8 lipca 2014

Rozdział XXV - Koszmarne wakacje

Obudziła się w środku nocy. Jej skórę pokrywały krople zimnego potu. Piżama niebezpiecznie przykleiła się do jej młodego ciała. Przetarła nerwowo oczy. Ciemność. Wnętrze pokoju było spowite nieprzeniknionym mrokiem. Macając dłonią po stoliku nocnym, znalazła włącznik zwyczajnej, mugolskiej lampki. Rozbłysło światło. Momentalnie zmrużyła oczy, które niekoniecznie były zadowolone z nagłego przebłysku. Dopiero po chwili zaczęły przyzwyczajać się do jasności. Chwyciła kubek. Popiła chłodnej herbaty. Przeszedł ją zimny dreszcz. 
                
Zarzucając na ramiona milutki szlafrok, który od razu rozgrzał jej zziębnięte ciało, zeszła do kuchni. Po drodze uważała, by ominąć trzeszczący stopień. Udało jej się dotrzeć do celu nad wyraz cicho. Dom spał. Do jej uszu dochodził jedynie charchot chrapiącego skrzata domowego. Nalała wody do czajnika i postawiła go na kuchenkę gazową. Z szafki wyciągnęła czerwony kubek w kropeczki. Kiedy nie mogła spać, to właśnie w nim lubiła pić zieloną herbatę. I choć na większość ludzi, napar ten działał raczej pobudzająco, Nika dzięki niemu uspokajała się i po chwili obezwładniało ją zmęczenie. Był to jedyny sposób na bezsenność, który jeszcze nigdy jej nie zawiódł.
                
Woda powoli się gotowała. Listki herbaty nieruchomo leżały na dnie kubka. Dziewczyna usiadła na taborecie i sennym wzrokiem wpatrywała się w nikły płomień gazówki. Po raz kolejny w te wakacje obudził ją ten sam sen. Nie myślała, że jeszcze kiedyś będzie musiała przeżywać takie koszmary. Sądziła, że bezsenne noce już dawno ją opuściły. Ostatnio przenosiła się we śnie do świata pięknego, wręcz sielskiego. A teraz znów nawiedzają ją pesymistyczne wizje. Nie powiedziała o tym rodzicom. Nie zrozumieliby. Może nawet zechcieliby ją wysłać do Munga na leczenie psychiatryczne. Nie mogła im się przyznać. Ale już dłużej nie potrafiła ukrywać swojego niepokoju. Ponownie zaczęła bać się każdej nadchodzącej nocy. Początkowo sądziła, że ma to związek ze stanem wyjątkowym ogłoszonym przez Ministerstwo. Jednak te powtarzające się sny… To one ją w tym momencie najbardziej przerażają. Nie rozumiała ich. Lecz czuła, że mają jakieś znaczenie. I dopóki nie dowie się jakie, nie zazna spokoju.
                 
Tonąc we własnych myślach, całkiem zapomniała, jak znalazła się w kuchni. Zdziwiła się więc, kiedy podszedł do niej Ścierek i podał kubek z gorącym napojem. Jeszcze przed chwilą smacznie spał, ale obudził go gwizd czajnika. Natychmiast zerwał się na nogi i w pełnej gotowości do walki z jakimś włamywaczem wszedł do kuchni. Ale zastał tam tylko dziewczynę, która drzemała z głową na blacie kuchennym.
                
 Panienko Niko, herbata już gotowa.
                
 Dziękuję – wzięła od niego kubek i upiła skromny łyk płynu. Natychmiast ogarnęła ją fala przyjemnego ciepła. Od razu poczuła się lepiej. Życząc skrzatowi domowemu dobrej nocy wyszła z kuchni.
               
Przeszła przez salon spoglądając od niechcenia w okno. Zaraz! Zatrzymała się nagle i wytężając wzrok jeszcze raz spojrzała na podwórze. Miała wrażenie, że dostrzegła jakiś ruch. Skupiła wzrok na horyzoncie i próbowała przeniknąć ciemność. Ale niczego nie zauważyła. Na dworze było spokojnie. Odrzucając chwilowy niepokój, pomaszerowała do swojego pokoju.
                
Usiadła na łóżku. Zaczęła ją dopadać senność. Wokół cisza. Wsłuchiwała się w bicie własnego serca. Najpierw uderzało z dużą częstotliwością jednak powoli się uspokajało. Ale kiedy znów pomyślała o nocnych koszmarach, bicie się wzmogło. Nie potrafiła zamknąć oczu, choć Morfeusz już trzymał ją w ramionach. Umyślnie od niego uciekała. I jeszcze raz zastanowiła się nad tym wszystkim, co wokół niej się działo.
                
Dlaczego te okropne sny znów wróciły? Czy mają jakieś kluczowe znaczenie? Czy powinna się o siebie martwić? Może nadszedł moment, by powiedzieć o tym rodzicom? Czy jest na świecie ktoś, kto mógłby jej pomóc uporać się z tym problemem? Sama sobie nie poradzi. Hermiona by ją tylko pocieszała i wmawiała, że to przecież tylko przykre sny. Nika nie pragnie pocieszenia. Chciałaby zrozumieć i raz na zawsze pozbyć się koszmarów. Z chłopakami nie jest na tyle blisko, by mówić o takich sprawach. Wyśmialiby ją tylko, albo co gorsza uznali za wariatkę. A przecież nic jej nie jest. A jeśli…? Może to tylko wyobraźnia płata jej figle?
                
Nie wiedząc kiedy, poddała się zmęczeniu. Przed oczami miała znów te same obrazy. Wielka sala, zielone błonia, złowroga ciemność, wielka sala, chłopiec, płomień, popiół.
                
 Nika! Nika, wstawaj! – dobiegł ją łagodny, aczkolwiek z nutką zniecierpliwienia głos matki. Wyślizgnęła się spod pierzyny i zajrzała do czerwonego kubka. Pusto. A była taka spragniona. I zmęczona. Wskoczyła z powrotem do łóżka, ale Stella nie dawała za wygraną – Nika!
                
 Idę… - W końcu i tak nie mogłaby przesiedzieć całego dnia w łóżku.   

***
                
Stryjku!
            Długo się zastanawiałam, czy napisać ten list, czy robię dobrze adresując go do Ciebie. Nawet sobie nie wyobrażasz, jaki mętlik panował w mojej głowie przez ostatnie dni. W końcu jednak się zdecydowałam. Wzięłam do ręki pióro. Kap. Kleks na pergaminie. Nie byłoby go, gdybym tak długo nie myślała nad treścią owej wiadomości. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak zacząć. Na szczęście, jak widać, udało się.
Nie wiem, czy jesteś w stanie mi pomóc. Nie jestem pewna, czy w ogóle istnieje takowa osoba. Ale… Właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Mimo, że prawie Cię nie znam, wydałeś mi się najodpowiedniejszą osobą. Mam nadzieję, że mogę Ci zaufać i nikomu nie powiesz o tym liście. Nawet rodzicom. To dla mnie bardzo ważne. Tak, wiem, to się dla Ciebie nie liczy, lecz proszę… Ten jeden raz spełnij czyjąś prośbę.
Najłatwiej by było, gdybyśmy się spotkali. (A może i nie…?) Jednakże jest to niemożliwe. Rodzice by mnie nie puścili samej, zważając na obecną sytuację w świecie czarodziejów. Teraz nawet we własnym łóżku nie możemy czuć się bezpiecznie. Poza tym i tak nie chciałbyś się ze mną spotkać. W końcu jestem tylko uczennicą. Do września jeszcze daleko, a ja po prostu muszę komuś o tym powiedzieć. Już mam dosyć ukrywania swoich lęków. Dlatego jestem zmuszona o wszystkim napisać. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz i postarasz się jakoś pomóc.
Będziesz się śmiać, albo co gorsza po prostu zakpisz z tego listu. Sama dobrze wiem, że nie powinnam się niepokoić i może niepotrzebnie zawracam Ci głowę, ale nocne koszmary spędzają mi sen z powiek. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że gdy zamykam oczy wciąż pojawia się ten sam obraz. To nie jest normalne, ja to wiem. I mam dziwne przeczucia, co do tego. Jakby ten koszmar krył w sobie jakąś wiadomość.
 „Dziewczyna stoi w wielkiej sali w Hogwarcie, oczywiście. Po chwili wychodzi na błonia. Bawi się. Nagle zapada mrok. Po omacku szuka drogi powrotnej. Udaje się, wchodzi do zamku. Kieruje się znów w stronę wielkiej sali. Widzi tam chłopca. Podlatuje (dosłownie) do niego. Przygląda się mu. W końcu i on na nią spogląda. Pojawiają się płomienie, a po chłopcu pozostaje tylko proch.”
Ten sen nawiedza mnie coraz częściej. Przeraża mnie. Nie rozumiem go. Proszę, może wiesz, jak mi pomóc? Jeśli za każdym razem, gdy zamknę oczy, mam ujrzeć takie obrazy, to wolałabym w ogóle nie śnić.
Liczę, że mimo wszystko zastanowisz się nad tym, co napisałam i odezwiesz się do mnie.
Nika

Drżała jej ręka. Odłożyła pióro i odsunęła na bok kałamarz, by nie rozlać na nowe biurko atramentu. Przyjrzała się pergaminowi. Kleks już wysechł. Teraz przypominał jakiś ozdobny ornament i nawet nie wyglądał tak źle. A już myślała, że będzie musiała przepisywać treść listu od nowa. Słowa, które były chaotyczne. Dostrzegała w nich cały swój strach. Może i Severus go ujrzy i wówczas spróbuje jej pomóc?
                
Nie rozumiała, dlaczego akurat do stryjka postanowiła napisać. Nie ufała mu. Był wobec niej nieuprzejmy, nie licząc tej krótkiej rozmowy, kiedy wtargnęła do jego pokoju. Szczerze go nienawidziła. Za to, że nie poznała go wcześniej, że nie wiedziała o jego istnieniu i jednocześnie za to, że w ogóle pojawił się w jej życiu. Zmienił jej świat w jakiś bajzel.
                
 Dubi – natychmiast podleciała do niej sówka. – Leć do Severusa – przywiązawszy do jej nóżki list, wypuściła ją przez okno.
                
Poleciała. Nie było już odwrotu. Albo nadejdzie wybawienie, albo totalna katastrofa. Nika nie miała żadnych przypuszczeń, co do reakcji stryjka na wiadomość, którą do niego właśnie wysłała. Mogła mieć tylko nadzieję, że nie będzie tak źle, że mimo wszystko doczeka się odpowiedzi.
                
Niestety przez kilka następnych tygodni żadnego odzewu ze strony Severusa. Dziewczyna była zawiedziona. Może nawet wściekła. Bo w głębi liczyła na to, iż jej krewny nie okaże się totalnym ignorantem. Sądziła, że pozostała w nim odrobina człowieczeństwa. Nawet ukazał przed nią tą pozytywną stronę. Ale najwidoczniej był to pierwszy i ostatni raz.
                
Nie otrzymawszy żadnej pomocy od stryja, brunetka musiała sama sobie radzić z nocnymi marami. A polegało to na tym, że po prostu jakoś z tym żyła. Każdej nocy zasypiała z obawą, że i tak się zaraz obudzi. Na samą myśl o zmroku, przeszywał ją dreszcz. Była tym zmęczona. Na szczęście tylko psychicznie. Bo fizycznie, mimo wszystko, w nocy odpoczywała. Nie wiedziała, jak to możliwe. Ale nie dochodziła prawdy. Ciszyła się, że przez te sny nie ucierpiało jej zdrowie. Nadal mogła cieszyć się radosnym życiem i kontaktami z innymi ludźmi, choć te w ostatnim czasie były ograniczone.
                
Na skutek stanu wyjątkowego wprowadzonego przez Ministerstwo życie w świecie czarodziejów jakby zamierało. Ludzie woleli spędzać czas w domu, niż wychodzić na zewnątrz narażając swoje życie. W tym momencie najłatwiej żyło się wśród mugoli. Bo ci, niczego nieświadomi nadal prowadzili szarą codzienność. A to bardzo pomagało, kiedy na każdym rogu mogło czyhać niebezpieczeństwo.
                
Nika wraz z ojcem prawie w ogóle nie opuszczali domu. Takie też były zalecenia Ministerstwa, by jeśli to możliwe, jak najrzadziej opuszczać mieszkanie. Nawet mieszkając w mugolskim miasteczku. Czarodziej czarodzieja znajdzie wszędzie.
               
Nie nudziło im się. Znów odnaleźli tę więź, dzięki której wcześniej tak świetnie się dogadywali. Teraz ponownie mieli okazję spędzać ze sobą czas. Razem pracowali nad nowymi wynalazkami alchemicznymi Toma. Nawet od czasu do czasu wyręczyli Ścierka i ugotowali coś pysznego. Jednak stale ich myśli zaprzątał lęk o Stellę. Ona jako jedyna była zmuszona każdego dnia opuszczać dom. Nie mogła w tak trudnym okresie dla społeczeństwa wziąć urlopu. Gazeta była ważnym źródłem informacji, dlatego każdy dziennikarz był teraz na wagę złota.
                
Pani Snape wcale nie narzekała. Lubiła swoją pracę. Tym bardziej teraz nie miała nic przeciwko, kiedy tak wiele się działo i było tyle tematów do poruszenia na łamach Proroka. Poza tym miała świadomość, że poprzez swoją pracę może uspokoić społeczeństwo. Bo choć nastały trudne czasy, trzeba było żyć normalnie. Ludzie bali się. A media próbowały jakoś załagodzić sytuację, bo wiedziały, że nie jest aż tak źle. Póki nie dochodzi do morderstw i innych tego typu incydentów, nie trzeba się tak bardzo trwożyć. To głównie Ministerstwo wprowadza zamęt i panikę. Chcieliby zapobiec czemuś, czego i tak nie powstrzymają. Toteż póki jest taka możliwość, trzeba żyć jak dawniej. Taką ideę wyznawała Stella i jej koledzy po fachu. Niestety ich najbliżsi nie byli przekonani, co do słuszności tej tezy. Dziennikarstwo, mimo wszystko było niebezpiecznym zawodem w świecie czarodziejów, a już w ogóle w czasach, kiedy siły ciemności znów powracają. Pracownicy Proroka powinni uważać na każde słowo, a jednak stale próbują przekonywać, że wszystko jest w porządku i może nawet naśmiewają się z zaistniałej sytuacji. Społeczeństwo jest zadowolone, ale co na to ci, którzy pragną zniszczyć swój świat? Czy podobne felietony na ich temat, tylko nie wzmogą ich zapału do burzenia tego, co dobre?

***

Najdroższa Przyjaciółko,
                Tak mi przykro… Niestety nie przyjadę do Anglii. Sama wiesz, co teraz się dzieje. We Francji wcale nie jest lepiej. Czarodzieje są zaniepokojeni. A co jeśli Ten-Któreg-Imienie-Nie-Wolno-Wymawiać powrócił? Chciałabym żeby to się wreszcie skończyło. Nie dość, że jestem w obcym kraju i od września zacznę naukę w nowej szkole, to jeszcze takie czasy nastały. Jest mi trudno. Boję się o rodziców, choć wiem, że nie muszę, bo przecież nie są czarodziejami. Boję się też o Ciebie i znajomych z Hogwartu. Żałuję, że nie mogę teraz być z Tobą. Tak wiele się wydarzyło w ostatnim czasie, stosunki między nami nieco się ochłodziły i miałam ogromne nadzieje, co do naszego wakacyjnego spotkania. Niestety nie dane nam będzie się spotkać w najbliższym czasie. Babcia woli, żebym się nigdzie nie ruszała. Jest bardziej przerażona aniżeli ja.
Z pozdrowieniami, Hermiona

***

Droga Niko,
Harry niedawno przyjechał do Nory, choć Dumbledore bardzo się temu sprzeciwiał. Uważał, że Harry będzie bezpieczniejszy u Dursleyów. Na szczęście na prośbę mojej matki, zgodził się, by resztę wakacji spędziliśmy razem w Norze.
Dziękujemy Ci jeszcze raz za zaproszenie do siebie. Niestety będziemy musieli odwołać spotkanie u Ciebie. Nie dość, że sam dyrektor nie jest zbyt tym zachwycony, to nawet matka nie stanęła po naszej stronie. Musimy zostać w domu. Nie rozumiem, czego oni wszyscy tak bardzo się boją. Przecież nie dzieje się nic takiego. Ojciec pracuje w Ministerstwie i tam też nie mówi się o niczym poważnym. A jednak panika jest.
Pozdrów od nas Hermionę, jak do Ciebie przyjedzie.
Do zobaczenia w Hogwarcie,
Ron i Harry

***

Nika nie sądziła, że przyjdzie jej spędzić wakacje w taki sposób. Nastawiła się na te spotkania z przyjaciółmi, a musiała zadowolić się jedynie listami. A i te były krótkie, bo trudno wszystko napisać w jednej wiadomości. Znaczniej łatwiej jest się porozumiewać twarzą w twarz.
                
Przeżyje jakoś rozłąkę z chłopakami. Przecież we wrześniu znów się spotkają. Lecz fakt, że Hermiona nie przyjedzie do Anglii na wakacje, dobił Nikę do całkowicie. Brakowało jej przyjaciółki. Przez tyle lat zawsze razem spędzały wakacje. Miały swoje ulubione zabawy na świeżym powietrzu. Rozmawiały do późnego wieczora. Tworzyły wspólną historię. Ale w ciągu ostatniego roku wszystko uległo zmianie. Panna Snape wcale nie uważała, by zmiana ta wpłynęła korzystnie na jej życie.
                
Tak bardzo cieszyła się, kiedy otrzymała list z Hogwartu. Jednak teraz przeklinała tamten dzień. Bo on stał się początkiem jej osobistej katastrofy.  

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Ano ja. I nie wiem, czy mam się cieszyć z tego powodu, czy płakać...?

      Usuń
  2. Oj fatalne te wakacje Niki. Szkoda mi jej. Hermiona, Ron ani Harry do niej nie przyjadą i ze świetnych wakacji nici :< Coraz bardziej intrygują mnie te sny... A Snape? Niech idzie się topić! Żeby nie odpisać Nice na list!? Ech... Z drugiej strony on taki jest i świetnie go przedstawiasz :)
    Życzę miłych wakacji i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każde wakacje mogą być tymi najfajniejszymi. Niestety.
      Co do Snape'a, to obawiałam się, że przedstawiam go w zbyt różowym świetle. A ja lubię go takiego mrocznego i nie chciałabym wiele zmieniać w jego usposobieniu. Dlatego, jak będzie zbyt słodki, to od razu mnie informować.
      Również życzę świetnych wakacji, dużo lepszych niż te Niki Snape ;)

      Usuń

Dziękuję za pozostawienie komentarza.