27 lipca 2014

Rozdział XXVI - Rada Srebrnych

Słońce już od dłuższego czasu nie pojawiało się na niebie. Ale nikt się tym nie przejmował. W Anglii nie było to niczym nadzwyczajnym. Upalnego lata w tej części Europy się nie doświadczy. Wszyscy byli przyzwyczajeni do pochmurnych wakacji spędzanych w dużej mierze w budynkach. Czy to w kinie, czy centrum rozrywki. Wcale nie trzeba było się nudzić. Lecz nie każdy taką pogodę lubił.

Od kiedy Ministerstwo Magii ogłosiło stan wyjątkowy, dla czarodziejskiej społeczności tylko uśmiech i piękna aura były pocieszeniem. Dlatego, gdy pewnej wakacyjnej niedzieli na sklepieniu pojawiła się złota kula, w londyńskim centrum czarodziejów, zrobiło się po prostu tłumnie. Pokątna zamieniła się w wielobarwną tęczę utworzoną przez spacerujących czarodziejów odzianych w kolorowe peleryny. W centrum Carkitt Market zaroiło się od zakupoholików. A na Zakręconej Filiżance, najpopularniejszej restauracyjnej ulicy w czarodziejskim Londynie, trudno było o znalezienie wolnego stolika w którejś z kawiarni.
                
Na spacer wybrali się również państwo Snape. Głównym celem było zakupienie podręczników i innych przedmiotów potrzebnych ich córce na kolejnym roku w Hogwarcie. Jednak przy okazji chcieli spędzić razem miłe popołudnie. Niestety przeciskając się przez rozgadanych i roześmianych czarodziejów, Tomowi zrzedł humor. Nigdy nie lubił tłumów. A tym razem po prostu się wściekał. Nika też była jakaś przygnębiona. Nadal przeżywała brak kontaktu ze znajomymi. Tylko Stella emanowała mnóstwem energii. Uwielbiała przebywać wśród ludzi. Na każdym kroku spotykała jakiegoś znajomego i zamieniała z nim słówko. Była w swoim żywiole. Rozmawiała, a przy okazji zbierała kolejne informacje na temat panującej sytuacji. Od zawsze lubiła łączyć przyjemne z pożytecznym. W tym przypadku spotkania towarzyskie z pracą.
                
W końcu po dobrej godzinie szukania wolnego miejsca w jakiejś z restauracji, państwo Snape zatrzymali się w Dyniowej Chacie. Była to karczma średnich lotów, ale podawali tam świetne muffiny wszystkich smaków.
                
Rodzina usiadła przy jedynym wolnym stoliku w restauracyjnym ogródku. Od razu podszedł do nich gburowaty mężczyzna w czarnym uniformie. Kelner najwyraźniej był już zmęczony nawałem klientów i nie miał zamiaru dłużej udawać uprzejmego.
                
 Co podać? – zapytał od niechcenia aż nadto znudzonym tonem.
                
Stella się obruszyła i chciała jak najszybciej opuścić to miejsce, ale Tom kładąc swoją dłoń na jej kolanie, nie pozwolił żonie wstać. Jednym spojrzeniem dał jej do zrozumienia, że jeśli tutaj nic nie zamówią, to będą musieli obejść się smakiem i wrócić do domu. Mężczyźnie byłoby to nawet na rękę, ale wiedział jak bardzo żona cieszyła się z tego wypadu. Dlatego cierpliwie znosił wszystkie niedogodności, a nawet udawał, że zależy mu na tych kilku chwilach poza domem. Dystyngowana kobieta uśmiechnęła się do swojego partnera i siląc się na grzeczny ton, zamówiła dla siebie i córki wegetariańskie muffiny z pietruszką. Nika skrzywiła się na samą myśl o tym przysmaku, więc ojciec wziął dla niej również muffiny na słodko z orzechami i czekoladą.
                
 Jak wrócimy do domu, napiszę do Elmiry, by wystawiła tej karczmie negatywną opinię. – Stella powiedziała to na tyle głośno, że wszyscy wokół zwrócili głowy w stronę ich stolika. Tom tylko przepraszająco się uśmiechnął i od razu zaczął uspokajać żonę, choć wiedział, że jego wysiłki na nic się zdadzą. Jak Stella na coś się uprze, to nie poprzestanie dopóki nie osiągnie celu. Ale za to właśnie ją pokochał.
               
Kiedy rodzice rozmawiali na temat jakości usług restauracji w świecie czarodziejów, Nika odpłynęła do własnego świata myśli. Wciąż nie mogła się pogodzić z faktem, że całe wakacje spędziła w domu i nawet nie mogła się spotkać z przyjaciółmi. Było jej bardzo przykro. Tym bardziej, iż stale dokuczały jej nocne koszmary. A stryjek w ogóle nie przejął się jej losem. Sama już nie wiedziała, czy nadal tak bardzo pragnęła powrotu do Hogwartu. Z jednej strony znów znalazłaby się wśród znajomych. Jednak nie będzie tam już Hermiony, a w dodatku będzie zmuszona znosić obecność Severusa.
                
Nie potrafiła zrozumieć tego człowieka. W jednym momencie wydawało jej się, że chciałby pomóc, że wcale nie jest taki oziębły za jakiego wszyscy go uważają. Lecz on robi wszystko, aby ona go znienawidziła. Nika ma wrażenie, że stryjek z premedytacją się od niej odsuwa. A jeśli jego niechęć ma związek z jej problemem?
                
Życie zdecydowanie ją przytłoczyło. Za dużo rozmyślała, przez co pojawiało się jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. One tylko bardziej mieszały już w i tak zagmatwanej egzystencji dziewczyny. A najgorsze, że nie miała komu się wyżalić. Rodzice nawet nie domyślali się, jaki bój toczy w swoim wnętrzu ich córka każdego dnia.
                
 Nika, dlaczego nic nie mówisz? – Matka zmierzyła ją podejrzliwym wzrokiem. – Nie cieszysz się, że wyszliśmy na spacer?
                
 Cieszę się, ale…
                
 Ale nie możesz spotkać się z Hermioną, tak? – Ojciec trafił w samo sedno.
                
 Obiecała, że przyjedzie. Przecież jest sieć fiuu, świstokliki…
                
 Nie martw się córeczko, na pewno niedługo się spotkacie – Stella próbowała jakoś pocieszyć Nikę, choć dziewczyna wyczuła w jej głosie pewną ignorancję. Matka zupełnie nie rozumiała rozpaczy córki.
                
 Za trzy tygodnie wrócisz do szkoły i spotkasz się ze znajomymi. A Hermiona pewnie wróci na święta. Musisz myśleć pozytywnie – ojciec posłał w jej stronę optymistyczny uśmiech.
                
 I kto to mówi? Alchemik, który drży o swoją przyszłość.
                
 Nika! – Skarciła ją matka. – Dobre dla nas czasy znów wracają. Ludzie znów zaczną kupować eliksiry obronne.
                
 Stello, nie powinnaś tak mówić. Dobrze wiesz, że wolałbym nocować pod mostem niż bogacić się na strachu innych.
                
 Może i tak, ale skoro nadarzyła się taka okazja…
                
Stella nie zdążyła dokończyć, bo właśnie na jej kremowej garsonce wylądował placek jagodowy. Już miała wydrzeć się na tego niezdarnego kelnera, gdy na ulicy wybuchła panika. Snape’owie nie wiedzieli, co się stało. I nawet nie mieli okazji dociec prawdy, gdyż tłum ludzi porwał ich w stronę Dziurawego Kotła.   Krzyk, przerażone wołanie pomocy, histeria, ogólna panika. Nika mocno ścisnęła dłoń ojca. Jej również udzielił się strach. W wyobraźni malowała najgorsze scenariusze. Łzy napływały jej do oczu. A ojciec nie mógł jej w żaden sposób uspokoić. Z trudem przedostali się na ulicę Filozofów, która w tym momencie świeciła pustkami. Tom rozejrzał się w poszukiwaniu Stelli, ale żona zniknęła gdzieś w tym dzikim tłumie. Pan Snape nie zastanawiając się długo, pociągnął Nikę za rękę i szybkim krokiem przeszedł na drugi koniec uliczki. Zatrzymali się przed niepozorną kamieniczką z czerwonej cegły. Tom zapukał trzy razy srebrzoną kołatką. W progu pojawił się blady jak śmierć albinos. Ujrzawszy czarnowłosego alchemika z młodą czarownicą, skinieniem głowy zaprosił ich do środka.
                
Korytarzyk był ciemny i ciasny. Nika nie lubiła takich pomieszczeń. Od razu dawała się we znaki jej choroba klaustrofobiczna. Ale tym razem większe przerażenie wywołała w niej panika ludu. Trzęsła się ze strachu, albo raczej z nieświadomości przyczyny nagłego szału. Ponieważ dziewczyna zastygła w bezruchu, ojciec delikatnie wepchnął ją do przytulnego saloniku.
                
Pokój dzienny był jasny. Przez pałacowe okna wpadały złote promienie słońca. Rozświetlały galerię ruchomych fotografii wiszących nad nierozpalonym kominkiem. Nika była ciekawa, czy zna postacie na zdjęciach, ale nie miała odwagi podejść bliżej. Mimo przyjaznego gospodarza, który od razu zaproponował gościom herbatę, dziewczyna czuła się tam nieswojo. Nie lubiła przebywać w mieszkaniach nieznajomych, nawet jeśli była tam z ojcem.
                
 Rozgośćcie się, proszę – do salonu dobiegł piskliwy głos albinosa, który właśnie przygotowywał poczęstunek kuchni.  – Jesteście głodni?
                
 Wracamy z Dyniowej Chaty. Jedliśmy już obiad – Tom grzecznie podziękował, poczym zachęcił córkę, by usiadła na skórzanej sofie.
                
Blondwłosy mężczyzna wszedł do pokoju z niewielką tacą. Ustawił ją na stoliku kawowym. Podał gościom porcelanowe filiżanki i nalał do nich lurowatego naparu.
                
 Gdzie Stella? – zapytał dosypując do swojej filiżanki kolejne łyżeczki cukru.
                
Dopiero teraz dotarło do Niki, co się przed chwilą wydarzyło. Jej myślowa hibernacja spowodowana strachem nagle prysła. Zerwała się z kanapy i jak w jakimś szale zaczęła zadawać mnóstwo pytań. Chwilę trwało zanim ojciec ją uspokoił i mógł odpowiedzieć na pytanie Glewasa.
                
 Stella nie zdołała się wydostać z tłumu. Ale nic jej nie będzie. Wie, co robić.
                
 Ciekawe, co teraz wymyśli Ministerstwo? – Ich gospodarz zaczął się zastanawiać na głos. A Nika w myślach próbowała sobie jakoś wytłumaczyć to wszystko.
                
 Knot zaostrzy ochronę. Ale to tylko pogorszy sprawę.
                
 Myślisz, że oni czekają na odpowiedni moment?
                
 Nie mają dość siły, by zaatakować. Straszą Ministerstwo, które powoli ujawnia wszystkie swoje zabezpieczenia. W końcu uderzą. Po cichu. Knot nawet się nie zorientuje.
               
 Co na to Rada?
                
 Robimy, co w naszej mocy, ale Knot wie lepiej…
                
 Tato, jaka Rada? O czym wy mówicie? Czy ktoś może mi to wytłumaczyć? – Nika myślała, że jak będzie siedzieć cicho i słuchać, to w końcu się czegoś dowie na temat realnej sytuacji, ale z rozmowy ojca i Glewasa nic nie wynikało. W końcu nie wytrzymała. Nie mogła dłużej się tylko przysłuchiwać. Chciała znać prawdę. Bała się o swoich przyjaciół. Nie mogła tak po prostu sama się ukryć, a ich pozostawić w nieświadomości. Skoro nadarzyła się okazja, by dowiedzieć się czegoś więcej, powinna tę okazję wykorzystać.
                
 I tak nie zrozumiesz.
                
 Proszę pana… - Teraz błagalnym wzrokiem spojrzała na albinosa. Wiedziała, że ojciec nic jej nie powie. Wszyscy Snape’owie są tak samo uparci.
                
 Wiem niewiele więcej niż ty, moja droga. – Ten mężczyzna nie potrafił kłamać, ale Nika postanowiła odpuścić. Skoro nie chcą jej powiedzieć, znajdzie inny sposób, by poznać prawdę.

***

Pomiędzy starymi dębami ciągnęła się droga z kocich łbów. Od końca XIX wieku jest zapomniana przez brytyjską społeczność. Tylko nieliczni wiedzą o jej istnieniu. Tylko nieliczni wiedzą, co znajduje się na jej końcu.
                
Pośród zielonych łąk i złotych pół stoi nieduży pałacyk. Ale jakże urokliwy. Z dwoma strzelistymi wieżyczkami. Z fasadą porośniętą jakimś pnączem. I zadbanym ogrodem przed bramą wjazdową. Wejścia strzeże dwóch gwardzistów królewskich. Z pokerowymi twarzami stoją na baczność i czekają niecierpliwie, choć wcale tego po nich nie widać, na zmianę warty.
                
Pod pałacyk podjechał powóz konny. Dwa kare konie zarżały, gdy woźnica pociągnął za lejce. Kopyta wryły się w ziemię. Chudy mężczyzna w czarnym cylindrze zgrabnie zeskoczył z kozła. Otworzył drzwi karety i pomógł z niej wyjść starszej pani, która mimo swojego wieku trzymała fason. Wyprostowana, z głową podniesioną do góry, w eleganckiej lawendowej garsonce i butach na obcasie. Na jej widok gwardziści skłonili się nisko przepuszczając kobietę na dziedziniec. A tam czekali na nią już mężczyźni w różnym wieku, ale wszyscy tak samo ubrani, w srebrne peleryny. Wszyscy razem weszli do największej sali w pałacu – sali zebrań.
                
Kobieta zajęła czołowe miejsce przy stole. Gestem dłoni pozwoliła spocząć również mężczyznom. Wtedy, jak za dotknięciem różdżki, pojawiła się srebrna zastawa i półmiski z jedzeniem. A już po chwili pomieszczenie wypełniło się szczękiem sztućców i echem niezobowiązujących rozmów.
                
 Panowie, chciałabym wiedzieć jak ma się sytuacja? – Po wypiciu obowiązkowej herbatki o godzinie piątej po południu, królowa Zjednoczonego Królestwa rozpoczęła tajne spotkanie Rady Srebrnych.
                
Rada Srebrnych została utworzona w czasach wojny Dwóch Róż. Jej pierwszym przywódcą był Henryk VII, który po zakończeniu walk objął władzę w Anglii. Członkami byli włodarze ziemscy i czarodzieje najbogatszych rodów. W jej skład mogli wchodzić jedynie mężczyźni, co nie zmieniło się do czasów obecnych. Po wstąpieniu na tron Królestwa Wielkiej Brytanii dynastii hanowerskiej, mugole utracili prawo członkostwa. Ale nadal to król angielski stawał na czele Rady.
                
Głównym celem Rady Srebrnych było i jest bronienie pokoju w świecie czarodziejów i mugoli w porozumieniu obu stron. Organizacja jest tajna. Od zawsze działała w podziemiu, ale bardzo skutecznie. Dzięki wpływowym członkom ma kontrolę nad najważniejszymi organami władzy czarodziejskiej i mugolskiej, przez co świat czarodziejów pozostaje w ukryciu przed mugolami, a mimo to może ingerować w poważniejsze afery niemagicznej społeczności. Również dwór królewski w razie potrzeby służy pomocą drugiej stronie układu.
               
 Wasza Wysokość, w tym momencie Kapituła Czarnoksięska próbuje nas tylko nastraszyć. – Głos zabrał pulchny jegomość o zamglonym spojrzeniu. - Ministerstwo już drży. To władze zasiewają panikę w ludzie.
                
 A jak to rzutuje na niemagiczną rzeczywistość? – zapytała władczym tonem królowa.
                
 Na razie nie ma powodów do obaw – Przewodniczącą uspokoił niski mężczyzna w okularach zakrywających mu niemal całą twarz.
                
 Czy jesteście w stanie dotrzeć do Kapituły i dowiedzieć się, jakie są ich zamiary?
                
 Próbowaliśmy, ale skutecznie się ukrywają. Nie jesteśmy w stanie określić z jakimi siłami przyjdzie nam walczyć. Możemy jedynie przypuszczać, że w tej chwili Kapituła nie jest gotowa na bezpośredni atak i być może w ogóle nie będzie. Dlatego tak ważne jest, by rozbroić ją jak najszybciej.
                
 Co wam potrzeba? – Królowa lubiła konkrety.
                
 Przede wszystkim wpływowych i zaufanych ludzi.
                
 Ma pan na myśli powołanie nowych członków Rady, panie Grey?
                
 W żadnym wypadku nie powinnyśmy teraz dopuszczać nowicjuszy do Rady. Chodzi nam o „wtyki”.
                
 Dobrze, postaram się zrobić, co w mojej mocy – zapewniła królowa.  – A panów proszę o dalsze sumienne wypełnianie obowiązków. Panie Edwards, proszę przekazać Związkowi Zbrojnemu polecenie pełnej gotowości. Panie Braxton, prosiłabym o zamknięcie Skarbca. A pana, panie Snape proszę o wznowienie działalności Związku Alchemików. Wie pan co robić. – Kobieta uśmiechnęła się nieznacznie do wszystkich zgromadzonych, poczym wstała i wygłosiła mowę kończącą spotkanie Rady Srebrnych.


***
Dziękuję wszystkim, którzy mają jeszcze chęci czytać to moje opowiadanko. Gdybyście zauważyli błędy, od razu mnie o tym informujcie. Wówczas na pewno je poprawię. 
Wiem, że rozdział powinien pojawić się już jakiś czas temu, ale ze względu na mój nagły wyjazd, nie zdążyłam wszystkiego przygotować i dopiero teraz go publikuję. Mam nadzieję, że nie jest taki zły :)
Pozdrawiam

6 komentarzy:

  1. Hello, zaczęłam właśnie czytać twojego bloga =) jest SUPER! Życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps. Możesz powiadamiać na Ostrowska204@gmail.com?

      Usuń
    2. Dziękuję za wizytę i komentarz. Będę powiadamiać, ale zachęcam również do skorzystania z opcji obserwacji lub wykorzystania bloglovin'.

      Usuń
  2. =) skorzystam =) ps. Kocham twojego bloga ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie powiem, że bardzo podoba mi się szablon.
    Rozdział mi się spodobał, chodź miejscami troszkę mnie nudził i czekałam, aż coś się stanie. I stało się. Dodam, że jestem bardzo zadowolona z takiego zwrotu akcji. Podoba mi się też wątek z Radą Srebrnych i mam przeczucie, że odegrają jakąś istotną rolę.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam bardzo podobne odczucia, kiedy go pisałam. Dlatego właśnie coś się zaczęło dziać. A Rada Srebrnych... W ostatnim momencie postanowiłam coś o niej napisać i chyba dobrze zrobiłam.
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.