Na tę okazję kupiła sobie nawet nową garsonkę. I jak stwierdził jej mąż, wyglądała w niej znakomicie.
                
— Dzień dobry – ni stąd, ni zowąd w progu pojawiła się niska staruszka. Miała siwe włosy upięte w elegancki kok i delikatne okulary na nosie. W ręku trzymała swój beżowy kapelusz z ogromnym kwiatem.
                
Hermiona natychmiast pobiegła do swojej babci. Uściskała ją najmocniej jak potrafiła. Z piwnych oczu staruszki popłynęły łzy wzruszenia. Kiedy zdecydowała się przyjechać do Anglii, nie myślała, że będzie taka szczęśliwa. Zawsze spędzała święta w samotności. Ale jej córka nalegała. W końcu się zgodziła. I nie żałowała. Kiedy ujrzała swoją wnuczkę zrozumiała, jak bardzo brakuje jej rodziny.
                
W czwórkę usiedli do posiłku. Przy stole panowała przemiła atmosfera. Już długo w domu państwa Granger nie było tak wesoło. I nic nie zapowiadało, że nastroje mogłyby się nagle zmienić. Dopiero, kiedy babcia zapytała o edukację wnuczki, miny nieco zrzedły.
                
— W tym roku Hermiona zmieniła szkołę – pani Granger postanowiła zacząć.
                
— Jak to? – Zdziwiła się babcia. – Przecież tamta to najlepsza szkoła w Anglii.
                
— Tak, ale…
                
— Chyba nie zapisaliście jej do szkoły z internatem? – Staruszka przeraziła się nie na żarty.
                
— Właściwie to tak, mamo. Ale – pani Granger od razu uprzedziła napad szału swojej matki i postanowiła wyjaśnić – Hermiona zrezygnowała. Tylko, że to nie była taka zwykła szkoła.
                
— Może mi ktoś w końcu to wyjaśnić? – Zapytała czerwona ze złości babcia.
                
— Nasza córka uczyła się w Hogwarcie. W Szkole Magii i Czarodziejstwa. – Pan Granger wydusił z siebie bez zająknięcia. Babcia złapała się za głowę. Zamilkła. Spoglądała to na wnuczkę to na córkę oczekując dodatkowych wyjaśnień, ale nikt się nie odezwał. Wszystko zostało powiedziane. Po kilku minutach złowrogiej ciszy, babcia przemówiła:
                
— Zaprowadźcie mnie do mojej sypialnie. Chyba nienajlepiej się czuję. 


***
Choć w rzeczywistości bliżej nam do Wielkanocy, w opowiadaniu na razie Boże Narodzenie. Ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza.

7 komentarzy:

  1. Wyłapałam kilka błędów. Było co chyba że to był najlepszy pomysł, a chyba miało być że.to nie był najlepszy pomysł... Potem denorwowało mnie ciągłe powtórzenie słowa "babcia"... Jeszcze znalazłam, że nie napisałaś w co miała babcia Hermiony spięte włosy... Możliwe, że coś jeszcze było, ale te najbardziej zapamiętałam. Za wszelkie błędy w moim komentarzu przepraszam, piszę z telefonu. Nie mogę doczekać się kiedy Nika i Hermiona się spotkają :) Poza tym rozdział mi się podobał, tylko ciut mało w nim akcji. Chciałbym też przeprosić za moją nieobecność. Dzień w dzień sprawdzian. Miesiąc minął po feriach i dopiero jutro mamy tydzień wolny od sprawdzianów.
    Pozdrawiam i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam tekst i nie znalazłam błędu, o którym wspomniałaś na początku. Włosy babci już upięłam w elegancki kok, ale powtórzenia poprawię, kiedy będę miała więcej czasu. Dziękuję bardzo za komentarz.
      Życzę powodzenia w szkole. Rozumiem Twoją sytuację, bo sama tonę w stosach podręczników. Ale jeszcze trochę i będą wakacje :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Hmm... Nie mam pojęcia, może coś mi się pomyliło...
      Wzajemnie ;) Tak ok. 3 miesięcy :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Końcówka wprawiła mnie w osłupienie. Mam nadzieję, że nic się nie stanie babci Hermiony, bo by było smutno, a ja nie lubię, jak jest smutno :<
    Rozdział jak zwykle bardzo dobry :) Czytało się go przyjemnie. Wszystko było zrozumiałe, błędów nie znalazłam :D Oby tak dalej! Jestem bardzo ciekawa, po co Severus spędza święta z rodziną Niki, ale to się pewnie w najbliższym czasie wyjaśni :) No i czemu Stella się tak zachowuje? Mam pewne podejrzenia, ale na razie nic nie mówię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę, że w pierwszej wersji było nie najlepiej z babcią Miony, ale tym razem mam co do niej trochę inne plany, także nie martw się, będzie dobrze.
      To nie żadna tajemnica, co Sev robi w domu Niki. Po prostu przyjechał na święta do rodziny :)
      A co do Stelli, cóż... nie mogę wiele powiedzieć, ale jestem ciekawa Twoich podejrzeń :)
      Dziękuję za komentarz, pozdrawiam

      Usuń
  3. Rozdział świetny. Ciągle zaskakujesz mnie nowymi pomysłami ;) Obserwuje i zapraszam do siebie ^^
    Pozdrawiam
    Cysia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.