Obudziła się w środku nocy. Jej skórę pokrywały krople
zimnego potu. Piżama niebezpiecznie przykleiła się do jej młodego ciała.
Przetarła nerwowo oczy. Ciemność. Wnętrze pokoju było spowite nieprzeniknionym mrokiem.
Macając dłonią po stoliku nocnym, znalazła włącznik zwyczajnej, mugolskiej lampki.
Rozbłysło światło. Momentalnie zmrużyła oczy, które niekoniecznie były
zadowolone z nagłego przebłysku. Dopiero po chwili zaczęły przyzwyczajać się do
jasności. Chwyciła kubek. Popiła chłodnej herbaty. Przeszedł ją zimny
dreszcz.
Zarzucając
na ramiona milutki szlafrok, który od razu rozgrzał jej zziębnięte ciało,
zeszła do kuchni. Po drodze uważała, by ominąć trzeszczący stopień. Udało jej
się dotrzeć do celu nad wyraz cicho. Dom spał. Do jej uszu dochodził jedynie
charchot chrapiącego skrzata domowego. Nalała wody do czajnika i postawiła go
na kuchenkę gazową. Z szafki wyciągnęła czerwony kubek w kropeczki. Kiedy nie
mogła spać, to właśnie w nim lubiła pić zieloną herbatę. I choć na większość
ludzi, napar ten działał raczej pobudzająco, Nika dzięki niemu uspokajała się i
po chwili obezwładniało ją zmęczenie. Był to jedyny sposób na bezsenność, który
jeszcze nigdy jej nie zawiódł.
Woda
powoli się gotowała. Listki herbaty nieruchomo leżały na dnie kubka. Dziewczyna
usiadła na taborecie i sennym wzrokiem wpatrywała się w nikły płomień gazówki.
Po raz kolejny w te wakacje obudził ją ten sam sen. Nie myślała, że jeszcze
kiedyś będzie musiała przeżywać takie koszmary. Sądziła, że bezsenne noce już
dawno ją opuściły. Ostatnio przenosiła się we śnie do świata pięknego, wręcz
sielskiego. A teraz znów nawiedzają ją pesymistyczne wizje. Nie powiedziała o
tym rodzicom. Nie zrozumieliby. Może nawet zechcieliby ją wysłać do Munga na
leczenie psychiatryczne. Nie mogła im się przyznać. Ale już dłużej nie
potrafiła ukrywać swojego niepokoju. Ponownie zaczęła bać się każdej
nadchodzącej nocy. Początkowo sądziła, że ma to związek ze stanem wyjątkowym
ogłoszonym przez Ministerstwo. Jednak te powtarzające się sny… To one ją w tym
momencie najbardziej przerażają. Nie rozumiała ich. Lecz czuła, że mają jakieś
znaczenie. I dopóki nie dowie się jakie, nie zazna spokoju.
Tonąc we własnych myślach, całkiem zapomniała,
jak znalazła się w kuchni. Zdziwiła się więc, kiedy podszedł do niej Ścierek i
podał kubek z gorącym napojem. Jeszcze przed chwilą smacznie spał, ale obudził
go gwizd czajnika. Natychmiast zerwał się na nogi i w pełnej gotowości do walki
z jakimś włamywaczem wszedł do kuchni. Ale zastał tam tylko dziewczynę, która
drzemała z głową na blacie kuchennym.
— Panienko Niko, herbata już gotowa.
— Dziękuję – wzięła od niego kubek i upiła skromny łyk płynu. Natychmiast
ogarnęła ją fala przyjemnego ciepła. Od razu poczuła się lepiej. Życząc
skrzatowi domowemu dobrej nocy wyszła z kuchni.
Przeszła
przez salon spoglądając od niechcenia w okno. Zaraz! Zatrzymała się nagle i
wytężając wzrok jeszcze raz spojrzała na podwórze. Miała wrażenie, że
dostrzegła jakiś ruch. Skupiła wzrok na horyzoncie i próbowała przeniknąć
ciemność. Ale niczego nie zauważyła. Na dworze było spokojnie. Odrzucając
chwilowy niepokój, pomaszerowała do swojego pokoju.
Usiadła
na łóżku. Zaczęła ją dopadać senność. Wokół cisza. Wsłuchiwała się w bicie
własnego serca. Najpierw uderzało z dużą częstotliwością jednak powoli się
uspokajało. Ale kiedy znów pomyślała o nocnych koszmarach, bicie się wzmogło.
Nie potrafiła zamknąć oczu, choć Morfeusz już trzymał ją w ramionach. Umyślnie
od niego uciekała. I jeszcze raz zastanowiła się nad tym wszystkim, co wokół
niej się działo.
Dlaczego
te okropne sny znów wróciły? Czy mają jakieś kluczowe znaczenie? Czy powinna
się o siebie martwić? Może nadszedł moment, by powiedzieć o tym rodzicom? Czy
jest na świecie ktoś, kto mógłby jej pomóc uporać się z tym problemem? Sama
sobie nie poradzi. Hermiona by ją tylko pocieszała i wmawiała, że to przecież
tylko przykre sny. Nika nie pragnie pocieszenia. Chciałaby zrozumieć i raz na
zawsze pozbyć się koszmarów. Z chłopakami nie jest na tyle blisko, by mówić o
takich sprawach. Wyśmialiby ją tylko, albo co gorsza uznali za wariatkę. A
przecież nic jej nie jest. A jeśli…? Może to tylko wyobraźnia płata jej figle?
Nie
wiedząc kiedy, poddała się zmęczeniu. Przed oczami miała znów te same obrazy. Wielka sala, zielone błonia, złowroga
ciemność, wielka sala, chłopiec, płomień, popiół.
— Nika! Nika, wstawaj! –
dobiegł ją łagodny, aczkolwiek z nutką zniecierpliwienia głos matki.
Wyślizgnęła się spod pierzyny i zajrzała do czerwonego kubka. Pusto. A była
taka spragniona. I zmęczona. Wskoczyła z powrotem do łóżka, ale Stella nie
dawała za wygraną – Nika!
— Idę… - W końcu i tak nie mogłaby przesiedzieć całego dnia w łóżku.
***
Stryjku!
Długo się
zastanawiałam, czy napisać ten list, czy robię dobrze adresując go do Ciebie.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jaki mętlik panował w mojej głowie przez ostatnie
dni. W końcu jednak się zdecydowałam. Wzięłam do ręki pióro. Kap. Kleks na
pergaminie. Nie byłoby go, gdybym tak długo nie myślała nad treścią owej
wiadomości. Kompletnie nie miałam pojęcia, jak zacząć. Na szczęście, jak widać,
udało się.
Nie wiem, czy jesteś
w stanie mi pomóc. Nie jestem pewna, czy w ogóle istnieje takowa osoba. Ale…
Właśnie, zawsze jest jakieś „ale”. Mimo, że prawie Cię nie znam, wydałeś mi się
najodpowiedniejszą osobą. Mam nadzieję, że mogę Ci zaufać i nikomu nie powiesz
o tym liście. Nawet rodzicom. To dla mnie bardzo ważne. Tak, wiem, to się dla
Ciebie nie liczy, lecz proszę… Ten jeden raz spełnij czyjąś prośbę.
Najłatwiej by było,
gdybyśmy się spotkali. (A może i nie…?) Jednakże jest to niemożliwe. Rodzice by
mnie nie puścili samej, zważając na obecną sytuację w świecie czarodziejów.
Teraz nawet we własnym łóżku nie możemy czuć się bezpiecznie. Poza tym i tak
nie chciałbyś się ze mną spotkać. W końcu jestem tylko uczennicą. Do września
jeszcze daleko, a ja po prostu muszę komuś o tym powiedzieć. Już mam dosyć
ukrywania swoich lęków. Dlatego jestem zmuszona o wszystkim napisać. Mam
nadzieję, że mnie zrozumiesz i postarasz się jakoś pomóc.
Będziesz się śmiać,
albo co gorsza po prostu zakpisz z tego listu. Sama dobrze wiem, że nie powinnam
się niepokoić i może niepotrzebnie zawracam Ci głowę, ale nocne koszmary
spędzają mi sen z powiek. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że
gdy zamykam oczy wciąż pojawia się ten sam obraz. To nie jest normalne, ja to
wiem. I mam dziwne przeczucia, co do tego. Jakby ten koszmar krył w sobie jakąś
wiadomość.
„Dziewczyna stoi w wielkiej sali w Hogwarcie,
oczywiście. Po chwili wychodzi na błonia. Bawi się. Nagle zapada mrok. Po
omacku szuka drogi powrotnej. Udaje się, wchodzi do zamku. Kieruje się znów w
stronę wielkiej sali. Widzi tam chłopca. Podlatuje (dosłownie) do niego.
Przygląda się mu. W końcu i on na nią spogląda. Pojawiają się płomienie, a po
chłopcu pozostaje tylko proch.”
Ten sen nawiedza mnie
coraz częściej. Przeraża mnie. Nie rozumiem go. Proszę, może wiesz, jak mi
pomóc? Jeśli za każdym razem, gdy zamknę oczy, mam ujrzeć takie obrazy, to
wolałabym w ogóle nie śnić.
Liczę, że mimo
wszystko zastanowisz się nad tym, co napisałam i odezwiesz się do mnie.
Nika
Drżała jej ręka. Odłożyła pióro
i odsunęła na bok kałamarz, by nie rozlać na nowe biurko atramentu. Przyjrzała
się pergaminowi. Kleks już wysechł. Teraz przypominał jakiś ozdobny ornament i
nawet nie wyglądał tak źle. A już myślała, że będzie musiała przepisywać treść
listu od nowa. Słowa, które były chaotyczne. Dostrzegała w nich cały swój
strach. Może i Severus go ujrzy i wówczas spróbuje jej pomóc?
Nie rozumiała, dlaczego akurat
do stryjka postanowiła napisać. Nie ufała mu. Był wobec niej nieuprzejmy, nie
licząc tej krótkiej rozmowy, kiedy wtargnęła do jego pokoju. Szczerze go
nienawidziła. Za to, że nie poznała go wcześniej, że nie wiedziała o jego
istnieniu i jednocześnie za to, że w ogóle pojawił się w jej życiu. Zmienił jej
świat w jakiś bajzel.
— Dubi – natychmiast podleciała
do niej sówka. – Leć do Severusa – przywiązawszy do jej nóżki list, wypuściła
ją przez okno.
Poleciała. Nie było już odwrotu.
Albo nadejdzie wybawienie, albo totalna katastrofa. Nika nie miała żadnych
przypuszczeń, co do reakcji stryjka na wiadomość, którą do niego właśnie
wysłała. Mogła mieć tylko nadzieję, że nie będzie tak źle, że mimo wszystko
doczeka się odpowiedzi.
Niestety przez kilka następnych
tygodni żadnego odzewu ze strony Severusa. Dziewczyna była zawiedziona. Może
nawet wściekła. Bo w głębi liczyła na to, iż jej krewny nie okaże się totalnym
ignorantem. Sądziła, że pozostała w nim odrobina człowieczeństwa. Nawet ukazał
przed nią tą pozytywną stronę. Ale najwidoczniej był to pierwszy i ostatni raz.
Nie otrzymawszy żadnej pomocy od
stryja, brunetka musiała sama sobie radzić z nocnymi marami. A polegało to na
tym, że po prostu jakoś z tym żyła. Każdej nocy zasypiała z obawą, że i tak się
zaraz obudzi. Na samą myśl o zmroku, przeszywał ją dreszcz. Była tym zmęczona.
Na szczęście tylko psychicznie. Bo fizycznie, mimo wszystko, w nocy
odpoczywała. Nie wiedziała, jak to możliwe. Ale nie dochodziła prawdy. Ciszyła
się, że przez te sny nie ucierpiało jej zdrowie. Nadal mogła cieszyć się
radosnym życiem i kontaktami z innymi ludźmi, choć te w ostatnim czasie były
ograniczone.
Na skutek stanu wyjątkowego
wprowadzonego przez Ministerstwo życie w świecie czarodziejów jakby zamierało.
Ludzie woleli spędzać czas w domu, niż wychodzić na zewnątrz narażając swoje
życie. W tym momencie najłatwiej żyło się wśród mugoli. Bo ci, niczego
nieświadomi nadal prowadzili szarą codzienność. A to bardzo pomagało, kiedy na
każdym rogu mogło czyhać niebezpieczeństwo.
Nika wraz z ojcem prawie w ogóle
nie opuszczali domu. Takie też były zalecenia Ministerstwa, by jeśli to
możliwe, jak najrzadziej opuszczać mieszkanie. Nawet mieszkając w mugolskim
miasteczku. Czarodziej czarodzieja znajdzie wszędzie.
Nie nudziło im się. Znów
odnaleźli tę więź, dzięki której wcześniej tak świetnie się dogadywali. Teraz
ponownie mieli okazję spędzać ze sobą czas. Razem pracowali nad nowymi
wynalazkami alchemicznymi Toma. Nawet od czasu do czasu wyręczyli Ścierka i
ugotowali coś pysznego. Jednak stale ich myśli zaprzątał lęk o Stellę. Ona jako
jedyna była zmuszona każdego dnia opuszczać dom. Nie mogła w tak trudnym
okresie dla społeczeństwa wziąć urlopu. Gazeta była ważnym źródłem informacji,
dlatego każdy dziennikarz był teraz na wagę złota.
Pani Snape wcale nie narzekała.
Lubiła swoją pracę. Tym bardziej teraz nie miała nic przeciwko, kiedy tak wiele
się działo i było tyle tematów do poruszenia na łamach Proroka. Poza tym miała
świadomość, że poprzez swoją pracę może uspokoić społeczeństwo. Bo choć nastały
trudne czasy, trzeba było żyć normalnie. Ludzie bali się. A media próbowały
jakoś załagodzić sytuację, bo wiedziały, że nie jest aż tak źle. Póki nie
dochodzi do morderstw i innych tego typu incydentów, nie trzeba się tak bardzo
trwożyć. To głównie Ministerstwo wprowadza zamęt i panikę. Chcieliby zapobiec
czemuś, czego i tak nie powstrzymają. Toteż póki jest taka możliwość, trzeba
żyć jak dawniej. Taką ideę wyznawała Stella i jej koledzy po fachu. Niestety
ich najbliżsi nie byli przekonani, co do słuszności tej tezy. Dziennikarstwo,
mimo wszystko było niebezpiecznym zawodem w świecie czarodziejów, a już w ogóle
w czasach, kiedy siły ciemności znów powracają. Pracownicy Proroka powinni
uważać na każde słowo, a jednak stale próbują przekonywać, że wszystko jest w
porządku i może nawet naśmiewają się z zaistniałej sytuacji. Społeczeństwo jest
zadowolone, ale co na to ci, którzy pragną zniszczyć swój świat? Czy podobne
felietony na ich temat, tylko nie wzmogą ich zapału do burzenia tego, co dobre?
***
Najdroższa Przyjaciółko,
Tak
mi przykro… Niestety nie przyjadę do Anglii. Sama wiesz, co teraz się dzieje.
We Francji wcale nie jest lepiej. Czarodzieje są zaniepokojeni. A co jeśli Ten-Któreg-Imienie-Nie-Wolno-Wymawiać
powrócił? Chciałabym żeby to się wreszcie skończyło. Nie dość, że jestem w
obcym kraju i od września zacznę naukę w nowej szkole, to jeszcze takie czasy
nastały. Jest mi trudno. Boję się o rodziców, choć wiem, że nie muszę, bo przecież
nie są czarodziejami. Boję się też o Ciebie i znajomych z Hogwartu. Żałuję, że
nie mogę teraz być z Tobą. Tak wiele się wydarzyło w ostatnim czasie, stosunki
między nami nieco się ochłodziły i miałam ogromne nadzieje, co do naszego
wakacyjnego spotkania. Niestety nie dane nam będzie się spotkać w najbliższym
czasie. Babcia woli, żebym się nigdzie nie ruszała. Jest bardziej przerażona
aniżeli ja.
Z
pozdrowieniami, Hermiona
***
Droga Niko,
Harry niedawno przyjechał do Nory, choć Dumbledore bardzo się temu
sprzeciwiał. Uważał, że Harry będzie bezpieczniejszy u Dursleyów. Na szczęście
na prośbę mojej matki, zgodził się, by resztę wakacji spędziliśmy razem w
Norze.
Dziękujemy Ci jeszcze raz za zaproszenie do siebie. Niestety
będziemy musieli odwołać spotkanie u Ciebie. Nie dość, że sam dyrektor nie jest
zbyt tym zachwycony, to nawet matka nie stanęła po naszej stronie. Musimy
zostać w domu. Nie rozumiem, czego oni wszyscy tak bardzo się boją. Przecież
nie dzieje się nic takiego. Ojciec pracuje w Ministerstwie i tam też nie mówi się
o niczym poważnym. A jednak panika jest.
Pozdrów od nas Hermionę, jak do Ciebie przyjedzie.
Do
zobaczenia w Hogwarcie,
Ron i
Harry
***
Nika nie sądziła, że przyjdzie
jej spędzić wakacje w taki sposób. Nastawiła się na te spotkania z
przyjaciółmi, a musiała zadowolić się jedynie listami. A i te były krótkie, bo
trudno wszystko napisać w jednej wiadomości. Znaczniej łatwiej jest się
porozumiewać twarzą w twarz.
Przeżyje jakoś rozłąkę z
chłopakami. Przecież we wrześniu znów się spotkają. Lecz fakt, że Hermiona nie
przyjedzie do Anglii na wakacje, dobił Nikę do całkowicie. Brakowało jej
przyjaciółki. Przez tyle lat zawsze razem spędzały wakacje. Miały swoje
ulubione zabawy na świeżym powietrzu. Rozmawiały do późnego wieczora. Tworzyły
wspólną historię. Ale w ciągu ostatniego roku wszystko uległo zmianie. Panna
Snape wcale nie uważała, by zmiana ta wpłynęła korzystnie na jej życie.
Tak bardzo cieszyła się, kiedy
otrzymała list z Hogwartu. Jednak teraz przeklinała tamten dzień. Bo on stał
się początkiem jej osobistej katastrofy.
Ty to napisałaś?
OdpowiedzUsuńAno ja. I nie wiem, czy mam się cieszyć z tego powodu, czy płakać...?
UsuńOj fatalne te wakacje Niki. Szkoda mi jej. Hermiona, Ron ani Harry do niej nie przyjadą i ze świetnych wakacji nici :< Coraz bardziej intrygują mnie te sny... A Snape? Niech idzie się topić! Żeby nie odpisać Nice na list!? Ech... Z drugiej strony on taki jest i świetnie go przedstawiasz :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłych wakacji i czekam na kolejny ;)
Nie każde wakacje mogą być tymi najfajniejszymi. Niestety.
UsuńCo do Snape'a, to obawiałam się, że przedstawiam go w zbyt różowym świetle. A ja lubię go takiego mrocznego i nie chciałabym wiele zmieniać w jego usposobieniu. Dlatego, jak będzie zbyt słodki, to od razu mnie informować.
Również życzę świetnych wakacji, dużo lepszych niż te Niki Snape ;)