1 marca 2014

Rozdział XVIII - Przerwa świąteczna

Z nieba spadały puszyste płatki śniegu. Osadzały się na grubej pokrywie śnieżnej na błoniach Hogwartu zatracając swoje oryginalne kształty. W jednym momencie każdy indywidualny płatek śniegu stapiał się z tłumem i stawał się jedynie cząsteczką znacznie większego tworu. Nika lubiła obserwować ruch wirujących w powietrzu śnieżynek, ale w tym momencie nie miała czasu na podobne zajęcia. Zbliżał się czas wyjazdu do domu. Po południu z Hogsmeade odjeżdżał pociąg do Londynu. Krukonka musiała w końcu spakować swoją walizkę. Przez ostatnie dni w ogóle nie miała na to siły. Poważnie zastanawiała się, czy jednak nie zostać w szkole na ferie, ale ostatecznie postanowiła wrócić do domu i wyjaśnić wszystkie sprawy z rodzicami i z Hermioną.

Do kufra wrzuciła jeszcze czerwoną kosmetyczkę i była gotowa, by zejść przed drogą do wielkiej sali na posiłek. Zaklęciem odstawiła bagaże na swoje łóżko i wyszła z dormitorium. W pokoju wspólnym spotkała Laveną, która koniecznie chciała pójść z nią. Nika nie miała ochoty na kłótnie, dlatego bez słowa zgodziła się na towarzystwo jasnowłosej. Na szczęście tym razem panna Burke nie była tak uciążliwa. Nie ośmieliła się nawet odezwać. Po porostu dotrzymywała kroku wyższej od siebie Nice i w ciszy razem podążały korytarzami Hogwartu.
               
 Wracasz na święta do domu, tak? – Kiedy dziewczyny siedziały już przy stole, Lavena odważyła się odezwać. Nie potrafiła dłużej milczeć. Poza tym chciała jeszcze porozmawiać z czarnowłosą i ją przeprosić za swoje zachowanie.
            
 Tak. – Krukonka odparła bez jakichkolwiek emocji. Nie czuła się najlepiej. Miała ściśnięty żołądek z nerwów. Jednak trochę bała się powrotu do domu. Lękała się prawdy.
                
 Ja zostaję w Hogwarcie.
               
Snape’ówna nic nie odpowiedziała. Dalej przeżuwała ciasto marchewkowe.
             
 Wiesz Nika – Lavena próbowała niepewnie zacząć monolog, który już od dłuższego czasu chciała z siebie wydusić. – Chciałam cię przeprosić. Chyba nie bardzo ci się podobało, że tak za tobą chodziłam. Ale ja tu nie mam żadnej koleżanki. Ty wydawałaś się najfajniejszą z towarzystwa, więc jakoś chciałam się zaprzyjaźnić. Tylko, że ty miałaś zupełnie inne plany. A ja byłam taka nachalna. Przeprasza.
               
Nika o mało się nie zakrztusiła popijając kolejny kęs sokiem dyniowym. Nie wierzyła własnym uszom. Nie tego się spodziewała. Właściwie niczego się nie spodziewała. Sądziła, że Lavena idzie z nią, bo znów chce ją czymś wkurzyć. Zatkało ją. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. W jednym momencie zrobiło jej się żal małej Burke. Poczuła do niej jakąś sympatię. Spojrzała tylko w jej niebieskie oczy. Ale nie wysiliła się, by wydusić z siebie choć słowo. Pozwoliła po prostu odejść Lavenie bez pożegnania.
         
Czarnowłosa natychmiast odepchnęła od siebie ten melancholijny nastrój. Nie miała zamiaru rozmyślać teraz o jakiejś tam koleżance z dormitorium. W pamięci przywołała obraz domu. Zobaczyła uśmiechniętych rodziców. Sama się w tym momencie uśmiechnęła. Była pewna, że dobrze robi wracając na przerwę świąteczną do domu. Czas najwyższy zmierzyć się z problemami. A potem będzie mogła przyjechać do Hogwartu pełna energii na dalszą naukę.   

***

                
 Nareszcie wolność - wykrzyknął uradowany Ron, kiedy razem z Harrym siedzieli w samotności przed kominkiem w pokoju wspólnym. – Będziemy mogli spokojnie pogadać o quidditchu i innych męskich sprawach.
               
 Ale będzie trochę smutno… - zauważył nieco przygnębiony Harry.

 Nie przesadzaj. Są święta, trzeba…
                
 Trzeba spędzić ten czas w gronie najbliższych – dokończył czarnowłosy, aczkolwiek nie tak jakby się tego spodziewał Ronald. On miał zupełnie inne zdanie, co do świąt i nie obawiał się powiedzieć tego, co myślał:

 Nieprawda. Tutaj przynajmniej nie będę musiał słuchać nawoływań matki do pomocy. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to uciążliwe, kiedy stoi nad tobą dopóki nie posprzątasz w pokoju.

 Masz rację. Nie wyobrażam sobie tego. A wiesz dlaczego? Bo nigdy nie byłem proszony o pomoc w przygotowaniach świąteczny. Nie możesz wiedzieć, co przeżywałem przez ostatnie jedenaście lat podczas przerwy świątecznej. Każdy grudzień wyglądał tak samo. Siedziałem w komórce pod schodami i wysilałem słuch, by móc posłuchać kolęd w Wigilię. Rozkoszowałem się jedynie zapachem tych wszystkich potraw. Nie wiesz, jaka to była udręka. Dursleyowie w wykrochmalonych strojach zasiadali do stołu, a ja przeżuwałem przesuszony chleb z masłem. Potem oni otwierali ładnie zapakowane drogie prezenty, a ja musiałem się cieszyć z przetartych skarpetek po Dudleyu. To był istny koszmar. A teraz, kiedy mógłbym wreszcie doświadczyć magii świąt, wszyscy wyjechali. Zostałeś tylko ty i jeszcze śmiesz twierdzić, że tak w samotności jest przyjemnie.
                
Harry przestał panować nad emocjami. Nie chciał tego wszystkiego mówić na głos. Ale te wszystkie wyrzuty już tak długo zalegały na dnie jego duszy, że nie potrafił się powstrzymać.
                
 Przykro mi Harry, nie chciałem, nie wiedziałem… - Ron był rzeczywiście poruszony tym, co właśnie usłyszał. Jako członek tak licznej rodziny, jaką mieli Weasleyowie, nie potrafił zrozumieć, że nie wszyscy mogą spędzać święta w gronie najbliższych. Dla rudzielca było to normalne, dlatego tak bardzo cieszył się, że choć raz spędzi święta w innym otoczeniu, z innymi ludźmi. Nie mógł przewidzieć, że Potter nie myśli tak samo jak on. Skarcił się za to, że uraził przyjaciela.
                
 A co ty tam możesz wiedzieć? – Czarnowłosy wypalił mu prosto w twarz, poczym wyszedł na korytarz. Nie zniósłby dłużej towarzystwa Ronalda. Nie dlatego, że nic nie rozumiał. Potter był po prostu oburzony zachowaniem Weasleya. Rudzielec nie doceniał tego, co miał. I jeszcze miał czelność udawać współczucie. Harry nie znosił litości.
               
***

Nika już zdążyła opowiedzieć rodzicom o wszystkich wydarzeniach mających miejsce w Hogwarcie. Byli wszystkiego bardzo ciekawi. Wypytywali się o najdrobniejsze szczegóły. Jednak ni słowem nie wspomnieli o Severusie. Jedenastolatka również nie poruszała tematu. Nie była pewna, czy wszyscy są na to gotowi. Sama nie wiedziała, czy właśnie w tej chwili chciałaby poznać całą prawdę. A jeżeli ta prawda okazałaby się bolesna? Jakby wyglądały święta? Nika nie chciała zmieniać dobrych nastrojów. Pragnęła radosnych, rodzinnych świąt. A stryjek nie może być przeszkodą.
                
Pogoda była iście świąteczna. Za oknem rozciągał się biały krajobraz. A pośród niego ceglane domki oświetlone ostatnimi promieniami zimowego słońca. Srebrzyste sopelki zawieszone na dachach i delikatne płatki śniegu topniejące na kamiennych parapetach. Na podwórkach choinki przystrojone kolorowymi lampkami, których urok będzie w pełni widoczny dopiero po zachodzie słońca – kiedy na niebie pojawi się księżyc i migające gwiazdki.
                
 Córeczko, idź się już przebrać. – Poprosiła Stella nakrywając do stołu. – Obiad zaraz będzie.
               
Dziewczyna weszła do swojego przytulnego pokoiku na poddaszu. Rozkoszowała się jego wystrojem. To otoczenie zupełnie nie przypominało szkolnego dormitorium. Sypialnia Niki była przestronna. Ściany pokrywała gwiezdna tapeta, zaś podłoga była usłana jakby wiosenną łąką. Tutaj każdy poczułby się jak w raju. Ten widok przynosił Nice na myśl wspomnienia z dzieciństwa. Zapominając o co prosiła ją matka, zamknęła oczy i odpłynęła do krainy marzeń.

W głębi pomieszczenia zobaczyła siebie leżącą na ogromnym łóżku z baldachimem. Przy niej siedziała mama i czytała jej kolejny nudny wywiad z Nicholasem Flamelem. Za chwilę pojawiła się tańcząca postać ojca z córką na rękach. Potem razem z Hermioną przebierały się w barwne suknie i udawały mugolskie modelki na wybiegu.

Na myśl o tej sielskiej przeszłości dziewczyna uroniła łzę. Słona spłynęła po jej twarzy. Ale szybko ją otarła. Nie mogła płakać akurat dzisiaj. Miała się uśmiechać. Nie chce, by rodzice myśleli, że jest nieszczęśliwa, czy coś podobnego. Święta to przede wszystkim czas radości. Nika nie miała zamiaru tego zmieniać.            
                
Podeszła do szafy stojącej w rogu. Otworzyła ja bez namysłu. Jakieś znoszone jeansy. T-shirty o smutnych kolorach. Nie było tam nic, co mogłaby na siebie włożyć. Przynajmniej nie na tę okazję.
                
 Mamo! – Zawołała w rozpaczy.
                
 Na stoliku! – Z dołu dobiegł głos Stelli.
                
Czarnowłosa obróciła się. Dopiero teraz dostrzegła paczuszkę zalegającą na drewnianym blacie. Natychmiast wzięła ją do rąk. Rozwiązała błękitną kokardę i zajrzała do środka. Pudełko skrywało w sobie elegancką granatową sukienkę skrojoną na miarę Niki. Dziewczyna pośpiesznie zrzuciła z siebie wszystkie ciuchy i przymierzyła nowe ubranie. Przejrzała się w ozdobnym lustrze przeczesując palcami czarne loki. Wyglądała cudownie. I właśnie miała schodzić na obiad, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
               
Kto mógł przychodzić o tej porze i to w taki dzień? Snape’owie nikogo nie zapraszali. A przynajmniej tak myślała ich córka. I kiedy zbiegła do salonu, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Do holu właśnie wchodził mężczyzna w czarnej szacie. Znała go dobrze. Stryjek.


***

Tym razem bez akapitów, bo nie potrafię zsynchronizować jednocześnie wyjustowanego tekstu z zaznaczeniem poszczególnych akapitów. Mam wrażenie, że na blogspocie jest to po prostu niemożliwe. Gdybyście zauważyli jakiekolwiek błędy, informujcie mnie, a postaram się je poprawić. 
Pozdrawiam

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! :) Przeczytałam cały, ale nie mam teraz czasu na komentarze długie, co mnie bardzo boli ;( Jestem tylko ciekawa, czemu Snape ich odwiedził :) Mam nadzieję, że się dowiem :)
    A tymczasem pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w następnym rozdziale będzie więcej Seva i co nieco się wyjaśni :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wpadłam na Twojego bloga, a już wiem, że zostanę tu dlużej ;) Ogólnie to nie lubie opowiadań o czasach Harrego, ale to jest naprawde niezłe :) Czekam na więcej i życzę duuuuużo weny ;)
    Zapraszam do siebie lucissa-love.blogspot.com :)
    Pozdrawiam,
    Cysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię powitać w skromnych progach tego bloga. Cieszę się, że mimo wszystko miałaś chęci przeczytać opowiadanie. Liczę na częstsze wizyty.
      Cóż wena na pewno się przyda. Ale czas też jest bardzo potrzebny.
      Do Ciebie bym z przyjemnością wpadła, ale do końca roku szkolnego będzie to po prostu niemożliwe właśnie ze względu na deficyt czasu.
      Dziękuję za pozostawienie komentarza. Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.