5 sierpnia 2014

Rozdział XXVII - Z powrotem w Hogwarcie

Nad Anglią znów zebrały się czarne chmury. Sączył się z nich chłodny deszcz. I choć do jesieni pozostało jeszcze trochę czasu, nadszedł odpowiedni moment, by wyciągnąć z szafy cieplejsze okrycia wierzchnie. Ale kto mógł, po prostu zostawał w ciepłym mieszkaniu. Nawet, albo przede wszystkim, w świecie czarodziejów było pusto na ulicach. Ludzie woleli nie wychylać nosa spoza czterech ścian. Dopiero, gdy na stację w Hogmeade, jedynym miasteczku zamieszkanym tylko i wyłącznie przez czarodziejów, wjechał czarno-czerwony pociąg, zrobiło się radośniej. Z czarnych wagonów, jakie ciągnęła za sobą lokomotywa, wysiadło kilkaset młodych czarodziejów. Jedni zagubieni rozglądali się na wszystkie strony, nie wiedząc dokąd mają iść. Już rozległ się donośny głos gajowego Hogwartu, wołającego pierwszorocznych. Za chwilę razem z Hagridem mieli udać się w niezapomnianą podróż łodziami do szkoły. Tylko czy widok zamku z wody zrobi na nich takie samo wrażenie, jak na Nice? W tym roku przez deszcz widoczność raczej marna. Może wcale nie będą zachwyceni, że muszą w ulewie wybrać się w rejs po jeziorze? Będą przemoknięci i przemarznięci…

Natomiast starsi uczniowie, zaznajomieni z miejscem, w którym się właśnie znaleźli, uciekając przed deszczem, pośpiesznie pozajmowali miejsca w zaparkowanych przy peronie powozach. Niektórzy byli zdumieni faktem, iż wozy nie potrzebują żadnej siły napędowej, ni woźnicy. Inni tłumaczyli to sobie magią. Karoce zostały po prostu zaczarowane. Ale część, tak jak Nika, znała prawdę. W rzeczywistości powozy były zaprzęgnięte w magiczne stworzenia, zwane testralami, których nie każdemu było dane podziwiać. Bowiem ich prawdziwy kształt widziały jedynie osoby, które były świadkami czyjejś śmierci. Czarnowłosa Krukonka żałowała, że nie mogła ujrzeć tych niesamowitych stworzeń. Lecz z drugiej strony dziękowała za to losowi. Nie chciałaby widzieć niczyjej śmierci. Zadowalała się więc wizerunkiem testrala, jaki budowała we własnej wyobraźni. W oparciu o opowieści ojca i opisy zawarte w różnych księgach mogła wykreować całkiem wiarygodny obraz tego stworzenia. Dzięki temu mniej się bała wsiadając do powozu.

Jak tylko zajęła miejsce w pustej karocy, zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu swoich znajomych. Bo jak do tej pory nie spotkała żadnej ze swoich koleżanek. Nawet nie widziała się w pociągu z chłopcami z Gryffindoru. Nigdzie ich nie było, choć zajrzała prawie do każdego przedziału. Momentami nawet zastanawiała się, czy aby do dobrego pociągu wsiadła.

Było jej naprawdę przykro. Całe wakacje spędziła z rodzicami i pocieszała się jedynie listami do przyjaciół. Sądziła, że we wrześniu znów poczuje się szczęśliwa, kiedy znajdzie się wśród rówieśników. A tu taki zawód. I żeby całkowicie nie wpaść w jakąś depresję, zaczęła sobie tłumaczyć to wszystko trudnymi czasami. Część uczniów mogła się nie zdecydować na powrót do Hogwartu. Każdy przeczuwał wojnę, więc rodziny nie chciały się rozdzielać. Ale przecież szkoła Dumbledore’a jest uznawana za najbezpieczniejsze miejsce w Zjednoczonym Królestwie… Cokolwiek by nie pomyślała, wszystko ją dołowało. I w tym momencie, pod powozem pojawiła się ciemna postać jakiegoś zakapturzonego mężczyzny. Nika wystraszyła się nie na żarty. Odruchowo przesunęła się na dalsze miejsce. Chciała krzyczeć, ale odebrało jej głos, gdy zjawa nonszalancko zdjęła czarny kaptur szaty wierzchniej. Oczom panny Snape ukazała się twarz szatyna, który w zeszłym roku pojawiał się na każdym jej kroku. Tylko jak on miał na imię?

— Mogę się przysiąść? – Zapytał zachrypniętym głosem i nie czekając na odpowiedź, usadowił się na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała dziewczyna. – Jak minęły wakacje?

Brunetka była w zbyt dużym szoku spowodowanym nagłym pojawieniem się starszego kolegi, by cokolwiek odpowiedzieć. Przez moment nawet wstrzymała nieświadomie oddech, co doprowadziło do ataku duszności. Poza tym wciąż nie mogła sobie przypomnieć jego imienia.

— Nika, oddychaj – poradził, kiedy dziewczyna zaczęła kasłać, choć nie bardzo wiedział, jak mógłby jej pomóc. Przeraziła go trochę ta sytuacja, bo nie tak wyobrażał sobie ich powakacyjne spotkanie. Pomijając pogodę, ona miała być radosna i uśmiechnięta, ponadto pełna entuzjazmu i chęci do opowiadania o swoich wakacyjnych przygodach. A on z książęcym wyrazem twarzy miał cierpliwie wysłuchiwać jej monologu, by w końcu wyrazić swój żal, że nie mógł uczestniczyć w jej przygodach, powiedzieć jak bardzo mu się nudziło i że bał się o nią, kiedy czytał złe wiadomości w Proroku. Lecz rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Nie dość, że dziewczyna się go przestraszyła (a myślał, że nowa fryzura jej się spodoba), to najprawdopodobniej nie miała ochoty z nim w ogóle gadać. Na dodatek była w kiepskim humorze i zaczęła się dusić z niewiadomo jakiego powodu, a on nie potrafił jej pomóc.

Klepiąc dziewczynę energicznie po plecach, drugą ręką wygrzebał ze swojej torby termos. Nalał do kubeczka czarnego płynu i podał młodszej koleżance. Powoli dochodząc do siebie, Nika upiła łyk gorzkiej kawy. Tylko, że w tym momencie powóz ruszył, a ona znów zaczęła się krztusić. Przy okazji rozlała resztę ciepłego wywaru na swoją świeżo wypraną szatę. Gorzej być nie mogło. Zupełnie straciła humor. Teraz nawet nie miała ochoty na spotkania z przyjaciółmi. Chciała być po prostu sama.

Oddała pusty kubeczek koledze i wyskoczyła z powozu. Dalej zamierzała iść pieszo do zamku. Może dzięki temu spóźni się na kolację i wcale nie będzie musiała się z nikim witać. Ale Aidan, bo tak miał na imię, jak sobie w końcu przypomniała, nie miał zamiaru zostawiać jej samej. Również zeskoczył z powozu. Co prawda wprost w kałużę, ale jakby w ogóle się tym nie przejął. I w milczeniu towarzyszył Nice w drodze do Hogwartu. Dopiero przed samymi wrotami odważył się odezwać.

— Mam nadzieję, że się na mnie nie wściekasz – zrobił maślane oczka i przepraszająco spojrzał na Nikę. Dziewczyna musiała przyznać, że jest wyjątkowo przystojny. Wydoroślał przez te wakacje. No i zmienił fryzurę. Jego włosy sięgające do ramion po prostu ją oczarowały. Ale nadal był strasznie wkurzający. I tego Nika nie potrafiła znieść.

— A niby dlaczego miałabym się wściekać? – Użyła sarkazmu i jak najszybciej oddaliła się od chłopaka. Nie chciała, by odprowadzał ją pod samo dormitorium. W ogóle nie chciała, żeby się do niej zbliżał. Irytował ją. Nie jego pierwszego miała zamiar spotkać po powrocie do szkoły. Jednak los przygotował własny scenariusz.
  
***

Wielka sala nie wyglądała tak jak w koszmarach Niki. Stonowany wystrój był przyjemny dla oka. Nawet zaczarowane sklepienie, z którego zwieszały się ciężkie chmury, nie było przerażające. Tegoroczna drugoklasistka uśmiechnęła się do siebie, kiedy weszła do tego ogromnego pomieszczenia. Większość nocy nie przespała zastanawiając się, czy przypadkiem nie dostanie szlabanu za nieobecność na ceremonii przydziału, albo że wielka sala będzie przyczyną jej strachu. Nie mogła więc oczekiwać milszego zaskoczenia. Pierwszy dzień wydawał się być idealny. A przynajmniej tak dobrze się rozpoczął.
                
Nika zajęła swoje miejsce przy stole Krukonów. Lecz zanim nałożyła sobie na talerz porcję pachnącej jajecznicy ze szczypiorkiem, rozejrzała się w poszukiwaniu Aidana. Ucieszyła się, gdy przekonała się, że nie ma go w tym pomieszczeniu. Nie chciała się z nim na razie widzieć. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć dlaczego. Działał jej na nerwy, ale nie to było powodem, dla którego go unikała.

Teraz zwróciła się w stronę stołu ciała pedagogicznego. Nikogo nowego. Nawet pani Martina Powell została na swoim stanowisku nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Najwidoczniej dyrektor nie znalazł nikogo lepszego na jej miejsce. A Ministerstwo cieszy się, że ma swojego człowieka w Hogwarcie.
                
Po lewicy pani Powell siedział Severus Snape. Właśnie mordował się z naleśnikiem. Nika nie przepadała za hogwarckimi naleśnikami. Zawsze były jakieś gumowe i nie dało się ich pokroić nożem. Ale stryjkowi to najwidoczniej nie przeszkadzało. Ciął nożem aż do skutku. A dziewczyna tymczasem uważnie go obserwowała. Przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie w zeszłym roku. Wówczas nie przypuściłaby, że ten ponury mężczyzna może okazać się jej rodziną. W żadnym calu nie był podobny do ojca dziewczyny. Oczywiście za wyjątkiem koloru oczu. Tak samo czarne. Ale już z ich głębi u Severusa płynął chłód. To spojrzenie było tak odległe od ciepłego i troskliwego wzroku taty. W rzeczywistości nawet to jedno braterskie podobieństwo tak bardzo ich od siebie różniło.
                
Kiedy Nika kończąc śniadanie upiła ostatni łyk smacznego kakao, na stole obok jej talerza pojawił się zwój pergaminu. Odstawiła biały kubek z grafiką kruka i rozwinęła papierowy rulon. Pobieżnie przejrzała swój plan lekcji, by za chwilę dostrzec na stole jeszcze jedną kartkę. Tym razem znacznie mniejszą. Natychmiast wzięła ją do ręki i rozłożyła. Na jej wewnętrznej stronie widniała następująca wiadomość:

Czekam na Ciebie w moim gabinecie.
Profesor S. Snape

Dziewczyna spojrzała w stronę stołu grona pedagogicznego. Stryjka już tam nie było. Wepchnęła pośpiesznie kartkę z planem lekcji do torby i szybkim krokiem opuściła wielką salę. W przejściu zderzyła się jeszcze z Laveną, ale nie miała ochoty wdawać się z nią w dyskusje. Bez słowa ją wyminęła i pospieszyła do lochów.
                
Czego mógł od niej chcieć stryjek? Nie odzywał się przez całe wakacje i teraz mu się o niej przypomniało. Niewiarygodny człowiek. Nie wierzyła, by miał coś do powiedzenia na temat jej koszmarów. Raczej sądziła, że zamierza ją skarcić za wczorajsze olanie wspólnej kolacji. Była przygotowana na szlaban, choć wolałaby mimo wszystko go nie dostać już na samym początku drugiego roku.    
                     
Stanęła przed masywnymi acz niepozornymi drzwiami gabinetu. Zapukała delikatnie, ale jednocześnie na tyle mocno, by Snape usłyszał.
                
— Wejdź, proszę. – Drzwi same się otworzyły. On siedział za zniszczonym biurkiem z nosem w jakichś papierach. Kiedy dziewczyna zajęła miejsce po drugiej stronie biurka, stryjek dodał: — Czekałem na ciebie. 
                
Dziewczyna poczuła się dziwnie bezpieczna. Już wiedziała, że jednak nie chodziło o szlaban. Stryjek wezwał ją do siebie z zupełnie innego powodu. W tej chwili nawet ją nie obchodziło z jakiego. Cieszyła się, że w końcu ktoś na nią spojrzał takim wzrokiem. Wcale nie ignoranckim i chłodnym. Ale przyjaznym i wyrozumiałym.
                
— Dzień dobry, panie profesorze – przywitała się z nieukrywanym entuzjazmem.
                
Siedziała tak przez dłuższy czas na twardym krześle, a stryjek zaczął przechadzać się po gabinecie. Najróżniejsze myśli oplotły umysł dwunastolatki, gdy tymczasem mężczyzna o haczykowatym nosie w skupieniu oglądał fiolki z kolorowymi eliksirami. Jakby czekał. Tylko na co? Aż Nika się odezwie pierwsza? Ale to nie ona wtargnęła do jego gabinetu z jakąś sprawą. To on ją zaprosił lub raczej wezwał.
                
— Pewnie zastanawiasz się, dlaczego cię wezwałem – z jego wąskich ust wydobył się świszczący i jednocześnie szorstki głos. – A może domyślasz się o co chodzi?
                
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Nadal mu się przyglądała, ale teraz już z głupawym uśmieszkiem. Znów zaczęła się bać, ale jej twarz nie potrafiła tak szybko przystosować się do zmiany nastroju, w wyniku czego usta wykrzywiły się w bliżej nieokreślony kształt. Stryjek spojrzał na nią wyczekująco. Jak tylko ujrzał jej minę, kąciki jego warg uniosły się nieznacznie ku górze. Domyślając się, że Nika nie ma zamiaru odpowiadać, kontynuował jak gdyby nigdy nic.
                
—  Wcale się nie dziwię, że nic nie mówisz. Jesteś jak twój ojciec. Lepiej przemilczeć – zawsze powtarzał. – Severus zadowolony z wrażenia, jakie wywołał na bratanicy, zaczął teraz drwić. Lubił to. A sprawiało to tym większą przyjemność, kiedy mógł się pastwić nad kimś, kogo dobrze znał.
                
— Możemy przejść do sedna? – Dziewczyna przybrała poważny wyraz twarzy. Nie zamierzała wysłuchiwać opinii stryjka na temat swój i swojej rodziny.
                
— O! Jednak nie jesteś taka jak on.
                
— Chyba nie wezwałeś mnie po to, by rozmawiać o moim ojcu? – Skoro chcesz rozmawiać w ten sposób proszę bardzo.
                
Zapadła głucha cisza. Oboje słyszeli bicie własnych serc. Severusowi podniosło się ciśnienie, ponieważ nie spodziewał się podobnej reakcji po bratanicy. Zawsze myślał, że wdała się w ojca i wolałaby cierpliwie wysłuchać, co mają do powiedzenia inni. Bez zbędnych komentarzy, a tym bardziej bez prowokujących zaczepek. Zezłościło go, że zwróciła się do niego na ‘ty’. A Nika była nieco przerażona. To, co powiedziała… Nie chciała tego powiedzieć głośno. Obawiała się, że w tym momencie ostatecznie pogrzebała nadzieje na przyjazne kontakty z bratem ojca. Musiała jak najszybciej naprawić swój błąd. Drżącym głosem zaczęła go przepraszać.
                
— Wybacz stryjku. Nie powinnam tak impulsywnie reagować. Przejdźmy już do sprawy, w jakiej mnie tu wezwałeś.
                
— Nie zwracaj się do mnie per stryjku. – Tego nienawidził w niej najbardziej. Słowo ‘stryjek’ przyprawiało go o mdłości.
                
— Tak jest, panie profesorze. – Nika nie rozumiała, dlaczego on tak bardzo nie lubił tego słowa. Dzięki temu, że zwracała się do niego w taki sposób, mógł się poczuć jak ktoś, kto ma rodzinę. Czy nie zależy mu na tym? Czy tak bardzo przyzwyczaił się do samotności, że kontakty między ludzkie są dla niego męczarnią? Gdyby tak było, nie przyjeżdżałby do rodziny na święta. Spędziłby je w swojej samotni. Trudno było jej rozgryźć charakter tego człowieka.
                
— Jeśli będziemy spotykać się w sprawach prywatnych to i tego zwrotu staraj się nie używać. Mów mi po imieniu, o ile je znasz.
                
— Dobrze, Severusie. To znaczy, że dzisiaj spotykamy się prywatnie?
                
— Tak, a dokładniej z powodu listu, który otrzymałem w czasie wakacji.
                
— Dlaczego nie odpisałeś?
                
— Nie przerywaj. – Podniósł głos, co sprawiło, że Nika omal nie spadła z krzesła.

— To ja będę zadawać pytania. – Pauza. – Powiedziałaś ojcu o śnie?
                
— Nie. – Dziewczyna poczuła nagły przypływ energii. Chciała jak najszybciej poznać opinię stryja.
                
— Miałaś jakieś inne podobne sny? – Kontynuował oschłym tonem przesłuchanie, a ona nie mogła usiedzieć w jednym miejscu z podekscytowania. Czekała na jakieś konkrety. Wiedziała, że on coś wie.
                
— We wakacje tylko ten, ale w szkole…
                
— W Hogwarcie? – Był zaskoczony. To, co chciała mu powiedzieć Nika, stawiało całą sprawę w zupełnie innym świetle. Nie przypuszczał, że będzie to tak poważne. A dziewczyna zupełnie nie rozumiała jego zdziwienia. Jakby w Hogwarcie nie można było śnić. A może nie można?
                
— Tak, na pierwszym roku. Co w tym dziwnego?
                
— Dlaczego uważasz, że te sny były podobne?
                
— Ten chłopiec… — na samą myśl o złowrogiej postaci przeszły ją ciarki.
                
— Nika, jestem w stanie ci pomóc. Ale musisz ze mną współpracować.
                
— Zrobię wszystko, żeby tylko to się skończyło – dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nareszcie pojawiła się nadzieja.
                
— Spokojnie. Wszystko w swoim czasie. – Spojrzał na zegar nad drzwiami wejściowymi i oznajmił – zaraz zacznie się pierwsza lekcja. Idź się przygotować.
                
To wszystko, co miał jej do powiedzenia? Sądziła, że rzeczywiście chce jej pomóc i zacznie od zaraz. Nie mogła teraz tak po prostu zamknąć sprawy i wyjść. Nie teraz, kiedy stryjek obdarzył ją odrobiną nadziei. Musi powiedzieć jej coś jeszcze.
                
— Nie martw się. Powiem coś więcej, ale nie dzisiaj. – Czyżby czytał jej w myślach? – Przyjdź jutro po kolacji. Przyjaciołom możesz powiedzieć, że masz u mnie szlaban. Ale lepiej, żeby nikt cię nie widział w lochach.
                
— Tak jest, Severusie.

— W tym momencie powinnaś powiedzieć panie profesorze. – Drzwi od gabinetu samoistnie się otworzyły, a on odwrócił się na pięcie i zajął się przygotowywaniem ingrediencji na zajęcia. Nika musiała wyjść.


***

Dedykacja: Być może jestem egoistką, ale co tam. Rozdział dedykuję sobie. Z dwóch powodów: 
1)Jest to post urodzinowy. Dokładnie rok temu powróciłam do tego opowiadania z nowymi pomysłami, których stale przybywa. 
2) Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. A najbardziej podoba mi się to, że nawet nie wiem, kiedy zleciał mi ten czas, gdy go pisałam. To była istna przyjemność. 
Pozdrawiam

3 komentarze:

Dziękuję za pozostawienie komentarza.