Pani Cécile Rimet w jedwabnej koszuli nocnej
siedziała na łóżku w przytulnej sypialni. Próbując jakoś doprowadzić do ładu siwe włosy oglądała zdjęcie swojej matki. Na fotografii widniała sylwetka
młodej kobiety ubranej w suknię od Coco Channel. W krótkie włosy wpięła ozdobną
spinkę. Uśmiechała się do obiektywu ukazując rząd białych zębów. Wyglądała na
szczęśliwą. Ale Cécile wiedziała, że w rzeczywistości jej matka cierpiała. W
domu chodziła ze spuszczoną głową, nie tak rzadko na jej twarzy pojawiały się
łzy, była kobietą zranioną przez los. Nie dawała tego po sobie poznać wśród
ludzi, lecz melancholijny nastrój nigdy jej nie opuszczał. I kiedy pani Rimet
wspominała swoją matkę, ją również dopadał smutek.
Uprzednio
pukając, do pokoju weszła Hermiona. Włosy miała rozczochrane. Pidżamę
wygniecioną po ciężkiej nocy. A w jej niebieskich skarpetkach zrobiła się
dziurka. Babcia dziewczyny wzdrygnęła się na tak nędzny widok. Jednak
powstrzymała się od komentarza. Cécile była świadoma, że w Anglii ludzie nie
przywiązują zbyt dużej wagi do nocnego stroju. Było im wszystko jedno w czym
śpią. Nie to co we Francji. Tam wszystko musiało być na najwyższym poziomie.
Nawet w łóżku człowiek powinien wyglądać dostojnie.
— Jak się czujesz, babciu? – Miona bez ostrzeżenia wskoczyła na łóżko i wsunęła
się pod ciepłą kołdrę.
— Dobrze nie biorąc pod uwagę twojego nagłego wtargnięcia do mojego łóżka.
Na
te słowa, Hermiona chciała wyjść spod kołdry, ale babcia ją powstrzymała. Pani
Rimet mimo wszystko cieszyła się, że może spędzać te święta wraz z wnuczką. Tak
długo się nie widziały. Tyle się przez ten czas wydarzyło. Ale to na temat
ostatnich wydarzeń pragnęła skierować rozmowę.
— Chciałabym ci coś, kochanie, opowiedzieć. – Cécile położyła się obok wnuczki.
Pokazała jej zdjęcie swojej matki i zaczęła opowiadać:
Pewna młoda kobieta o imieniu Valentine żyła
sobie spokojnie w niewielkim pałacyku otoczonym dużym ogrodem. Mieszkała tam
jedynie ze swoją gosposią, która opiekowała się posiadłością, a także
przyrządzała posiłki dla Valentine i jej gości, którzy bywali tam dość często.
Prawie codziennie w ogrodzie spotykały się najbliższe sąsiadki i przy słodkiej
herbacie wymieniały się plotkami.
Koleżanki Valentine przyszły do
niej również tego słonecznego dnia. Rose, gosposia, upiekła wówczas placek
malinowy. Na posrebrzanej tacy zaniosła go do altany w ogrodzie. Przy okazji
nalała paniom do filiżanek indyjskiej herbaty. Tym czasem kobiety rozpoczęły
rozmowę:
— Panno Velentine, nie uwierzy
pani, kto się wprowadził do naszej dzielnicy.
— Proszę mówić – zachęciła
zaciekawiona nowiną pani domu.
— Wczoraj przyjechał tutaj
bardzo przystojny młodzieniec o imieniu niebiańsko słodkim – Marcel Batracien.
Och, gdybyś go tylko widziała…
— Gdybym wcześniej wiedziała o
jego przyjeździe, zaprosiłabym go na dzisiejszą herbatkę.
— Jeszcze nic straconego –
odezwała się krępa kobieta we wściekle różowym kapeluszu.
— Masz rację, Hariette. Rose,
Rose, pójdź szybciutko do naszego nowego sąsiada i powiedz grzecznie, że
zapraszamy na herbatę.
— Dobrze, panno Valentine. –
Rose skinęła nieznacznie głową i natychmiast wyszła z ogrodu.
Dziewczyna jak stała, w swojej
skromnej granatowej sukience pobiegła do pana Betracien. I ku zdziwieniu pani
Valentine, już do niej nie wróciła.
— Babciu, dlaczego opowiedziałaś mi tę
historię? – Hermiona nie bardzo wiedziała, co ma o tym myśleć. Nie znała żadnej
z osób, o których przed chwilą usłyszała. Miona śmiała twierdzić, że babci się
coś pomyliło.
— Moja droga – Cécile wygładziła
fałdki na swojej koszuli nocnej – domyślasz się kim były Valentine i Rose?
— Nie, nie mam bladego pojęcia.
Pierwszy raz o nich usłyszałam. – Miona była wyraźnie poirytowana spokojnym
tonem babci.
— Były siostrami. Valentine była
ukochaną córką swoich rodziców. Rozpieszczali ją i traktowali niemal jak
księżniczkę. Zaś Rose… no cóż… była czarną owcą w rodzinie. Matka ją zawsze
poniżała, a ojciec nienawidził jej za to, że nie jest jego synem. Ale dobrze
radziła sobie w kuchni i lubiła zajmować się ogrodem, dlatego nikt jej nie
wyrzucił z domu, nawet Valentine po śmierci rodziców. Ale jak myślisz, dlaczego
Rose już nie wróciła do domu?
— Chciała uciec. Miała dość
swojej siostry. Albo… Coś jej się stało.
— Rose kochała Valentine. Mimo
wszystko nie opuściłaby jej. Także nic strasznego jej się nie przytrafiło. Po
prostu, kiedy ujrzała Marcela, zapomniała o bożym świecie. Zakochała się w nim
od pierwszego wejrzenia. Młodzi zaręczyli się i niedługo po tym wzięli ślub.
Lecz gdy Rose zaszła w ciążę, Marcel nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Nie
chciał mieć dziecka. Spakował walizkę i zostawiając Rose cały majątek zniknął.
Już nigdy nie wrócił.
Cécile zamilkła, a Miona nie miała
odwagi przerwać ciszy, jaka zapadła. Cierpliwie czekała, aż babcia dokończy
historię. Pani Ramet przełknęła głośno ślinę i kontynuowała słabszym głosem.
— Na łożu śmierci moja matka
wypowiedziała takie słowa: Twój ojciec był czarodziejem.
***
Święta miały być radosnym czasem
spędzonym z rodziną. Ale w tym roku nie było to możliwe. Przyjazd stryjka do
domu Niki był stresującym przeżyciem przede wszystkim dla Stelli. Przez cały
dzień kobieta była spięta, a jej zachowanie dalece odbiegało od naturalności. Z
byle powodu wpadała w gniew. Wyżywała się na skrzacie domowym, czego nigdy
wcześniej nie robiła. Złościła się na męża, kiedy zrobić coś nie po jej myśli.
A przy szwagrze udawała, że świetnie się czuje i wciąż się uśmiechała. Trzeba
przyznać, że aktorką jest naprawdę dobrą.
Nika nie najlepiej znosiła nową
sytuację. Dostała szlaban i nie była właściwie pewna za co. Ze słów matki
wywnioskowała, iż chodziło o fakt, że nie bardzo przepada za Severusem. Cóż,
Stella przestała być już tą dobrą, kochaną mamusią. Zmieniła się. A Nika nie
wiedziała, czy to przez gościa, czy aż tak wiele się wydarzyło od czasu, kiedy
rozpoczęła edukację w Hogwarcie.
Czarnowłosa dziewczyna nie była
usatysfakcjonowana tymi świętami. Nie mogła nawet wyjść z domu. A obiecała
sobie, że spotka się z Hermioną. Miały porozmawiać o tym wszystkim, co tak
niedawno się wydarzyło. Niestety najprawdopodobniej do takowej konwersacji nie
dojdzie w najbliższym czasie.
Dziewczyna czuła się naprawdę
okropnie. Święta powinny być spędzone w gronie rodziny. A o niej jakby
zapomniano. Nawet ojciec nie próbował nadrobić ostatnich miesięcy. Jak wydawało
się Nice, wolał spędzać czas z bratem, albo przesiadywał w swoim gabinecie do
nikogo się nie odzywając. Młoda Snape’ówna miała wrażenie, że wyjazd do
Hogwartu oddalił ją od rodziny. Jakby te kilka miesięcy sprawiło, że przestali
się znać.
— Panienko, Niko. – Do pokoju
zapukał Ścierek. – Kolacja już na stole.
— Dobrze, już idę.
Podniosła się bez entuzjazmu z
łóżka. Podeszła do lustra i poprawiła fryzurę. Przybrała sztuczny uśmiech na
twarz i wyszła do jadalni.
~~*~~
Kiedy po kolejnej sztywnej
kolacji wracała do swojego pokoiku, zauważyła, że drzwi do pokoju stryjka są
uchylone. Zatrzymała się na holu. Miała ogromną ochotę tam wejść. Nie
wiedziała, co ją tam ciągnęło, ale naprawdę chciała zobaczyć to pomieszczenie.
Może liczyła, że znajdzie coś, co pogrążyłoby jej stryjka. Bo choć początkowo
naprawdę chciała się z nim zaprzyjaźnić, jego wizyta w domu Snape’ów zupełnie
zmieniła stosunek Niki do nowo-poznanego krewnego. Nienawidziła go za to, że
popsuł jej święta, na które tak czekała. Była na niego wściekła, że wtargnął
tak bez zapowiedzi na rodzinny posiłek. A teraz jeszcze ma czelność odbierać
jej rodziców, którzy tylko nim się interesują. Nie obchodzi ich, co robi córka.
Ważne, żeby nie naprzykrzała się Severusowi. Cały dom został podporządkowany
temu jednemu gościowi. Musiała się jakoś na nim zemścić.
Ostrzeżenia matki przebiegały
jej przez głowę, ale ostatecznie to ciekawość zwyciężyła. Nasłuchiwała przez
chwilę, co dzieje się z resztą domowników. Gdy upewniła się, że nadal siedzą w
salonie i rozmawiają na kolejne nudne tematy, które nic nowego nie wnoszą do
życia, ostrożnym krokiem podeszła pod pokój stryjka. Uchyliła jeszcze szerzej
drzwi. Zaklęła w duchu, kiedy złowrogo zaskrzypiały. Zaczekałam chwilę. Jednak
na dole najwyraźniej nic nie słyszeli. Weszła więc do środka jaskini
nietoperza.
Zawsze czysty i przytulny pokoik
teraz przypominał ponurą celę więzienną. Mimo, iż na biurku paliła się
świeczka, pomieszczenie wypełniał gęsty mrok. Pozłacane zasłony były szczelnie
zasunięte. Zapewne od przyjazdu stryjka nawet nietknięte, bo pokrywała je
delikatna warstwa kurzu. Nie lśniły jak niegdyś. A może tylko ta ciemność
nadawała im taką matową barwę?
Łóżko było niechlujnie zasłane.
Nika nieco się zdziwiła, bowiem Ścierek zawsze bardzo dobrze wypełniał swoje
obowiązki. Zresztą Stella nie pozwoliłaby, aby skrzat zaniedbywał swoje
obowiązki. Najprawdopodobniej nigdy tutaj nie wchodził, odkąd w pokoju tym
zamieszkał Severus. Nauczyciel eliksirów pewnie nikogo nie dopuszczał do swoje
nory. I w tym momencie dziewczyna uświadomiła sobie, że nie powinno jej tam
być. Nawiedziły ją wyrzuty sumienia. Postanowiła natychmiast opuścić ten pokój.
Odwróciła się na pięcie i już
miała wychodzić, kiedy coś przykuło jej uwagę. W rogu, gdzie zawsze stał zaczarowany
fikus, mieniący się kolorami tęczy, teraz stała nadpróchniała skrzynia
podróżna. Mebel ten zapewne niósł za sobą długą historię. A Nika uwielbiała
takie tajemnicze przedmioty. Przykucnęła przy skrzyni i opuszkami palców
próbowała wyczuć, z jakiego jest zrobiona drzewa. Wtedy ujrzała leżący za
skrzynią jakiś dziennik. Natychmiast wyciągnęła po niego rękę, zupełnie
zapominając, że nie powinno jej być w tym miejscu.
Skrzypnięcie podłogi i otwieranych
drzwi. Dziewczyna natychmiast przyciągnęła wyciągniętą rękę do tułowia. Z
bijącym sercem uniosła powoli głowę. W progu stał Severus Snape.
***
Życzę wszystkim Wesołych Świąt Wielkanocnych :)
Piękny rozdział :*
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :)
Notka preczytana i powiem tyle - zakochałam się.
OdpowiedzUsuńCała ta dramatyczna historia prababci Hermiony była bardzo wzruszająca. Dobrze, że pani Rimet nic się nie stało. Bogu dzięki.
Co raz bardziej nie lubię Stelli. Zaniedbuje Nikę, no i jak zawsze najlepiej dać dziecku szlaban za nic. Gratulacje.
Snape nietoperzem ? No w sumie taka prawda xd Ale cii xd Szczerze powiedziawszy to nie mam bladego pojęcia jak to się skończy, ale na pewno Nika spotka się z ogromną karą :C
Czekam na nn :)
Pozdrawiam,
lucissa-love.blogspot.com
No pewnie, że Sev nietoperzem. A któż by inny? :p Ja już wiem, jak to się skończy, ale nic nie zdradzę. Chciałabym jakoś zaspokoić Twoją ciekawość, chociażby zapowiadając kolejny rozdział, ale naprawdę nie jestem w stanie określić, kiedy się pojawi. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu znajdę trochę czasu na pisanie i wtedy zobaczymy.
UsuńPozdrawiam