Nika, niczym w transie opuściła swoje miejsce przy
stoliku. Pozostawiając wszystkie rzeczy i płonący ogień pod kociołkiem wyszła
za Severusem z klasy. Nie wiedziała, co się dzieje. Coś musiało się stać. Z
niepewności nie potrafiła trzeźwo myśleć. Nawet jej się nie chciało. Ślepo
podążała za stryjkiem nieznaną sobie trasą.
Po
szalonym spacerze korytarzami Hogwartu, zatrzymali się przed kamiennym posągiem
chimery. Profesor wypowiedział jakieś słowa, których Nika nie zdążyła odnotować
w pamięci i gargulec się przesunął. Chronił wejścia do niszy, w której kryły
się kręte schody prowadzące w górę. Severus wszedł na pierwszy stopień i
pociągnął za sobą uczennicę. Cała konstrukcja się poruszyła tak, że nie musieli
się wspinać, a już po chwili stali na szczycie schodów w małym przedsionku.
Uwagę dziewczyny przykuły dębowe drzwi zdobione złotymi ornamentami. Snape
zastukał w nie trzy razy kołatką z wizerunkiem lwa i usłyszawszy cichy głos Proszę, wszedł do środka. Za nim
nieśmiało przestąpiła próg Krukonka. Jej oczom ukazał się imponujący gabinet
dyrektora.
Dumbledore siedział za antycznym
biurkiem. Ścianę za nim zamieszkiwały portrety najprawdopodobniej byłych dyrektorów
szkoły. Bacznie przyglądali się dziewczynie. Ona również nie mogła od nich
oderwać wzroku. Dlatego aż podskoczyła z przerażenia, kiedy usłyszała głos
ojca. Odwróciła się energicznie i na sofie w rogu pokoju zobaczyła swoich
rodziców. Nie wierzyła własnym oczom. Co oni robili w Hogwarcie? Przecież
dopiero co się pożegnali.
Tom
Snape widząc, że córka nie zamierza podejść, by się z nimi przywitać, wstał i
sam chciał do niej podejść. Lecz ona gestem dłoni zatrzymała ojca i zapominając
o obecności dyrektora i Severusa, władczym tonem zapytała:
—
Co wy tutaj robicie?
—
Nie cieszysz się, że nas widzisz? – Stella udała niejakie zdziwienie.
—
Niko, Severusie, usiądźcie – dyrektor, jakby w ogóle nie słyszał tej krótkiej
rozmowy. Pomarszczoną dłonią wskazał przybyłym fotele naprzeciwko jego biurka.
Wtedy do gabinetu zapukał i nie czekając na zaproszenie wszedł profesor
Flitwick. Jemu również Dumbledore nakazał zająć miejsce. Nastała chwila ciszy.
Przerwał ją ponownie łagodny głos najstarszego w tym pomieszczeniu mężczyzny. –
Severusie, zapewne już zdążyłeś powiedzieć bratanicy, dlaczego was wezwałem.
—
Właściwie to nie, dyrektorze. – Severus wypowiedział te słowa najbardziej
skuszonym tonem, jaki potrafił przyjąć.
—
No, cóż. To tak szybciutko w skrócie – uśmiech z twarzy Dumbledore’a nie znikał
ani na moment.
—
Dyrektorze – przerwał mu nieśmiało Tom – to chyba my powinniśmy jej powiedzieć.
Albus
Dumbledore skinieniem głowy przyznał panu Snape'owi rację i pozwolił mu mówić.
Ale to Stella przejęła pałeczkę i od razu przeszła do rzeczy.
—
Nika, chcemy żebyś wróciła do domu.
—
W Hogwarcie jest bezpiecznie. Nigdzie się stąd nie ruszam. Nic mi się tutaj nie
stanie. – Dziewczyna nie mogła uwierzyć w słowa matki. Tego by się nigdy nie
spodziewała. Przecież gdyby nie uważali szkoły za bezpieczne miejsce, nie
pozwoliliby jej kontynuować nauki. Tak wielu rodziców nie pozwoliło swoim
pociechom jechać do Hogwartu. Ale oni?
—
Można wiedzieć, dlaczego chcecie uniemożliwić córce dalszą edukację? – Severus
zerwał się z fotela, ale jego twarz nie okazywała żadnego zdenerwowania. — Bo
na pewno nie chodzi tutaj o ryzyko wojny. Dobrze wiecie, że nie ma
bezpieczniejszego miejsca, niż Hogwart.
—
Masz rację, nie chodzi o wojnę – potwierdził Tom. Ale jak nie o wojnę, to o co?
zastanawiała się Nika.
—
Więc dlaczego chcecie, by Nika wróciła do domu?
—
Ty, Severusie, powinieneś wiedzieć o tym najlepiej. – Obruszyła się Stella.
—
Owszem. Ale wasza córka raczej nie wie. – Spojrzał na oboje pogardliwym
wzrokiem, poczym przeniósł spojrzenie na młodą Krukonkę. W głębi jego ciemnych
oczu dostrzegła jakby współczucie. Jednak nie mogła się upewnić, bo Severus od
razu odwrócił twarz. I wtedy zaczęła się dokładniej zastanawiać, czego
właściwie dotyczy ta rozmowa. Nic z niej nie rozumiała. Odnosiła wrażenie,
jakby wszyscy wokół znali prawdę, a z nią bawią się w kotka i myszkę.
Lecz
nie tylko ona nie znała powodu tego spotkania. Również profesor Flitwick głowił
się, dlaczego dyrektor wezwał go do swojego gabinetu. Próbował coś wywnioskować
z rozmowy, ale nic nie rozumiał. Potem szukał jakiegoś wsparcia w Dumbledorze,
ale ten zdawał się w ogóle nie uczestniczyć w spotkaniu. Przewracał w dłoniach
jakiś dziwny przedmiot, jakiego Filus nigdy nie widział na oczy. Dyrektor był
tak zaabsorbowany swoim zajęciem, że nawet nie słyszał pogardliwych chrząknięć
Fineasa Blacka.
—
To może ktoś mi w końcu powie o co chodzi? – Nika wstała z fotela i podparła
się pod boki. Severus widząc ją w takiej pozycji, uśmiechnął się w duchu. Mała Stella pomyślał.
—
Córeczko, po prostu wróć z nami do domu – Tom ostatkiem siły perswazji
spróbował przekonać Nikę do powrotu. Ale wcale nie liczył na to, żeby się
zgodziła. Nawet tego nie chciał. W obecnej sytuacji, wolałby żeby pozostała w
Hogwarcie. To Stella się uparła. I zapewne zrobi wszystko, aby ściągnąć córkę
do Pershore. Jednak
jeśli przekroczy granicę, Tom stanie po stronie Niki.
—
Nie mogę. Nie chcę. – Nika kręciła przecząco głową i ostrożnie cofała się w
stronę wyjścia. W najgorszym wypadku po prostu stąd ucieknie.
—
To dla twojego dobra, córeczko – Stella wiedziała, że Nika pójdzie tylko po
dobroci, dlatego na razie powstrzymywała się od ostrzejszych słów. Nie chciała
jej przestraszyć. Ale była świadoma, że jeśli Nika nie pozostawi jej innego
wyboru…
—
Stello, czy naprawdę uważasz, że lepiej będzie, jeśli odetniecie Nice kontakt
ze światem? – Severus nie wiedział, dlaczego broni stanowiska Niki. Wcale mu
nie zależało na losie tej dziewczyny. Może robił to dla siebie?
—
Nie zabronimy jej utrzymywania kontaktu z przyjaciółmi. Ale nie tutaj, nie w
Hogwarcie. Dyrektorze! – Teraz i Stella zdenerwowała się ignoranckim
zachowaniem Dumbledore’a.
—
Dobrze wiesz, Stello, co o tym myślę. – Wszystkie oczy zwróciły się w stronę
białowłosego czarodzieja. Nikt nie spodziewał się, że jakoś zareaguje. Był tak
pochłonięty oglądaniem kanciastego przedmiotu, że niewiarygodnym było, aby
dodatkowo skupiał uwagę na ich rozmowie. – W Hogwarcie będzie bezpieczna.
—
A on? – posłała wrogie spojrzenie w stronę Seveusa. Nika nie wiedziała, że tak
radykalnie można zmienić swoje nastawienie do drugiego człowieka. Jeszcze w
czasie ostatnich świąt, Stella tak przyjaźnie odnosiła się do szwagra. Nic nie
wskazywało na to, by udawała.
—
W życiu bym nie pomyślał, że będziemy grać w przeciwnych drużynach – profesor
Snape odwrócił się wymownie od żony brata i skrył się w cieniu w drugim końcu
gabinetu.
—
Mam pełne zaufanie do Severusa – zakomunikował Dumbledore stanowczym tonem. – I
nie ma powodów, żebyś ty nie miała, Stello. – Nika nigdy wcześniej nie słyszała
tak srogiego głosu w ustach dyrektora. Ale być może za mało go jeszcze znała.
—
Tom – Stella szukała jakiegoś wsparcia w mężu.
—
Stello… — Nie potrafił dłużej nalegać na powrót córki.
Czarnowłosa
kobieta o nienagannej sylwetce podniosła się z sofy. Wygładziła spódnicę i
skłoniwszy się dyrektorowi i Flitwickowi weszła do kominka. Zniknęła w
zielonych płomieniach. Tom również wstał. Uścisnął dłoń Dumbledore’a, ukłonił
się wychowawcy córki i podszedł do Severusa.
—
Opiekuj się nią, bracie – poczym również zniknął w dyrektorskim kominku.
Nika
była totalnie oszołomiona. Co się tak właściwie stało? Dlaczego nikt jej nic
nie wyjaśnił?
—
No – Dumbledore odchrząknął – chyba możecie wracać do swoich zajęć – uśmiechnął
się.
***
— Wiesz co się teraz
stanie? – Stella wyrzuciła te słowa w stronę męża z wyrzutem. Była wściekła, że
tak stchórzył. Znowu. Czy on jest w stanie zrobić coś do końca za wyjątkiem
swoich parszywych eliksirów?
Kobieta
przywołała skrzata domowego i ze złością rzuciła w jego stronę swój płaszcz.
Jeszcze nigdy nie była tak wybita z równowagi. Zawsze trzymała emocje na wodzy.
Gdyby nie wyszła w odpowiedniej porze z gabinetu Dumbledore’a, wybuchłaby tam.
A na to nie mogła sobie pozwolić. Dlatego teraz wyżywa się na mężu i biednym
Ścierku.
—
Nie mogliśmy jej stamtąd zabrać. Ona się uczy. Póki jest możliwość nauki, niech
z niej korzysta. Niewiadomo co będzie jutro. – Tom nie zamierzał poddawać się
bez walki. Co jak co, ale tym razem nie stchórzył i zamierzał to udowodnić
żonie.
—
Będzie miała koszmary. Kto jej pomoże się z tym uporać? Musimy ją pilnować –
załamana opadła na sofę przed kominkiem. Ściągnęła uciskające stopy buty i
wyłożyła nogi na stolik. Tom jeszcze nigdy nie widział żony w takim stanie.
Zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Może i silne emocje powoli opadały, ale
Stella nadal nie była sobą.
—
Sądzę, że już ma koszmary. – Odparł zafrapowany Tom. – Martwi mnie, że nic nam
o tym nie powiedziała, tylko zgłosiła się do Severusa.
—
No właśnie. Do niego!
—
Pomoże jej. I może przy okazji stanie się bardziej ludzki. – Tom o tym marzył.
Odkąd Severus stracił swoją ukochaną, stał się innym człowiekiem. Właściwie przemienił
się w jakiś kamienny posąg. Nic już się dla niego nie liczyło. A brat, z którym
zawsze miał tak dobry kontakt, w jednej chwili zamienił się w największego
wroga. Tom tego nigdy nie zrozumiał. Ale pragnął, by na powrót Severus przyjął
ludzką twarz, a nie ukrywał się pod maską obojętności.
—
Pomoże jej? On jej zaszkodzi.
—
Zawsze go lubiłaś, dlaczego więc teraz tak się boisz?
—
Bo chodzi o moją córkę, Tom, teraz chodzi o Nikę – Stella spojrzała na męża
smutnym wzrokiem. Ten od razu się do niej zbliżył i ją przytulił. Ale ta chwila
czułości nic nie znaczyła w ich małżeńskim życiu. Był to uścisk zimny,
pozbawiony uczuć. Oboje się w tym momencie oszukiwali, że jeszcze coś ich
łączy.
Czarnowłosa
piękność się rozpłakała. Mąż udawał, że nie dostrzega tych łez. Ale zastanawiał
się, dlaczego jego żona płacze. Czy dlatego, że martwi się o ich córkę, czy
przez ich rozpadające się powoli małżeństwo? Nie chciał wiedzieć. Pocałował ją
w skroń i bez słowa wyszedł z pokoju. Znowu zamknął się w swojej pracowni. Tylko
tam mógł spokojnie zająć się własnymi sprawami i myślami. Było to jego miejsce
ucieczki. Gdzie mógł na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach i
poświęcić się temu, co naprawdę sprawiało mu przyjemność, czyli tworzeniu
nowych mieszanek.
***
Kiedy
Severus wraz z Niką wrócili do sali w lochach, w klasie panował niesamowity
chaos. Stoliki były poprzewracane. Może nawet niektóre miały połamane nogi. Po
mokrej podłodze walały się rozbite kociołki. W powietrzu unosiły się kartki z
podręczników. Uczniowie biegali, albo raczej kluczyli między zwalonymi gratami.
Wywrzaskiwali formułki jakichś zaklęć rzucanych w siebie nawzajem. Tylko Harry
z Draconem dyndali do góry nogami pod sufitem siłując się na ręce. Do tego ten
zapach spalenizny. Nika aż skrzywiła nos.
Pierwszą
osobą, która zauważyła powrót nauczyciela była Lavena. Natychmiast podbiegła do
profesora i gorączkowo zaczęła wyjaśniać. Ale Snape nie zamierzał jej słuchać.
Zostawiając zesztywniałą Nikę i rozgadaną Laveną przy wejściu, sam przeszedł na
przód zdemolowanej klasy.
—
Co się tutaj dzieje – zapytał donośnym i pełnym złości głosem. Wszystkie twarze
zamarły. Różdżki gruchnęły o posadzkę. Nawet lewitujący chłopcy zaprzestali
walki. Uczniowie pragnęli w tym momencie tylko jednego – zniknąć. Severus
jednym machnięciem, ściągnął walczących na ziemię. Upadli brzuchami do dołu.
Oboje cicho jęknęli. – Czy ktoś mi wyjaśni, co tutaj się stało?
—
Przeszło tornado – zaśmiał się pod nosem Blaise Zabini, który miał ogromnego
sińca pod okiem. Jednak na jego nieszczęście profesor dosłyszał te słowa i
odjął Slytherinowi 10 punktów. Nikt więcej nie odważył już się odezwać. Nawet
początkowo skora do wyjaśnień Lavena zamarła.
—
Nie potraficie nawet przez 15 minut usiedzieć na tyłkach – Severus był naprawdę
wściekły. Nika miała wrażenie, jakby powoli tracił nad sobą panowanie, co było
do niego zupełnie nie podobne. To spotkanie u Dumbledore wyprowadziło go z
równowagi. Nie zdążył się jeszcze otrząsnąć, a tu taki bałagan. Jak nigdy
pragnął krzyczeć. – Czy ktoś wam pozwolił ruszać się z miejsc? Minus 150
punktów dla każdego domu. I oczywiście szlaban dla wszystkich tutaj
zgromadzonych – powoli opanowywał swoje zdenerwowanie, a jego ton przechodził w
coraz bardziej oschły i bez emocji. – Posprzątacie mi ten bałagan dzisiaj po
kolacji. Bez różdżek! A teraz wynocha. – A kiedy nikt się nie ruszył, dodał
gorejącym od złości głosem – zjeżdżajcie!
***
Wasza
Królewska Mość,
Rada prężnie działa. Wszystkie Związki zostały ponownie powołane.
Służymy pełną gotowością.
Niedawno otrzymaliśmy niepokojące wiadomości z Ministerstwa Magii.
Urząd jest podzielony. Wśród ministrów odnalazła się grupa zwolenników wojny.
Nie ujawniają się na razie. Działają w konspiracji. Jednak w końcu będą chcieli
przejąć Ministerstwo. Albo sami się odważą, albo Kapituła posłuży się Imperiusem.
Dlatego czekamy na rozkaz.
Z pokłonami
Rada Srebrnych
***
Rozdział pojawił się zgodnie z planem. Jestem z siebie dumna. Mógł być trochę dłuższy, ale tym razem dużo się dzieje, więc nie powinniście mi mieć niczego za złe.
Rozdział pojawił się zgodnie z planem. Jestem z siebie dumna. Mógł być trochę dłuższy, ale tym razem dużo się dzieje, więc nie powinniście mi mieć niczego za złe.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na Wasze opinie.
To pierwszy rozdział, który czytam na Twoim blogu, ale muszę stwierdzić, że jest niesamowity! :) Twoja interpretacja jest zaskakująco dobra, więcej nie muszę się chyba wypowiadać :) A w wolnym czasie zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńundertheveilofinnocence.blogspot.com
A ja zapraszam do przeczytania całości opowiadania ;)
UsuńBardzo podoba mi się twoje opowiadania. Rzadko spotyka się odstęp od kanonu w czasach kiedy Harry chodził do Hogwartu...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Troszkę zdziwiła mnie wizyta rodziców Niki, no ale martwią się o swoją córkę... Niepokoi mnie zmiana w ich małżeństwie, no ale nie wszystko w życiu kończy się happy endem. Jestem ciekawa dalszych rozdziałów, więc czekam na kontynuację.
Pozdrawiam,
Absailer
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak przyjemnie czyta się takie komentarze :)
UsuńOdstęp od kanonu jest, bo po prostu muszę to wszystko jakoś dopasować do mojej wizji. Może błędem było, że akcję umiejscowiłam akurat w czasach Trio, ale za późno na zmiany. Poza tym podoba mi się jak jest.
Ja sama byłabym szczęśliwsza, gdyby jednak wszystko było dobrze w tym małżeństwie, ale nie chcę, by opowiadanie było zbyt słodkie. Życie nie jest idealne i to jest jego zaleta. Dlaczego więc opowiadanie miało być utopią, skoro niedoskonałości są takie piękne?
Również serdecznie pozdrawiam ;)
hejka! to ja Romilda. kurczę, wszytsko ok? dawno cię nie było
OdpowiedzUsuńCały czas tutaj jestem, tylko schowana za stosem książek. A przedtem jakoś weny nie było. Wkurzam się sama na siebie za ten przestój. Ale nie wiem, jak znowu ruszyć...
UsuńBardzo fajnie piszesz. Historia wciąga i nie można się od niej oderwać. Czekam na ciąg dalszy. Obserwuje i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie u mnie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com