Było już dobrze po północy, kiedy Tom postanowił
się położyć. Założył granatową piżamę, którą sprezentowała mu żona na święta. Okulary
przeczyścił ściereczką z mikrofazy i odłożył je do bordowego futerału. Co jak
co, ale porządek musi być. Wsunął się pod pierzynę. Zamknął oczy. Ale sen nie
nadchodził. Cały czas myślał o Stelli. Martwił się o nią. Dlaczego jeszcze nie
wróciła? Czy coś jej się stało? Amulet nie drżał. Czyli żyje. Tylko gdzie się podziewa?
Przewrócił
się na prawy bok. Wzrok zatopił w kotarze zasłaniającej widok na świat. I nagle
usłyszał jakiś szelest. Zerwał się. Narzucił na siebie szlafrok i zeszedł do
salonu. Stella stała przed kominkiem. Otrzepywała biały kurz ze swojej szaty wierzchniej.
Nawet nie wyczuła jego obecności, dopóki nie odchrząknął.
—
Tom? – Nieśpiesznie się odwróciła i zmierzyła go zaskoczonym wzrokiem.
—
A kogo się spodziewałaś? – Nie mógł się doczekać, kiedy wróci. Bał się o nią.
Ale teraz, gdy stała tak przed nim, był wściekły, że nie przeprosiła go chociaż
za późny powrót.
—
Jestem po prostu zaskoczona, że jeszcze nie śpisz.
—
Jak mógłbym spać w takiej sytuacji? – Był oburzony. Zupełnie nie rozumiał
zachowania żony. Jak mogła być tak spokojna i jednocześnie lekkomyślna? Bowiem
powrót do domu o takiej porze, w takich czasach… A gdyby coś jej się stało? Czy
ona tego nie rozumie?
Zaczęli
się kłócić. Nika tylko wyjechała z domu, a oni zaczynają wyżywać się na sobie
nawzajem. Już nawet nie próbują rozmawiać inaczej. Wciąż nasilający się stres
nie pozwala im panować nad emocjami. Muszą je gdzieś wyładować. Stale na siebie
krzyczą. Nie potrafią już spokojnie porozmawiać.
Tom
czuł, że Stella się zmieniła. Nie była już tą samą kobietą, jaką poślubił. Nie
darzyła go już taką czułością jak na początku ich małżeństwa. Przejmuje się tylko
sobą i pieniędzmi. Ma gdzieś małżeńskie obowiązki. Nie zwraca uwagi na potrzeby męża. Oddalili
się od siebie. Sprzeczają się o byle gówno. A ona wygrywa wszystkie bitwy. On
zawsze jej ulega. Jak tchórz. Wyciąga dłoń na kilkuminutową zgodę. Potem wkurza
się sam na siebie. Przecież to on powinien mieć władzę. Jest mężczyzną. Tylko,
że Stella stale spycha go w kąt. Rządzi nim.
Jednak
tym razem było inaczej. To Tom przejął pałeczkę. Miał dość sił, by tym razem
się przeciwstawić. Chciał wykrzyczeć wszystko, co o niej myślał. Egoistka,
snobka, pracoholiczka… Lecz wtedy ujrzał Nikę. Pojawiła się przed jego oczami
niczym zjawa. Bo i faktycznie to była zjawa. Dobrze wiedział, że córka jest teraz
w Hogwarcie. Ale ta wizja miała mu uświadomić, że w tej chwili najważniejsza
jest Nika. Cokolwiek by się nie działo, ona zawsze powinna być na pierwszym
miejscu. Dlatego i ta kłótnia ostatecznie zakończyła się tak, jak każda
poprzednia.
Nastała cisza. Stella
już wiedziała, że Tom zaraz wyciągnie dłoń na zgodę. Nie mogło być inaczej.
Choć przez moment miała wrażenie, jakby tym razem to ona miała przegrać. A
jednak, nawet sprzeczki w tym domu stały się monotonne. Zawsze tak samo.
Irytowała ją to. Z resztą co ją teraz nie irytowało?
— Przepraszam, Stello –
udawana skrucha w głosie Toma nigdy nie przekonywała Stelli, ale co innego miał
zrobić? Tym razem nie potrafił jej przeprosić naprawdę, z głębi serca. A
musiał. Robił to dla córki.
— Ale dlaczego? Dlaczego
to znowu TY przepraszasz? – Nie potrafiła zrozumieć. Wiedziała, że gdyby
chciał, to on mógł być dzisiaj górą.
— Nika.
— Co z nią? Czy coś jej
się stało?
— Severus. – Tom mówił
zagadkami. Specjalnie. Żeby jeszcze chwilę potrzymać żonę w niepewności. Wściekał
się, że ponownie musiał ulec. Następnym razem…
— Co on jej zrobił?
Drań! – Zaczęła krążyć po salonie. Nigdy nie przepadała za bratem męża.
Stwarzała jedynie pozory. A teraz planowała, jakby tu się na nim zemścić, mimo
że nie wiedziała, co tak właściwie się wydarzyło. Ale każdy powód był dobry, by
jakoś upokorzyć Severusa.
— Uspokój się, Stello.
Severus nic jej nie zrobił. Nasza córka ma się dobrze. Ale…
— Ale co? Mówże! – Była
bardzo niecierpliwa. Niegdyś właśnie ta cecha pociągała Toma, lecz teraz
niecierpliwość żony stała się wadą. Nic jej nie można powiedzieć, bo od razu
się denerwuje. Tylko przy ludziach udaje opanowaną.
— Nie rozmawiałem ani z
Niką, ani z Severusem. Mówię ci tylko, co wyczułem. Księga została otwarta.
***
Tej
nocy Nika nie spała zbyt dobrze. Wszystko wokoło ją drażniło. Choćby najcichszy
szum wiatru za oknem był uciążliwy. Jak nie koszmary, to w ogóle nie mogła
spać. Męczyło ją to niezmiernie. Ale cieszyła się, że stryjek zamierzał jej
pomóc.
Wygramoliła
się z łóżka. Nie było sensu dalej w nim leżeć, albo się wiercić. Uznała, że
najlepszy w tym momencie będzie spacer. Wyciągnęła z szafy ciepły sweter i
pośpiesznie narzuciła go na ramiona, bo właśnie przeszedł ją zimny dreszcz.
Wsunęła bose stopy w kapcie i na paluszkach wymknęła się z dormitorium.
Jeszcze
nigdy nie widziała pokoju wspólnego w takim stanie. Wszystko było ładnie
poukładane. Na podłodze żadnych książek. Na stolikach czysto. Brak zmiętych
pergaminów, pustych kałamarzy. Porządek idealny. Poza tym w pomieszczeniu było
cicho. Żywej duszy na horyzoncie. Uśmiechnęła się do siebie. Tego było jej
trzeba. Pustej przestrzeni, gdzie będzie mogła zatopić się w myślach bez
ryzyka, że ktoś je odczyta.
Opadła
na fotel przed kominkiem. Wzrok zatopiła w gasnącym ogniu. Trwała tak przez
dłuższy czas całkowicie odprężając ducha i ciało. Może nawet prawie by zasnęła,
gdyby nie cichy szept:
—
Nika?
Ostrożnie
odwróciła głowę w stronę wejścia. W kamiennym portalu stał Aidan. Nie
spodziewała się nikogo o tej porze. A tym bardziej nie jego. Wzrok ponownie
skierowała na ogień, a w głowie poszukiwała jakiejś dobrej wymówki, by tylko go
zniechęcić do rozmowy.
Chłopak
podszedł powoli do kominka. Chwilę wpatrywał się w żarzące polana, a potem
opadł na fotel. Nic nie mówił, by nie spłoszyć dziewczyny. Wiedział, że nie
jest zadowolona z jego obecności. On też nie chciał jej spotkać w tym momencie.
Ale widząc ją taką zamyśloną, zrobiło mu się jej żal. Wyczuwał, iż coś się
dzieje, a ona nie ma z kim o tym porozmawiać. Dlaczego nie miałaby się zwierzyć
jemu? Chciałby jej pomóc. Czuł, że ta dziewczyna ma w sobie coś wyjątkowego.
Była inna. Nietypowa. Niezwykła. To, że nie ulegała jego urokowi, odkrył już
dawno. Ale kryła w sobie coś jeszcze. Intrygowała go jej osoba.
Palenisko
dawało coraz mniej światła. Jednak żadne z nich nie wpadło na pomysł, żeby
wyciągnąć różdżkę i choć trochę oświetlić ciemniejące pomieszczenie. W mroku
oboje czuli się tak, jakby byli sami, ale jednocześnie nie odczuwali tej
samotności. Byli spokojni. Nika nie bała się. Mogłaby nawet zasnąć. Aidan czuł
się swobodnie. Mógł spojrzeć przed siebie i niczego nie udawać. Pozwolić swojej
duszy wyjść na wierzch.
—
Dlaczego nie śpisz? – W końcu czarnowłosa przerwała ciszę.
—
Pewnie bym już spał, gdybym nie spotkał tutaj ciebie – odpowiedział
przypominając sobie swoją nocną wędrówkę po zamku. To był jego rytuał. Kiedy
koledzy kładli się spać, on nic nie mówiąc, wychodził z dormitorium i włóczył
się godzinami po pustych korytarzach. Wracał dopiero, gdy miał pewność, że
wszyscy już śpią, a skrzaty domowe zdążyły posprzątać w pokoju wspólnym. Nie
lubił nocy. Nie potrzebował snu. Nie odczuwał zmęczenia. Dlatego łaził
odkrywając za każdym razem coś nowego w Hogwarcie i poszukiwał tymczasem chęci
na sen. – A ty? Bezsenność znów dała się we znaki?
—
Yhm… — Krukonka tylko przytaknęła. Ale on wiedział, że problem leżał gdzieś
indziej.
—
Nie chcesz mówić, to nie mów, ale… — Nie dokończył, bo ona jak zwykle starała
się wyprzedzać go o krok. Na wszystko miała gotowe riposty. Jak ona to robiła?
—
Jak będę potrzebować pomocy, to mam do kogo się zwrócić. Mam przyjaciół.
—
Ja też jestem twoim przyjacielem.
~~*~~
„Weszłam do
eleganckiego pomieszczenia. Była to bogato przystrojona jadalnia. Po środku
ustawiono okrągły dębowy stół, wokół którego stały rzeźbione krzesła. Z kasetonowego
sufitu zwieszał się kryształowy żyrandol. Do niego dopasowano kandelabry zajmujące
powierzchnie dwóch komód. Świece płonęły mdłym blaskiem. W rogu stała witryna,
z której spoglądała porcelanowa zastawa. W zestawieniu z kwiecistymi kotarami,
które częściowo przysłaniały okno wychodzące na ogród, nadawały pomieszczeniu
przyjaznego charakteru.
Usiadłam
do stołu, gdzie czekała na mnie porcja placka jagodowego i gorzka herbata.
Skubnęłam kęs ciasta, kiedy do jadalni ktoś wszedł. Postawny mężczyzna zajął
miejsce naprzeciwko mnie. Za chwilę gosposia i jemu przyniosła podwieczorek.
Przyglądał
mi się badawczo. Nie lubiłam tego. Czułam się wówczas nieswojo. Czasami się go
bałam. I wiem, że on wyczuwał mój strach, bo zaraz na jego twarzy pojawiał się
przyjazny uśmiech.
—
Dzisiejszy wieczór będzie bardzo ważny – oznajmił jakby od niechcenia, ale z głębi
płynęła powaga.
—
Czemu? – zapytałam upijając ostrożnie kolejny łyk tej niedobrej herbaty.
—
Dlaczego – od razu mnie poprawił. Dziwię się, że jeszcze mu się to nie
znudziło. Od pewnego czasu z premedytacją używam słowa czemu. Wiem, że go nie znosi.
Jednak jest bardzo cierpliwy. I taki opanowany. – Kogoś ci dzisiaj
przedstawię. Kogoś, kto z nami mieszka.
— To
tutaj ktoś jeszcze mieszka, kogo nie znam?
—
Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz o tym miejscu.
—
Czemu w ogóle mnie tu przyprowadziłeś?
—
Dlaczego. Ponieważ jesteś częścią tego miejsca.
—
Zawsze mówisz tak samo, a ja nie rozumiem.
— Kiedy nadejdzie odpowiedni
moment, zrozumiesz.
Paul, bo tak miał na imię blond
włosy mężczyzna, wstał od stołu i wyszedł z jadalni. Zostałam sama z filiżanką,
z której w ogóle nie ubywało herbaty. Lucrecia specjalnie zaczarowała filiżankę,
by stale się napełniała. Nie przepadała za mną specjalnie. Najchętniej by się
mnie pozbyła. Ale nie może. Dlatego robi wszystko, by uprzykrzyć mi tutaj
pobyt. Wredna baba."
~~*~~
Słońce
zaczęło wschodzić ponad horyzont, a Nika zasnęła
tylko na chwilę. A i wtedy nie odpoczywała, bo przeżywała kolejną wizję. Ta noc nie
należała do najłatwiejszych. Dziewczyna była zmęczona, a w ogóle nie miała
ochoty na sen. Dalej nie było już sensu leżeć w łóżku. Przeczesała dłonią włosy
i wygramoliła się spod koca. Objęła wzrokiem całe dormitorium. Nic się nie
zmieniło przez wakacje za wyjątkiem zniknięcia jednego łóżka. Dziewczyny teraz
w czwórkę dzieliły sypialnię, ponieważ Padma i jej siostra nie wróciły do
Hogwartu. Razem z rodzicami wyjechały z Wysp z myślą, że w innym miejscu będzie
łatwiej. Ale wszyscy wiedzieli, że sytuacja będzie się tylko pogarszać, a czarnoksiężnicy
ogarną swoimi wpływami najpierw Europę, a potem resztę świata. O ile już tego
nie zrobili. Chyba, że ktoś im się przeciwstawi.
Czarnowłosa
dokonała porannej toalety i spakowała wszystkie podręczniki potrzebne na ten
dzień do nowiutkiej torby. A potem zagłębiła się w lekturę. Nie chciała samotnie
schodzić na śniadanie, ale nie miała też sumienia budzić współlokatorek. Wolała
spokojnie poczekać, czytając biografię Magenty Comstock.
—
Nika? Nie śpisz już? – zapytała zaspanym głosem Lisa, tym samym wywołując u
Niki przyspieszone bicie serca. Dziewczyna na chwilę zupełnie zapomniała o
świecie.
—
Nie, czekam aż się obudzicie, żebyśmy mogły razem pójść na śniadanie.
—
Co się dzieje? – spod pierzyny wygramoliła się Amanda. – Nie możecie trochę
ciszej rozmawiać? Chciałabym spać. – Jak zawsze zimna jak lód.
—
Tak się składa, że czas wstawać – Nika nie darzyła sympatią Amandy. Ta
dziewczyna zachowywała się jakby pozjadała wszystkie rozumy. Chciała być ciągle
w centrum uwagi. Znalazła się księżniczka.
Panna Ollivander zamruczała coś pod nosem i wyszła do łazienki.
—
A myślałam, że staniesz się milsza po wakacjach – Lavena spojrzała na
czarnowłosą zawiedzionym wzrokiem i zabrała się za ścielenie swojego łóżka.
—
Dla niej nigdy. Wydaje jej się, że cały świat jest na jej usługi.
—
Przy bliższym poznaniu – zaczęła Lisa, ale już nie dokończyła, ponieważ
lodowaty wzrok Niki mówił sam za siebie. Nie chciała tego słuchać. Czasami była
taka jak Amanda. Wydawało jej się, że to ona rządzi, a inni powinny jej
słuchać. Ale nie potrafiła tego przed sobą przyznać. I może dlatego tak często
kłóciła się ze swoimi koleżankami. Nie umiała się z nimi dogadać, bo wygadywała
im takie wady, jakie sama posiadała. A one nie zamierzały utrzymywać jej w
przekonaniu, że jest idealna. Bo nigdy taka nie była. Tylko, że tak trudno jej
było to zrozumieć. Tak bardzo nienawidziła siebie za te wszystkie wady, że po
prostu udawała, jakby wcale ich nie było. Sama przed sobą grała idealną pannę
Snape. Bo tak łatwiej.
Z
nadąsanymi minami zeszły we czwórkę do wielkiej sali. Po szybkim śniadaniu
udały się po salę historii magii, potem zaklęcia i wreszcie eliksiry. Ulubiony
przedmiot Niki. Choć większość uczniów nie znosiła tej lekcji, głównie ze
względu na oziębłego Severusa Snape’a, Nika od dziecka interesowała się
wszystkim, co związane z magicznymi esencjami. Może to za sprawą zawodu jej
ojca. A może po prostu odkryła niezwykłość sztuki ważenia mikstur.
Uczniowie
wyciągnęli na stoliki swoje podręczniki. Nauczyciel napisał na tablicy temat i
numer strony z przepisem na eliksir, który mieli dzisiaj uwarzyć. Eliksir
rozdymający. Nika bez otwierania podręcznika, przygotowała wszystkie potrzebne
składniki. Wiele razy ćwiczyła ten eliksir z ojcem. Przerobili chyba wszystkie
mikstury, jakie trzeba znać przystępując do SUMów. Dziewczyna nie miała więc
najmniejszych problemów na zajęciach.
Wtem
do klasy wtargnął jakiś niezdarny piątoklasista. Przeszedł przez całą salą aż
pod katedrę nauczyciela. Wręczył mu jakiś pergamin i czym prędzej wyszedł.
Wszystkie oczy były zwrócone ku Severusowi. Nika również przerwała pracę.
Spojrzała na stryjka. Miała wrażenie, że i on skupił swój wzrok na niej.
Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę, a potem zakomunikował:
—
Panno Snape, proszę ze mną.
Pozdrawiam Was gorąco :)
***
Witam wszystkich, którzy czasem tu zaglądają. Rozdział był zaplanowany na sobotę, ale ponieważ otrzymałam nowy szablon, jest dzisiaj. Jak Wam się podoba rozdział? A szata graficzna?Pozdrawiam Was gorąco :)
Pierwszy raz i pierwsza!
OdpowiedzUsuńChociaż czytałam wiele różnych historii o córce Snep'a ta naprawdę mi się podobała.
Zwłaszcza ze całą historię pokazujesz zupełnie inaczej i z innej perspektywy.
Można śledzić losy dziewczyny a także pozostałych bohaterów.
Naprawdę kochana jestem pozytywnie nastawiona do całej historii;)
pozdrawiam mocno.
http://amara-ultionis.blogspot.com
Miło mi, że wpadłaś.
UsuńOd razu sprostuję, nie jest to historia o córce Severusa, a jego bratanicy :)
Dziękuję za miły komentarz.
Tekst idealnie pasuje do tego szablonu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na początek chciałam przeprosić za moją nieobecność, ale wszystko jest wyjaśnione w nowej notce na moim blogu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Głębiej zastanawiam się nad Aidanem i jego rolą w tym opowiadaniu. Poza tym masz u mnie wielkiego plusa za Blackburna odtwarzającego jego role. Zastanawia mnie rozmowa Stelli i Toma. Jest bardzo tajemnicza i ciekawa. Co do szablonu jest przepiękny! Bardzo pasuje do tego opowiadania.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział,
Abs
Cieszę się, że szablon się podoba.
UsuńPoczątkowo Aidan miał być jedynie dodatkiem ubarwiającym opowiadanie, ale z czasem pojawiły się nowe pomysły, co do jego osoby. Ale to jeszcze nie czas, by ujawniać tę jego rolę.
Rozmowa Stelli i Toma powinna się wyjaśnić w najbliższych rozdziałach, może już w kolejnym ;)
Nominuję Cię do The Versatile Blogger Award :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu http://story-of-silent-hill.blogspot.com/