19 kwietnia 2014

Rozdział XX - W jaskini nietoperza

Pani Cécile Rimet w jedwabnej koszuli nocnej siedziała na łóżku w przytulnej sypialni. Próbując jakoś doprowadzić do ładu siwe włosy oglądała zdjęcie swojej matki. Na fotografii widniała sylwetka młodej kobiety ubranej w suknię od Coco Channel. W krótkie włosy wpięła ozdobną spinkę. Uśmiechała się do obiektywu ukazując rząd białych zębów. Wyglądała na szczęśliwą. Ale Cécile wiedziała, że w rzeczywistości jej matka cierpiała. W domu chodziła ze spuszczoną głową, nie tak rzadko na jej twarzy pojawiały się łzy, była kobietą zranioną przez los. Nie dawała tego po sobie poznać wśród ludzi, lecz melancholijny nastrój nigdy jej nie opuszczał. I kiedy pani Rimet wspominała swoją matkę, ją również dopadał smutek.
                
Uprzednio pukając, do pokoju weszła Hermiona. Włosy miała rozczochrane. Pidżamę wygniecioną po ciężkiej nocy. A w jej niebieskich skarpetkach zrobiła się dziurka. Babcia dziewczyny wzdrygnęła się na tak nędzny widok. Jednak powstrzymała się od komentarza. Cécile była świadoma, że w Anglii ludzie nie przywiązują zbyt dużej wagi do nocnego stroju. Było im wszystko jedno w czym śpią. Nie to co we Francji. Tam wszystko musiało być na najwyższym poziomie. Nawet w łóżku człowiek powinien wyglądać dostojnie.

 Jak się czujesz, babciu? – Miona bez ostrzeżenia wskoczyła na łóżko i wsunęła się pod ciepłą kołdrę.
                
 Dobrze nie biorąc pod uwagę twojego nagłego wtargnięcia do mojego łóżka.
                
Na te słowa, Hermiona chciała wyjść spod kołdry, ale babcia ją powstrzymała. Pani Rimet mimo wszystko cieszyła się, że może spędzać te święta wraz z wnuczką. Tak długo się nie widziały. Tyle się przez ten czas wydarzyło. Ale to na temat ostatnich wydarzeń pragnęła skierować rozmowę.
                
 Chciałabym ci coś, kochanie, opowiedzieć. – Cécile położyła się obok wnuczki. Pokazała jej zdjęcie swojej matki i zaczęła opowiadać:
                
Pewna młoda kobieta o imieniu Valentine żyła sobie spokojnie w niewielkim pałacyku otoczonym dużym ogrodem. Mieszkała tam jedynie ze swoją gosposią, która opiekowała się posiadłością, a także przyrządzała posiłki dla Valentine i jej gości, którzy bywali tam dość często. Prawie codziennie w ogrodzie spotykały się najbliższe sąsiadki i przy słodkiej herbacie wymieniały się plotkami.

Koleżanki Valentine przyszły do niej również tego słonecznego dnia. Rose, gosposia, upiekła wówczas placek malinowy. Na posrebrzanej tacy zaniosła go do altany w ogrodzie. Przy okazji nalała paniom do filiżanek indyjskiej herbaty. Tym czasem kobiety rozpoczęły rozmowę:
                
 Panno Velentine, nie uwierzy pani, kto się wprowadził do naszej dzielnicy.
                
— Proszę mówić – zachęciła zaciekawiona nowiną pani domu.
                
 Wczoraj przyjechał tutaj bardzo przystojny młodzieniec o imieniu niebiańsko słodkim – Marcel Batracien. Och, gdybyś go tylko widziała…
                
 Gdybym wcześniej wiedziała o jego przyjeździe, zaprosiłabym go na dzisiejszą herbatkę.  
                
 Jeszcze nic straconego – odezwała się krępa kobieta we wściekle różowym kapeluszu.
                
 Masz rację, Hariette. Rose, Rose, pójdź szybciutko do naszego nowego sąsiada i powiedz grzecznie, że zapraszamy na herbatę.
                
 Dobrze, panno Valentine. – Rose skinęła nieznacznie głową i natychmiast wyszła z ogrodu.
                
Dziewczyna jak stała, w swojej skromnej granatowej sukience pobiegła do pana Betracien. I ku zdziwieniu pani Valentine, już do niej nie wróciła.           
                
 Babciu, dlaczego opowiedziałaś mi tę historię? – Hermiona nie bardzo wiedziała, co ma o tym myśleć. Nie znała żadnej z osób, o których przed chwilą usłyszała. Miona śmiała twierdzić, że babci się coś pomyliło.
                
 Moja droga – Cécile wygładziła fałdki na swojej koszuli nocnej – domyślasz się kim były Valentine i Rose?
                
 Nie, nie mam bladego pojęcia. Pierwszy raz o nich usłyszałam. – Miona była wyraźnie poirytowana spokojnym tonem babci.
                
 Były siostrami. Valentine była ukochaną córką swoich rodziców. Rozpieszczali ją i traktowali niemal jak księżniczkę. Zaś Rose… no cóż… była czarną owcą w rodzinie. Matka ją zawsze poniżała, a ojciec nienawidził jej za to, że nie jest jego synem. Ale dobrze radziła sobie w kuchni i lubiła zajmować się ogrodem, dlatego nikt jej nie wyrzucił z domu, nawet Valentine po śmierci rodziców. Ale jak myślisz, dlaczego Rose już nie wróciła do domu?
                
 Chciała uciec. Miała dość swojej siostry. Albo… Coś jej się stało.
                
 Rose kochała Valentine. Mimo wszystko nie opuściłaby jej. Także nic strasznego jej się nie przytrafiło. Po prostu, kiedy ujrzała Marcela, zapomniała o bożym świecie. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Młodzi zaręczyli się i niedługo po tym wzięli ślub. Lecz gdy Rose zaszła w ciążę, Marcel nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Nie chciał mieć dziecka. Spakował walizkę i zostawiając Rose cały majątek zniknął. Już nigdy nie wrócił.
                
Cécile zamilkła, a Miona nie miała odwagi przerwać ciszy, jaka zapadła. Cierpliwie czekała, aż babcia dokończy historię. Pani Ramet przełknęła głośno ślinę i kontynuowała słabszym głosem.
                
 Na łożu śmierci moja matka wypowiedziała takie słowa: Twój ojciec był czarodziejem.

***

Święta miały być radosnym czasem spędzonym z rodziną. Ale w tym roku nie było to możliwe. Przyjazd stryjka do domu Niki był stresującym przeżyciem przede wszystkim dla Stelli. Przez cały dzień kobieta była spięta, a jej zachowanie dalece odbiegało od naturalności. Z byle powodu wpadała w gniew. Wyżywała się na skrzacie domowym, czego nigdy wcześniej nie robiła. Złościła się na męża, kiedy zrobić coś nie po jej myśli. A przy szwagrze udawała, że świetnie się czuje i wciąż się uśmiechała. Trzeba przyznać, że aktorką jest naprawdę dobrą.
                
Nika nie najlepiej znosiła nową sytuację. Dostała szlaban i nie była właściwie pewna za co. Ze słów matki wywnioskowała, iż chodziło o fakt, że nie bardzo przepada za Severusem. Cóż, Stella przestała być już tą dobrą, kochaną mamusią. Zmieniła się. A Nika nie wiedziała, czy to przez gościa, czy aż tak wiele się wydarzyło od czasu, kiedy rozpoczęła edukację w Hogwarcie.
                
Czarnowłosa dziewczyna nie była usatysfakcjonowana tymi świętami. Nie mogła nawet wyjść z domu. A obiecała sobie, że spotka się z Hermioną. Miały porozmawiać o tym wszystkim, co tak niedawno się wydarzyło. Niestety najprawdopodobniej do takowej konwersacji nie dojdzie w najbliższym czasie.
                
Dziewczyna czuła się naprawdę okropnie. Święta powinny być spędzone w gronie rodziny. A o niej jakby zapomniano. Nawet ojciec nie próbował nadrobić ostatnich miesięcy. Jak wydawało się Nice, wolał spędzać czas z bratem, albo przesiadywał w swoim gabinecie do nikogo się nie odzywając. Młoda Snape’ówna miała wrażenie, że wyjazd do Hogwartu oddalił ją od rodziny. Jakby te kilka miesięcy sprawiło, że przestali się znać.
                
 Panienko, Niko. – Do pokoju zapukał Ścierek. – Kolacja już na stole.
                
 Dobrze, już idę.
                
Podniosła się bez entuzjazmu z łóżka. Podeszła do lustra i poprawiła fryzurę. Przybrała sztuczny uśmiech na twarz i wyszła do jadalni.

~~*~~
            
Kiedy po kolejnej sztywnej kolacji wracała do swojego pokoiku, zauważyła, że drzwi do pokoju stryjka są uchylone. Zatrzymała się na holu. Miała ogromną ochotę tam wejść. Nie wiedziała, co ją tam ciągnęło, ale naprawdę chciała zobaczyć to pomieszczenie. Może liczyła, że znajdzie coś, co pogrążyłoby jej stryjka. Bo choć początkowo naprawdę chciała się z nim zaprzyjaźnić, jego wizyta w domu Snape’ów zupełnie zmieniła stosunek Niki do nowo-poznanego krewnego. Nienawidziła go za to, że popsuł jej święta, na które tak czekała. Była na niego wściekła, że wtargnął tak bez zapowiedzi na rodzinny posiłek. A teraz jeszcze ma czelność odbierać jej rodziców, którzy tylko nim się interesują. Nie obchodzi ich, co robi córka. Ważne, żeby nie naprzykrzała się Severusowi. Cały dom został podporządkowany temu jednemu gościowi. Musiała się jakoś na nim zemścić.   
                
Ostrzeżenia matki przebiegały jej przez głowę, ale ostatecznie to ciekawość zwyciężyła. Nasłuchiwała przez chwilę, co dzieje się z resztą domowników. Gdy upewniła się, że nadal siedzą w salonie i rozmawiają na kolejne nudne tematy, które nic nowego nie wnoszą do życia, ostrożnym krokiem podeszła pod pokój stryjka. Uchyliła jeszcze szerzej drzwi. Zaklęła w duchu, kiedy złowrogo zaskrzypiały. Zaczekałam chwilę. Jednak na dole najwyraźniej nic nie słyszeli. Weszła więc do środka jaskini nietoperza.   
                
Zawsze czysty i przytulny pokoik teraz przypominał ponurą celę więzienną. Mimo, iż na biurku paliła się świeczka, pomieszczenie wypełniał gęsty mrok. Pozłacane zasłony były szczelnie zasunięte. Zapewne od przyjazdu stryjka nawet nietknięte, bo pokrywała je delikatna warstwa kurzu. Nie lśniły jak niegdyś. A może tylko ta ciemność nadawała im taką matową barwę?
                
Łóżko było niechlujnie zasłane. Nika nieco się zdziwiła, bowiem Ścierek zawsze bardzo dobrze wypełniał swoje obowiązki. Zresztą Stella nie pozwoliłaby, aby skrzat zaniedbywał swoje obowiązki. Najprawdopodobniej nigdy tutaj nie wchodził, odkąd w pokoju tym zamieszkał Severus. Nauczyciel eliksirów pewnie nikogo nie dopuszczał do swoje nory. I w tym momencie dziewczyna uświadomiła sobie, że nie powinno jej tam być. Nawiedziły ją wyrzuty sumienia. Postanowiła natychmiast opuścić ten pokój.
                
Odwróciła się na pięcie i już miała wychodzić, kiedy coś przykuło jej uwagę. W rogu, gdzie zawsze stał zaczarowany fikus, mieniący się kolorami tęczy, teraz stała nadpróchniała skrzynia podróżna. Mebel ten zapewne niósł za sobą długą historię. A Nika uwielbiała takie tajemnicze przedmioty. Przykucnęła przy skrzyni i opuszkami palców próbowała wyczuć, z jakiego jest zrobiona drzewa. Wtedy ujrzała leżący za skrzynią jakiś dziennik. Natychmiast wyciągnęła po niego rękę, zupełnie zapominając, że nie powinno jej być w tym miejscu.
                
Skrzypnięcie podłogi i otwieranych drzwi. Dziewczyna natychmiast przyciągnęła wyciągniętą rękę do tułowia. Z bijącym sercem uniosła powoli głowę. W progu stał Severus Snape.  


***

Życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych :)

3 komentarze:

  1. Piękny rozdział :*
    Wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka preczytana i powiem tyle - zakochałam się.
    Cała ta dramatyczna historia prababci Hermiony była bardzo wzruszająca. Dobrze, że pani Rimet nic się nie stało. Bogu dzięki.
    Co raz bardziej nie lubię Stelli. Zaniedbuje Nikę, no i jak zawsze najlepiej dać dziecku szlaban za nic. Gratulacje.
    Snape nietoperzem ? No w sumie taka prawda xd Ale cii xd Szczerze powiedziawszy to nie mam bladego pojęcia jak to się skończy, ale na pewno Nika spotka się z ogromną karą :C
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam,
    lucissa-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że Sev nietoperzem. A któż by inny? :p Ja już wiem, jak to się skończy, ale nic nie zdradzę. Chciałabym jakoś zaspokoić Twoją ciekawość, chociażby zapowiadając kolejny rozdział, ale naprawdę nie jestem w stanie określić, kiedy się pojawi. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu znajdę trochę czasu na pisanie i wtedy zobaczymy.
      Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.