Śnieg prószył nieprzerwanie od zakończenia ferii
świątecznych. Hogwart już długo nie widział tak śnieżnej zimy. Hagrid każdego
dnia chruścianą miotłą odgarniał biały puch z krużganków, którymi i tak nikt się
teraz nie przechadzał. Uczniowie woleli nie wychylać nosa poza mury szkoły.
Tylko nieliczni wychodzili na przerwie obiadowej na błonia, by rozerwać się
korzystając z przywilejów zimy. Wówczas zaczarowane śnieżki latały w tę i z
powrotem. Nawet nauczyciele uśmiechali się na ten widok. Sami tęsknili za
latami beztroskiej młodości. Niestety teraz nie wypadało im się już tak bawić.
Mogli jedynie cieszyć się radością innych uczniów.
Nika
właśnie dokańczała esej na temat zaklęcia zmieniającego, kiedy do jej stolika
przysiadła się niebieskooka rówieśniczka. Nieśmiało się przywitała.
— Cześć Nika. Ja minęły ci święta?
— Lavena – czarnowłosa spojrzała na swoją towarzyszkę znad pergaminu, poczym
wymownie skierowała swój wzrok z powrotem na
esej – nie widzisz, że jestem zajęta?
— Przecież właśnie postawiłaś kropkę za ostatnim zdaniem – ale gdy Nika ponownie
na nią spojrzała, po prostu bez słowa odeszła w przeciwległy kąt pokoju
wspólnego. Jak dostrzegła kątem oka panna Snape, Lavena była tam całkowicie
sama. Jakby odizolowana od reszty Krukonów. Ale tylko prychnęła pod nosem i
zaczęła pakować do torby książki wypożyczone z biblioteki.
Nie
oglądając się za siebie, Nika wyszła z pokoju wspólnego. Taszcząc na ramieniu
torbę wypchaną po brzegi zużytymi woluminami, powoli dreptała w stronę
biblioteki. Liczyła, że tam będzie mogła w spokoju posiedzieć i trochę
odetchnąć od natłoku nauki. Wcześniej nie przypuszczała, że ostatnie miesiące
mogą być tak trudne. Wciąż tylko kolejne prace do napisana i co chwilę jakieś
zaliczenia. A do tego trzeba się zacząć uczyć do egzaminów na koniec pierwszego
roku. Nika nie chciałaby tego zawalić. Wymarzyła sobie, że w ciągu pierwszego
roku pokaże na co ją stać. Mierne oceny jej nie zadowolą. Jest zbyt ambitna,
żeby tak po prostu sobie odpuścić. Musi być najlepsza. A jeśli nie najlepsza,
to przynajmniej jedna z lepszych. I właściwie ten cel nie powinien być wcale
taki trudny do osiągnięcia. Od czasu, gdy Hermiona opuściła szkołę, Nika nie ma
już z kim gadać do późnych godzin nocnych. Z Padmą też już przestały się
dogadywać. A z chłopakami trudno utrzymuje się kontakty, kiedy należą do innego
domu. Poza tym po odejściu Quirella w szkole już tyle się nie dzieje. Właściwie
nie dzieje się nic ciekawego. Dlatego młoda Krukonka ma mnóstwo czasu na naukę.
I jest z tego powodu wielce rada. Tylko, że powoli zaczyna się wypalać. Może
trochę przesadziła. Może nie musi aż tak bardzo się przykładać. Ale co innego
ma robić? Już nic jej nie pozostało. Tylko ten jeden cel – ukończyć pierwszy
rok z jak najlepszymi ocenami. Tak, by rodzice byli dumni. Tak, by ona sama
mogła podołać własnym ambicjom. A tym samym zapomnieć o tych wszystkich
rzeczach, których nie chce już pamiętać.
— Panna Snape – usłyszała za sobą donośny głos. Odwróciła się energicznie, co spowodowało,
że torba ześlizgnęła jej się z ramienia. Poprawiła ją niezgrabnie i spojrzała z
krzywym uśmieszkiem na szatyna, który musiał już od dłuższego czasu za nią
podążać.
— Pan Grey – wymówiła jego nazwisko z niejaką odrazą i odwróciła się na pięcie,
by kontynuować swoją wędrówkę do biblioteki.
— Nieładnie tak ignorować swoich rozmówców, panno Snape – Aidan szedł metr za
nią.
— Pan do mnie to mówi, panie Grey?
— A czy widzi pani tutaj kogoś jeszcze?
Nika
nagle się zatrzymała. Aidan nie spodziewał się tego i prawie na nią wpadł
sprawiając, że torba ponownie zsunęła się z ramienia, tym razem upadając z
głuchym łoskotem na posadzkę.
— Mów czego chcesz i zostaw mnie w spokoju – dziewczyna zwróciła się do niego
rozkazującym tonem i przeszyła swojego kolegę chłodnym wzrokiem.
— Więcej empatii, dziewczyno. Może w końcu porozmawiamy jak cywilizowani ludzie? Pomogę
ci z tą torbą – wziął od niej bagaż pełen książek – co ty tam nosisz, kamienie?
— I tak cię nie lubię.
Dalszą
drogę do biblioteki szli w milczeniu. Nika nie zamierzała się do niego odzywać.
Już sama jego obecność wystarczająco działała jej na nerwy. Chciała być sama.
Zawsze, gdy pragnie trochę samotności, on momentalnie zjawia się przy niej.
Aidan ma perfekcyjne wyczucie chwili.
On
również nic nie mówił. Przy tej dziewczynie zamykały mu się usta. Wkurzał się w
duchu, że nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, by ją okiełznać, ale
jednocześnie lubił to uczucie. Lubił szukać w odmętach swojego umysłu jakichś
ciętych ripost na jej każde spojrzenie. Lubił po prostu przebywać w jej
towarzystwie. Bo ona, jako jedna z nielicznych nie nabierała się na jego
zawadiackie spojrzenia i miała go głęboko gdzieś. W jego otoczeniu brakowało mu
osób, które z takim zacięciem go ignorowały. Dzięki obecności Niki mógł
ponownie ćwiczyć swój cięty charakterek.
W
zamku było cicho. Za wyjątkiem echa ich kroków, żywa dusza nie dawała znać o
swoim istnieniu. Jakby wszyscy posnęli. A przecież była jeszcze wczesna pora. Z
braku innych zajęć, dziewczyna zaczęła zastanawiać się, co w tej chwili mogli
robić inni uczniowie. Czy również postanowili się uczyć? Czy może wręcz
przeciwnie – bawią się i korzystają z każdej wolnej chwili? A Hermiona? Jak jej
się teraz układa?
Młoda
Krukonka tęskniła za swoją przyjaciółką jak za nikim innym. Już tak długo nie
miały okazji porozmawiać, albo chociaż pomilczeć. Teraz pozostały im jedynie
kontakty drogą listowną. A i z tym ostatnio jakoś kiepsko. Nika już od dłuższego
czasu chciała napisać do Miony, ale nie znajdywała odpowiednich słów. Nawet nie
wiedziała, o czym miałaby pisać. A nie chciała jej zanudzać własnymi sprawami
rodzinnymi. Miała świadomość, że przyjaciółka by ją jakoś pocieszyła i coś
doradziła. Jedna nie mogła jej zadręczać osobistymi sprawami, gdy ta sama przeżywała
trudne chwile.
Przerwa
świąteczna wiele zmieniła w życiu tych młodych czarownic. Kiedy otrzymały swoje
listy z Hogwartu, nigdy by nie przypuszczały, że ich los potoczy się akurat
takimi ścieżkami. Miały zupełnie inne plany. Sądziły, że w nowej szkole będą w
stanie stworzyć sobie nowy ich świat. Jednak życie jest nieprzewidywalne i
zaskakuje na każdym kroku. Nawet takie młode dusze, które mają bujną wyobraźnię
i mogłyby właściwie wszystkiego się spodziewać. Ale to, co obie przeżyły
przerosło ich oczekiwania i też siły. A na dodatek nie mogą wspólnie przeżywać
tych trudnych chwil. Każda zdana jest tylko na siebie.
Gdy
dotarli do celu, pani Pince siedziała za swoim biurkiem. Nawet nie zaszczyciła
ich spojrzeniem. Wertowała w kartotekach i coś notowała. Nika skierowała się na
prawo. To tam miała zamiar znaleźć jakiś egzemplarz, który dokładniej
wyjaśniałby zagadnienie, które ostatnio profesor Binns omawiał na historii
magii. Tymczasem Aidan zajął się wypakowywaniem książek z torby dziewczyny.
Kiedy skończył, usiadł do stolika pomiędzy regałami oznakowanymi jako TEORIA
HISTORII i HISTORIA POWSZECHNA. Cierpliwie czekał aż Nika skończy przeglądać
rozpadające się ze starości tomiszcze i się do niego przysiądzie. Jednak ona
wcale nie zamierzała z nim rozmawiać. Chciała jak najszybciej odnaleźć
najlepszą książkę i wyjść z biblioteki, by potem biegiem puścić się do
dormitorium.
Niestety
cierpliwość każdego człowieka ma swoje granice. Chłopak zaczął stukać palcami o
blat stołu, w którym wyryte były jakieś imiona. Miał nadzieję, że jego młodsza
koleżanka zwróci na to uwagę i w końcu na niego spojrzy. Ale ona nic sobie nie
robiła z jego nerwowych tików i dalej przeglądała biblioteczne regały. Nie potrafiąc
dłużej usiedzieć w ciszy, Aidan się odezwał:
— Siadaj i pogadamy, a potem pomogę ci znaleźć to, czego szukasz – powiedział
spokojnym głosem, którego echo rozniosło się po całej bibliotece. Nikę przeszły
dreszcze. Ale nie dała po sobie tego poznać.
— W bibliotece się nie rozmawia – powiedziała to tak, by jej słowa dotarły do
pani Pince. Ta podniosła tylko wzrok znad pergaminu i uśmiechnęła się do
uczennicy, poczym ponownie zajęła się swoją pracą. Aidan w ogóle się nie
przejął. Wyciągnął zza pazuchy różdżkę, wypowiedział jakieś zaklęcie i machnął
nią niezgrabnie.
— Teraz już można. Ona nic nie usłyszy – swój wzrok skierował na bibliotekarkę,
która niemalże dotykała nosem pergaminu. – Znam twoją tajemnicę. – Oznajmił na
jednym wydechu w taki sposób, że Nika dopiero po chwili zrozumiała znaczenie
jego słów.
— Nie mam żadnych tajemnic – dziewczyna nie była zadowolona z takiego przebiegu
sytuacji. Ale Aidan okazał się od niej sprytniejszy.
— Masz i to nie jedną. – Zapadła chwila ciszy. – Wiem o twoim stryjku.
Nika
się wzdrygnęła. Przecież nikt nie miał o tym wiedzieć. Malfoy od razu pomyślała. Ten drań znów miesza w jej życiu. Znów
chce ją zrujnować. Ale nie przypuszczała, że akurat w taki sposób. Tego nie
będzie w stanie mu wybaczyć. Już zaczęła planować, jak zemścić się na swoim rówieśniku,
kiedy jej towarzysz ponownie przemówił.
— Nie martw się, nikomu nie powiem. Nie jestem taki, za jakiego mnie uważasz. –
Spojrzał na swoją koleżankę, której mina nie wyrażała chęci do jakichkolwiek
komentarzy, tak więc kontynuował. – Dowiedziałem się przez przypadek.
Biblioteka to mój drugi dom i pewnego razu w moje ręce wpadł ciekawy wolumin.
Snape jest stosunkowo nowym nazwiskiem w naszym świecie. Ponadto…
— Ale po co mi to mówisz? – Czarnowłosa nie zamierzała słuchać jego wywodów. Nie
chciała wierzyć w żadne jego słowo.
— Tajemnice ciążą. Dobrze jest mieć kogoś, z kim można o nich porozmawiać.
Chciałem, żebyś wiedziała, że jeśli będzie taka potrzeba, zawsze możesz…
— Chcesz żeby zwierzała ci się z własnych problemów? – Była poirytowana. Ma wokół
siebie więcej zaufanych osób, dlaczego więc miałaby korzystać akurat z pomocy
Aidana? Nie zamierzała już nic więcej mu mówić. Nie chciała już nigdy musieć
prosić go o pomoc.
— Chcę ci po prostu pomóc – w jego głosie dało się wyczuć nutkę opiekuńczości. Naprawdę
wierzył w to, co mówi i pragnął ziścić swoje słowa.
— Dlaczego?
— Nie pytaj dlaczego, bo to pytanie nie ma końca.
Te
słowa kompletnie ją przygwoździły. Zastygła w bezruchu. Poszybowała myślami we
wspomnienia. Jakby już gdzieś słyszała to zdanie. Ale nie potrafiła go odnaleźć
w pamiętniku swojego umysłu. Jednak była pewna, że to nie pierwszy raz, kiedy
się z nim spotyka. Spojrzała więc pytającym wzrokiem na Aidana. Ale on
najwyraźniej nie zrozumiał jej spojrzenia. Ponownie wykonał różdżką jakiś ruch,
aby zdjąć uprzednio rzucone zaklęcie i wyszedł z biblioteki. Kiedy Krukonka
otrząsnęła się z szoku, zauważyła, że na stole leżała teraz niewielka książka.
Książka, której potrzebowała. Jak on to
robi?
~~*~~
„Śniegi stopniały. Przyroda powoli
budziła się do życia. Słońce przyjemnie ogrzewało moją twarz. Moje uszy
odnalazły ukojenie w śpiewie słowików. A oczy karmiły się niesamowitym widokiem
łąki usianej białymi plamami. Plamami utworzonymi przez połacie krokusów. Czuła
ich zapach, którego nigdy nie potrafiła określić słowami. Był nietypowy i
wyjątkowy. Działał na nią uspokajająco.
— Uwielbiam białe kwiaty –
powiedziałam jakby do siebie, ale wiedziałam, że moje słowa dotrą do uszu
mojego towarzysza.
Przy moim boku stał znacznie
wyższy ode mnie mężczyzna. Jego włosy przeczesywał wiosenny wiatr niczym
podmuch kołyszący łany zboża. W niebieskich tęczówkach odbijał się obraz
rozległej łąki. Na twarzy malował się szeroki uśmiech, który posyłał w moją
stronę za każdym razem, gdy na niego spojrzałam. Jego cera lśniła w blasku
południowego słońca. Był taki nierealny. A jednak był obok. Mówił do mnie.
— Chodź – zachęcił mnie
skinieniem ręki i ruszył przed siebie.
By dotrzymać mu tempa, musiałam niemalże
słoniowymi krokami brodzić w długiej trawie. Dlaczego nikt jeszcze nie zabrał się
za jej skoszenie. Czy tutaj nie istnieje takie pojęcie jak sianokosy? Na
szczęście jakoś uniknęłam zaplątania w kołyszące się źdźbła i udało mi się
bezpiecznie dotrzeć do celu.
Stanęliśmy na wzgórku, z którego
roztaczał się jeszcze piękniejszy krajobraz. Wokół roztaczały się złote pola i
kolorowe łąki. Nad nimi wisiały chmury toczące się ospale po błękitnym
sklepieniu nieba. Jednak mój wzrok poszybował ku dolinie, która kładła się u
naszych stóp. Większą część jej powierzchni zajmowało niewielkie jeziorko. Woda
lśniła srebrem i w blasku słońca niemal mnie oślepiała. Zastanawiałam się, jak
łabędzie, które pływały po tafli, radziły sobie z tym srebrzystym lśnieniem.
Był tam też pomost. Od razu zapragnęłam na nim stanąć. I spojrzeć na otoczenie
z innej perspektywy. Z perspektywy tego łabędzia, który co chwilę nurkuje pod
wodę, by znaleźć pożywienie.
— Nie – blondyn od razu odczytał
moje myśli. – Nie możesz tam iść. Jeszcze nie teraz. – Przemawiał tak spokojnym głosem, że
spokojniejszego już chyba mieć nie można. On sam był ucieleśnieniem
cierpliwości. W jego oczach odczytywałam zrozumienie i troskę. A jednak
emanował stanowczością. Spoglądając na niego z daleka można było się domyślić,
że jest człowiekiem, który nie znosi sprzeciwu i to jemu wszyscy się
podporządkowują. Mimo to nie potrafiłam tak bez słowa zawierzyć się jego
opinii. Bałam się, choć nie chciałam tego przyznać nawet przed samą sobą.
Dlatego starałam się wykrzesać z siebie trochę odwagi i zdrowego rozsądku. W
końcu zapytałam:
— Dlaczego?
— Nie pytaj dlaczego…”
***
Po przeczytaniu pierwszego komentarza, jaki pojawił się pod tym rozdziałem, postanowiłam jeszcze trochę popracować nad tym rozdziałem. Już wcześniej widziałam, że jest on jakiś taki krótki. Ale dopóki nie "usłyszałam" tego od kogoś innego, łudziłam się, że tak będzie dobrze. Na szczęście są tak dobre osoby, jak Anonim, które mówią, co myślą i dzięki temu oddziaływują (w sposób pozytywny) na autorze tekstu. I tak naszła mnie wena. Dopisałam co nieco do tego rozdziału i teraz chyba będzie dobrze :)
Rozdział dedykuję wszystkim Anonimom, którzy czytają to moje skromne opowiadanie, a przede wszystkim temu jednemu, który odważył się odezwać. Pozdrawiam :)
Pięknie piszesz. Twoja historia jest tak odległa od pozostałych fanfiction że mimo iż czasami trzeba poczekać dłużej, to warto. Nie zgub swojego potencjału i nie poddawaj się nawet gdy brakuje weny. Pamiętaj że takich anonimów jak ja jest wiele, ale tylko raz na jakis czas taka zbłąkana dusza zostawia po sobie ślad. Dla takich blogów jak twój postaramy się to zmienić.
OdpowiedzUsuńPs. Zlituj się nad czytelniczkami i pisz nieco dłuższe posty ;)
Dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że od teraz częściej będę tutaj widzieć takie komentarze. Idąc za Twoją radą, Anonimie, popracowałam jeszcze nad tym rozdziałem i nieco go wydłużyłam. Dziękuję :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.